Rekordowa impreza na Mount Evereście!

Grupa wspinaczy podczas podróży na szczyt największej góry świata, Mount Everestu, postanowiła urządzić sobie małą imprezę, a mianowicie tea party, czyli popołudniowe spotkanie przy herbacie i ciastku. Nie byłoby w tym oczywiście nic dziwnego, gdyby nie fakt, że znajdowali się oni niemal 6500 metrów nad poziomem morza. Wyczyn oficjalnie trafił do Księga rekordów Guinnessa.

article cover
Twitter

Rekordy związane z najwyższymi górami świata, Himalajami, od zawsze wzbudzają wielkie emocje. Pierwsze wejścia, wejścia zimowe, wytyczanie nowych tras... Ale w sumie po co aż tak się przemęczać, skoro można zapisać się w historii, po prostu organizując imprezę w drodze na Mount Evereście?

Otóż właśnie tak pomyślał Andrew Hughes wraz ze swoją ekipą wspinaczkową. Podczas zeszłorocznej wyprawy na Czomolungmę zorganizowali oni spotkanie towarzyskie przy herbacie na wysokości 6495 metrów nad poziomem morze. Teraz oficjalnie trafili oni do Księgi rekordów Guinnessa.

Oczywiście wyczyn do łatwych nie należał, a himalaiści musieli cały sprzęt potrzebny do popołudniowej herbatki przetransportować między innymi przez zdradzieckie lodospady Khumbu. Co więcej, na samej imprezie się nie skończyło, gdyż kilkanaście dni później Hughesowi udało się wejść na sam szczyt najwyższej góry świata.

- Herbata w górach i w Nepalu to coś więcej niż ciepło w każdej filiżance. Jest to sposób, w jaki ludzie spotykają się i łączą (...) podczas pobytu w górach. Ciepło w dłoni daje również możliwość ogrzania serca oraz podniesienia na duchu bez względu na warunki panujące na zewnątrz - napisał na swoim Instagramie Andrew.

Oprócz niego w rekordowej piętnastoosobowej grupie znaleźli się także: Ronan Murphy, Kristin Bennett, Garrett Madison, Sid Pattison, Robert Smith, Art Muir, Helen Cokie Berenyi, Krisli Melesk, Ben Veres, Kevin Walsh, Kristin Harila, Mark Pattison, Rick Irvine oraz James Walker.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas