Stawka większa niż życie: Miliard fanów Klossa!
"Wiem, kim jesteś" — taki tytuł ma pierwszy odcinek "Stawki większej niż życie". Serial o przygodach Hansa Klossa, polskiego szpiega w niemieckim mundurze, emitowany jest od pół wieku. Szacuje się, że przez te lata "Stawkę..." obejrzało ponad miliard widzów!
Kariera Hansa Klossa rozpoczęła się skromnie, w widowisku Teatru Telewizji. Telewidzowie zareagowali z entuzjazmem na przystojnego Stanisława Mikulskiego w roli agenta J-23. Nie pozwolili scenarzystom na tragiczny finał z bohaterskim szpiegiem (miał zginąć w ostatnim odcinku spektaklu).
W związku z popularnością widowiska, zapadła decyzja o realizacji serialu telewizyjnego. Był to strzał w 10! (a nawet w 18, bo w sumie tyle odcinków nakręcono). Premierowa emisja "Stawki większej niż życie" miała miejsce na antenie TVP od 10 października 1968 do 6 lutego 1969 roku.
Na światowym poziomie
Nie były to najlepsze czasy, zresztą nie tylko dla twórców ambitnej, sensacyjnej rozrywki. Marzec 1968 roku i nagonka antysemicka, "bratnia pomoc" naszych żołnierzy w inwazji na Czechosłowację, cenzuralna miotła w kulturze to niechlubne karty w talii wydarzeń Polski Ludowej. A tu raptem takie cacko w realiach telewizji państwowej! Chociaż w czarno-białym opakowaniu, to przecież zrealizowane na światowym poziomie.
"Stawka większa niż życie", na tle peerelowskich produkcji, wyróżniała się rozmachem, a jednocześnie dbałością o szczegóły. Wartki scenariusz, wyraziste postaci, doskonałe aktorstwo, dynamiczna akcja, znakomita muzyka - wszystko w mistrzowskim wydaniu, poczynając od czołówki serialu. To majstersztyk! Twórcy złożyli ją z fragmentów kilku odcinków: od samochodu spadającego z mostu, przez napad na niemieckiego wartownika, aż do mierzącej z pistoletu dziewczyny Klossa. W końcowej sekwencji kamera przybliża nam lufę jej pistoletu.
Kloss jak Bond
W podobnym stylu zrealizowane są czołówki filmów z Jamesem Bondem. Nasza w niczym im nie ustępuje. To nie jedyne podobieństwo "Stawki..." do pierwszych filmów o agencie 007. Hans Kloss, podobnie jak James Bond, działa w towarzystwie pięknych kobiet (w tych rolach znakomite aktorki m.in. Beata Tyszkiewicz). Nie pełniły dokładnie tej funkcji co "dziewczyny Bonda", ale także dodawały wdzięku serialowi.
O skuteczność w akcji zadbali już sami agenci. Nie ma dla nich zadań niemożliwych. Bond niejeden raz samodzielnie ratuje świat przed zagładą. Kloss w pojedynkę prawie wygrywa wojnę: zdobywa plany wału atlantyckiego, dokumentację nowego czołgu, znajduje bezcenne dla Moskwy archiwum Abwehry...
Twórcy "Stawki..." w przaśnych realiach PRL-u potrafili przenieść akcję odcinka do tureckiego Stambułu. To nie przypadek - akcja jednego z wczesnych filmów z Bondem "Pozdrowienia z Rosji" także rozgrywa się w Stambule. W czasie II wojny światowej, a także i później, nazywano to miasto "stolicą szpiegów". Oczywiste, że musieli tam trafić Kloss i Bond, każdy w swoim filmowym czasie. I jeden, i drugi zobaczy tam turecki taniec brzucha. I jeden, i drugi, rozegra swoje sprawy z przeciwnikami w pociągu do Stambułu. Podobne jest także zakończenie - obaj agenci wyjdą z opresji bez szwanku, gotowi do następnych nadzwyczajnych akcji.
Inspirację przygodami Bonda potwierdził Andrzej Konic, reżyser dziewięciu odcinków "Stawki...":
- Z filmów szpiegowskich wiemy, że Stambuł jest traktowany jako miejsce spotkań przedstawicieli wszystkich wywiadów.
Te filmy szpiegowskie to "wczesne" Bondy.
Oczywiście agent 007 bije na głowę Klossa liczbą gadżetów i samochodów, ale pod względem artystycznym polska produkcja dorównuje zachodniej. To ta sama liga. Wielka w tym zasługa Jerzego "Dudusia" Matuszkiewicza, kompozytora muzyki do "Stawki większej niż życie". Duet kontrabasu i saksofonu "podbija" napięcie w najbardziej dramatycznych momentach serialu.
Zdaniem Matuszkiewicza "muzyka filmowa nie jest dziełem autonomicznym, spełnia jakby rolę służebną i jest podporządkowana wymogom języka filmowego. Toteż dość rzadko się zdarza, że utwory muzyczne pisane dla filmu są wykonywane i słuchane bez obecności obrazu, do którego były napisane. Jednak wiele znanych filmów zawiera ilustracje muzyczne, które wychodzą poza obraz i pozostają w pamięci słuchaczy na długie lata".
Tak właśnie jest ze "Stawką większą niż życie". Nadal wciąga, nastraja, zaciekawia. Serial wciąż jest emitowany na jakimś kanale, w którejś telewizji. Kto chce, trafi nawet na kapitana Klossa w wersji teatralnej ("odkurzono" archiwalne spektakle Teatru Telewizji).
Dzieje się tak nieprzerwanie od pół wieku. Że serial był popularny w Polsce, to zrozumiałe. Że w Europie obejrzeli go widzowie we wszystkich państwach socjalistycznych - też. Kloss "przeskoczył" nawet mur berliński. Podczas emisji w NRD sygnał docierał do Berlina Zachodniego. Zachodnia prasa recenzowała odcinki.
Ale popularność "Stawki..." wykracza także daleko poza granice "demoludów". Serial pokazywany był w Azji, Australii i w obu Amerykach (w USA w lokalnych stacjach). Kloss zainspirował decydentów telewizji w Korei Północnej. Tamtejszy agent służył w wywiadzie Kim Ir Sena, nosił mundur południowokoreański.
W Związku Radzieckim widzowie podobno tak uwielbiali "Stawkę...", że w telewizji puszczono odcinek zamiast transmisji z lądowania amerykańskich astronautów na Księżycu.
- To jeden z wielu mitów, które narosły wokół serialu. Zweryfikowałem to w "Prawdzie". Rzeczywiście, "Stawka..." leciała wtedy w ZSRR, ale kilka dni przed datą lądowania Apolla na Księżycu - mówi Bogdan Bernacki, twórca Klubu Miłośników Klossa, zrzeszonych na stronie stawkologia.pl.
O nadzwyczajnej popularności serialu i jego bohaterów opowiadał sam Stanisław Mikulski. Jego spotkanie z węgierskimi fanami zorganizowano na stadionie. Przyszło ponad 100 tysięcy ludzi...
Nie mniejszą popularnością niż w Polsce czy na Węgrzech "Stawka..." cieszyła się w Albanii. Widzowie wyczekiwali kolejnych odcinków serialu. Żartowano, że dni tygodnia to: poniedziałek, wtorek, środa, Kloss, piątek... W czwartki albańska telewizja nadawała odcinki "Stawki...".
W czasach PRL-u "Stawka większa niż życie" była najlepszym produktem eksportowym Telewizji Polskiej.
W epoce cyfrowej serial ukazał się na DVD w Niemczech, Czechach i Rosji, z dubbingiem. Zabawnie brzmią w tych językach najpopularniejsze dialogi z serialu, np. "W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle" czy "Nie ze mną te numery, Brunner". W serialu takie słowa nie padają. Kloss mówi: "Takie sztuczki nie ze mną, Brunner". Sztuczki na numery przekręcono w programie kabaretowym "Spotkania z balladą". Dziś to "skrzydlate słowa" - weszły do języka potocznego i żyją własnym życiem.