Tajemnicze światła nad Polską. Czy ta zagadka ma rozwiązanie?

Wygląda na to, że eksperci wciąż nie ustalili, jakie zjawisko czy obiekt odpowiadają za tajemnicze światła, które w miniony piątek obserwowane były nad Trójmiastem, a także w kilku innych miejscach Polski. Od tego czasu w sieci pojawiło się wiele teorii, ale każda miała jakieś "braki", które nie pozwalały uznać jej za wiążącą.

W sieci pojawiło się wiele nagrań i zdjęć z tajemniczych piątkowych wydarzeń na niebie
W sieci pojawiło się wiele nagrań i zdjęć z tajemniczych piątkowych wydarzeń na niebieFacebook/Anatol Lipiński123RF/PICSEL

W miniony weekend informowaliśmy, że uwagę mieszkańców Trójmiasta, a także innych regionów naszego kraju (facebookowy profil Paranormalna Polska twierdzi, że ma sygnały również od mieszkańców Poznania, Częstochowy czy Rzeszowa), zwróciło nietypowe zjawisko na niebie, a mowa o tajemniczych obiektach, które wyglądały, jakby płonęły. Pojawiły się w piątek przed godziną 19:00 i można je było obserwować przez ok. godzinę.

Z miejsca ruszyła lawina potencjalnych rozwiązań zagadki, i tak część użytkowników sugerowała, że mogły to być wojskowe flary, choć te zazwyczaj płoną krócej niż "spektakl" był widoczny na niebie. Inni uważali, że był to balon meteorologiczny, który na ciemnym niebie osiągnął na tyle dużą wysokość, że odbijał promienie słoneczne, a jeszcze kolejni wskazywali na kosmiczne śmieci płonące w atmosferze.

Zagadka tajemniczych świateł

Co ciekawe, nie jest to pierwszy raz, kiedy takie światła zwracają uwagę internautów, bo w sieci nie brakuje podobnych nagrań z różnych części świata - jedno z najnowszych dotyczy zgrupowania ponad 100 świateł nad Wielką Brytanią. Pikanterii sprawie dodaje zaś fakt, że większość pozostała bez wyjaśnienia.

Czy podobnie będzie z polskimi? Serwis trojmiasto.pl postanowił zweryfikować najpopularniejsze z krążących w sieci teorii i poprosił o komentarz kilka kompetentnych instytucji, tj. służby ratownicze, Marynarkę Wojenną, Straż Graniczną czy przedstawicieli spółki Orlen, do której należą platformy wiertnicze. Co powiedzieli eksperci?

Eksperci o "płonących obiektach"

Orlen nie odnotował żadnych nietypowych zdarzeń na swoich platformach, ale służby ratownicze poinformowały, że mniej więcej w tym czasie na wodach Zatoki Gdańskiej prowadzona była akcja ratownicza dotycząca kierującego skuterem wodnym, który wyruszył z Helu i chciał dopłynąć do Górek Zachodnich. W akcji udział brały Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa (SAR), Straż Graniczna oraz Marynarka Wojenna, co oznacza dużo sprzętu, który może "świecić". 

Postanowiliśmy dopytać o tę sprawę oficera prasowego Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej, który potwierdził, że "w dniu 20.09 (piątek) w godzinach 19.58-21.05 załoga dyżurna śmigłowca W-3 WARM z 43 BLotM realizowała zadanie poszukiwania rozbitków ze skuterów wodnych". Dodał też, że w trakcie realizacji zadania została ona odwołana, ponieważ poszukiwani zostali odnalezieni przez jednostki pływające SAR i Morskiego Oddziału Straży Granicznej biorące udział w akcji, ale zaznaczył, że światła nie były z pewnością związane z prowadzoną akcją:

Jednakże z całą pewnością należy stwierdzić, że światła, które zostały zarejestrowane, nie były związane z prowadzoną akcją, ponieważ: po pierwsze nie zgadza się czas, po drugie śmigłowiec ma zamontowany z przodu reflektor, SX 16-szperacz, który nie daje tego typu emisji światła
mówi czasowo pełniący obowiązki kpt. mar. Marcin Kołodziejski, oficer prasowy BLMW.

W dalszej części swojej wypowiedzi odniósł się także do naszego pytania o to, czy za zjawisko mogły odpowiadać drony, szczególnie że jego szeroka widoczność sugeruje, że musiało chodzić o naprawdę duży obiekt: "W tym dniu 20.09 w godzinach 18.30-21.00 mieliśmy trzy zgłoszenia dotyczące wykonywania operacji z użyciem systemu bezzałogowego statku powietrznego (dron) w przestrzeni odpowiedzialności wojskowych organów". Co to oznacza? Nie jest to wprawdzie bezpośrednie potwierdzenie, ale drony to na ten moment najbardziej prawdopodobny scenariusz.

Dron, kosmiczne śmieci, a może coś jeszcze innego?

I zdaje się go potwierdzać również specjalistka ds. naukowych w zakresie astronomii z gdańskiego Hevelianum, Bogna Pazderska, która zauważa w komentarzu dla trojmiasto.pl, że "nie wygląda to jak żadne znane nam zjawisko astronomiczne. Raczej jak urządzenie stworzone ręką człowieka".

Może to oznaczać zarówno latające bezzałogowce, jak i pozostałości rakiet odrzucone po starcie i płonące w atmosferze, a w piątek miały miejsce aż cztery loty kosmiczne, w tym trzy w Chinach, a jak wiemy Państwo Środka - pomimo ogromnych postępów kosmicznych tego kraju - wciąż nie korzysta z rozwiązań pozwalających na kontrolowane sprowadzenie choćby części fragmentów na Ziemię, więc odłamki rakiet regularnie "spadają nam na głowy".

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

***

Co myślisz o pracy redakcji Geekweeka? Oceń nas! Twoje zdanie ma dla nas znaczenie.

SpaceX "Polaris Dawn": Jared Isaacman pierwszym prywatnym obywatelem w przestrzeni kosmicznejAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas