W USA powstaje prototyp samolotu, który rozpędzi się do 6000 km/h

Lata 20. XXI wieku przebiegną pod znakiem nowych, rewolucyjnych silników do samolotów, które uczynią z nich nie tylko maszyny ekologiczne, ale również pozwolą poruszać się z ogromnymi prędkościami.

Pentagon i NASA rozwijają obecnie kilka projektów napędów naddźwiękowych na potrzeby samolotów wojskowych i pasażerskich przyszłości. Nie jest tajemnicą, że do łask wracają silniki strumieniowe, znane dobrze entuzjastom lotnictwa z np. kultowego SR-71 Blackbird. Nowe jednostki mają być jednak znacznie wydajniejsze, a przez to o wiele szybsze.

Armia USA zainteresowała się ostatnio bardzo dobrze zapowiadającym się projektem firmy Hermeus z siedzibą w Atlancie. Inżynierowie testują tam z powodzeniem silnik pracujący w cyklu mieszanym. Łączy on w sobie zarówno atrybuty silnika turboodrzutowego, jak i strumieniowego. Takie napędy, które się uzupełniały, miały np. SR-71, ale nowy silnik będzie znacznie wydajniejszy.

Reklama

Silnik turboodrzutowy zasysa powietrze z przodu i wypycha je wraz ze spalinami z tyłu, w celu wytworzenia ciągu, który wystarcza by nadać prędkość poddźwiękową, natomiast silnik strumieniowy włącza się przy prędkości bliskiej dźwięku i zaczyna wtłaczać większą ilość powietrza do silnika, przez co wytwarza się jeszcze większy ciąg. Pozwala on rozpędzić samolot od prędkości 5 razy większej od dźwięku.

Hermeus rozwiązał też problem gwałtownego wzrostu temperatury silnika w trakcie największego obciążenia, za pomocą chłodnicy wstępnej, która chłodzi powietrze, zanim dostanie się do komory spalania silnika.

Przynajmniej tak twierdzą inżynierowie. Ich jednostka będzie mogła rozwijać prędkość ponad 6000 km/h, czyli blisko 2 razy więcej od najszybszych samolotów na świecie, w tym właśnie SR-71 czy jego prekursora, czyli A-12. Pentagon prawdopodobnie chce zbudować nowy Air Force One dla prezydenta USA, który pozwoli mu i jego świcie poruszać się po całej planecie w krótkim czasie.

Obecnie lot z Nowego Jorku do Londynu trwa ok. 7 godzin. Nowy samolot prezydenta USA miały pokonać tę trasę w niecałe 90 minut. Ten fakt miały zagwarantować głowie najpotężniejszego mocarstwa na świecie o wiele większe bezpieczeństwo w swoich podróżach i możliwość częstszych wizyt w różnych krajach. Obecnie to właśnie wielogodzinne przeloty na pokładach samolotów są największych utrapieniem polityków.

Źródło: GeekWeek.pl/Hermeus / Fot. Hermeus

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy