To wina piersi. Kobiety nie dostają na czas resuscytacji
Jak sugerują wyniki nowego badania, kobiety nie mogą liczyć na równe traktowanie w zakresie resuscytacji, więc ich zdrowie i życie jest bardziej zagrożone niż mężczyzn. Wszystko przez obawy przed dotykaniem kobiecej klatki piersiowej, które prowadzą do sytuacji, że znacznie rzadziej otrzymują RKO po utracie przytomności.
Świadkowie rzadziej udzielają kobietom resuscytacji krążeniowo-oddechowej (RKO) w miejscach publicznych z powodu obaw o dotykanie ich piersi. Tak wynika z nowego badania przeprowadzonego przez St John Ambulance, które wykazało, że prawie jedna czwarta z 1000 ankietowanych Brytyjczyków stwierdziła, że rzadziej podejmie się wykonania RKO na kobiecie w miejscu publicznym.
Przypomnijmy, że resuscytacja krążeniowo-oddechowa (RKO) to zespół czynności stosowanych u poszkodowanego, u którego wystąpiło nagłe zatrzymanie krążenia, czyli ustanie czynności serca z utratą świadomości i bezdechem. Celem resuscytacji jest utrzymanie przepływu krwi przez mózg i mięsień sercowy oraz przywrócenie czynności własnej układu krążenia, a jej natychmiastowe rozpoczęcie przez świadków zwiększa prawdopodobieństwo przeżycia trzykrotnie.
I to naprawdę ważne, bo nagłe zatrzymanie krążenia poza szpitalem powoduje śmierć u ok. 90 proc. osób, które go doświadczają. Tymczasem problem z "dotykaniem" kobiecej klatki piersiowej podczas RKO mają nie tylko mężczyźni, z których aż jedna trzecia obawia się, że zostanie oskarżona o "niewłaściwe" zachowanie, bo ok. 13 proc. kobiet również podziela te obawy.