To wina piersi. Kobiety nie dostają na czas resuscytacji
Jak sugerują wyniki nowego badania, kobiety nie mogą liczyć na równe traktowanie w zakresie resuscytacji, więc ich zdrowie i życie jest bardziej zagrożone niż mężczyzn. Wszystko przez obawy przed dotykaniem kobiecej klatki piersiowej, które prowadzą do sytuacji, że znacznie rzadziej otrzymują RKO po utracie przytomności.

Świadkowie rzadziej udzielają kobietom resuscytacji krążeniowo-oddechowej (RKO) w miejscach publicznych z powodu obaw o dotykanie ich piersi. Tak wynika z nowego badania przeprowadzonego przez St John Ambulance, które wykazało, że prawie jedna czwarta z 1000 ankietowanych Brytyjczyków stwierdziła, że rzadziej podejmie się wykonania RKO na kobiecie w miejscu publicznym.
Przypomnijmy, że resuscytacja krążeniowo-oddechowa (RKO) to zespół czynności stosowanych u poszkodowanego, u którego wystąpiło nagłe zatrzymanie krążenia, czyli ustanie czynności serca z utratą świadomości i bezdechem. Celem resuscytacji jest utrzymanie przepływu krwi przez mózg i mięsień sercowy oraz przywrócenie czynności własnej układu krążenia, a jej natychmiastowe rozpoczęcie przez świadków zwiększa prawdopodobieństwo przeżycia trzykrotnie.
Kobiety rzadziej dostają RKO. To wina piersi
I to naprawdę ważne, bo nagłe zatrzymanie krążenia poza szpitalem powoduje śmierć u ok. 90 proc. osób, które go doświadczają. Tymczasem problem z "dotykaniem" kobiecej klatki piersiowej podczas RKO mają nie tylko mężczyźni, z których aż jedna trzecia obawia się, że zostanie oskarżona o "niewłaściwe" zachowanie, bo ok. 13 proc. kobiet również podziela te obawy.
I podobnie jest z tzw. zaawansowanymi zabiegami resuscytacyjnymi, które zakładają m.in. użycie defibrylatora. Aż 38 proc. zapytanych w ankiecie osób przyznało, że czułoby się nieswojo, używając defibrylatora na kobiecie, ponieważ jego elektrody muszą być umieszczone na gołej skórze w okolicy klatki piersiowej. Prawie połowa mężczyzn i około jedna trzecia kobiet stwierdziła, że czułaby się mniej komfortowo, używając defibrylatora na kobiecie i wiedząc, że wymagane może być zdjęcie jej ubrania, w tym biustonosza.
Obawy o "niewłaściwy dotyk"
Badanie sugeruje więc, że tabu związane z kobiecą klatką piersiową tworzy "niepokojącą różnicę płciową" w dostępie do pomocy medycznej w nagłych przypadkach - tylko 68 proc. kobiet ma szansę otrzymać RKO od świadków w porównaniu do 73 proc. mężczyzn.
Są jednak i dobre wieści, bo raport sugeruje, że odpowiednie szkolenie mogłoby rozwiązać problem, ponieważ około dwie trzecie wszystkich respondentów stwierdziło, że czułoby się bardziej komfortowo w takiej sytuacji, gdyby otrzymało właściwe przeszkolenie i wsparcie.
W związku z tym St John Ambulance, czyli opierająca się na wolontariacie organizacja ucząca i zapewniająca pierwszą pomoc, pogotowie ratunkowe i usługi ratownictwa medycznego, rozpoczęła kampanię edukacyjną mającą na celu wyeliminowanie tych niepokojących nierówności. Jak przekonuje jednak jej menedżer ds. doświadczeń społecznych, Jordan Davison, w takich okolicznościach zawsze lepiej zrobić cokolwiek niż nic:
Niezależnie od płci, jeśli chodzi o resuscytację krążeniowo-oddechową, każde "ciało" jest takie samo, technika jest taka sama i każdy zasługuje na możliwie największą szansę na przeżycie.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!