We własnych domach oddychamy groźnym dla zdrowia mikroplastikiem
Choć wydaje się, że dom to najlepsze miejsce, aby schronić się przed zanieczyszczeniem powietrza, to jednak właśnie tam wdychamy największe ilości mikroplastików.
Smog to nie jedyne zagrożenie, czyhające na nas z każdym wdechem powietrza. Niemal wszędzie, gdzie się znajdujemy, unoszą się niewielkie granulki mikroplastików, które pochodzą z przedmiotów powszechnego użytku.
Mikroplastiki uwalniane są nie tylko z plastikowych butelek bezpośrednio do napojów, ale także możemy je znaleźć w wodzie z kranu. W naszych domach jest ich pełno we wszystkich tworzywach sztucznych, a także w odzieży czy w materiałach, z których produkuje się meble.
Cząstki unoszą się w powietrzu, gdy działają na nie promienie słoneczne, ciepło lub tarcie. Szczególnie groźne są sztuczne włókna w ubraniach, które potrafią się unosić w powietrzu dłużej, a przez to dłużej je też wdychamy.
Lekarze ostrzegają, że włókna, które mają mniej niż kilka milimetrów mogą wnikać do płuc, gdzie mogą wywoływać poważne zmiany w układzie oddechowym, nerwowym i odpornościowym. Nie można wykluczyć, że rosnąca liczba nowotworów jest właśnie zasługą mikroplastików.
Włókna mikroplastiku. Fot. Abigail Barrows/Twitter @savingoceans.
Co więcej, w powietrzu do mikroplastików przyczepiają się inne zanieczyszczenia, np. spaliny, a także bakterie i wirusy, które mogą się przedostawać do układu krwionośnego poprzez tkankę płucną. Nasze płuca nie są odporne na pochłanianie tak niewielkich drobin, które nie są pochodzenia naturalnego.
Najbardziej zagrożone są dzieci, ponieważ ich płuca dopiero się rozwijają, a podwyższona aktywność sprawia, że często mają kontakt chociażby z zabawkami z tworzywa sztucznego, które biorą do ust. Aż strach pomyśleć, że podłoga to istne siedlisko opadających mikroplastików. Badania wykazują, że dziecko może pochłaniać rocznie nawet ponad 3 tysiące drobin plastiku.
Sprawa jest poważna, bo mikroplastik może dostawać się do naszych organizmów z każdym łykiem wody butelkowanej. WHO sprawą zainteresowało się po śledztwie dziennikarzy z Orb Media. Przeprowadzili oni eksperymenty na Uniwersytecie Stanowym w Nowym Jorku w Fredonii z wodą mineralną i źródlaną sprzedawaną w sklepach w plastikowych butelkach.
Pod lupę wzięto 259 butelek PET wody 19 różnych marek kupionych w dziewięciu krajach. Analizy wykazały, że w aż 90% z nich znajduje się mikroplastik. Wykryto to na podstawie barwnika o nazwie Nile Red, który wiąże się z pływającymi kawałkami plastiku. Naukowcy wykryli średnio 10 plastikowych cząsteczek w każdym litrze wody. Miały one wielkość większą, niż grubość ludzkiego włosa.
We własnych domach oddychamy groźnym dla zdrowia mikroplastikiem. Fot. Pxhere.
Światowa Organizacja Zdrowia chce sprawdzić, czy tak jest w rzeczywistości i czy spożywanie takich substancji ma wpływ na zdrowie ludzi ją pijących. Nie ma żadnych regulacji, które określałby, ile cząsteczek plastiku może znajdować się w butelkowanej wodzie. Producenci nie muszą więc badać wody pod tym kątem.
To zrozumiałe, że ludzie słysząc o plastiku wypijanym z wodą, są zaniepokojeni jego wpływem na swój organizm. Dlatego chcemy to sprawdzić - powiedział Bruce Gordon, koordynator zespołu badawczego Światowej Organizacji Zdrowia.
Niestety, w czasach, gdy pastik jest powszechny, bardzo trudno jest unikać z nim kontaktu. To problem globalny, z którym będziemy musieli się w niedalekiej przyszłości zmierzyć. Czy znajdziemy jego zdrowszy substytut zanim będzie za późno?
Źródło: GeekWeek.pl/Światowe Forum Gospodarcze / Fot. Wikipedia/PxHere