Wykorzystują lukę prawną, by selekcjonować zarodki według cech genetycznych
Brytyjskie pary wykorzystują lukę prawną, by klasyfikować swoje zarodki według potencjalnego współczynnika inteligencji, wzrostu czy stanu zdrowia. Taka bazująca na DNA ocena nie jest dozwolona w lokalnych klinikach leczenia niepłodności, które wyrażają naukowe i etyczne zastrzeżenia wobec tej praktyki, ale pacjenci korzystają z możliwości dostępnych za granicą.

Jak informuje dziennik The Guardian w swojej ekskluzywnej publikacji, w Wielkiej Brytanii rośnie liczba par poddających się zapłodnieniu in vitro, które korzystają z luki prawnej, by klasyfikować swoje zarodki na podstawie przewidywanych cech genetycznych. Bo choć tamtejsze przepisy nie pozwalają klinikom na wykonywanie tego typu badań, pacjenci mogą żądać dostępu do surowych danych genetycznych zarodków i przesyłać je za granicę w celu analizy.
Kontrowersyjna selekcja zarodków
Zjawisko dotyczy tzw. poligenicznego testowania zarodków, czyli metody, w której specjalne algorytmy analizują tysiące wariantów DNA, by oszacować prawdopodobieństwo wystąpienia określonych cech lub chorób. Zastosowanie tej technologii w kontekście IVF jest jednak przedmiotem intensywnej debaty - zarówno z powodu ograniczeń naukowych, jak i wątpliwości natury bioetycznej.
Według doniesień, niektóre brytyjskie pary współpracują z amerykańską firmą Herasight, która za około 50 tys. dolarów oferuje kompleksową ocenę nieograniczonej liczby zarodków. Analiza obejmuje m.in. prognozowane IQ, płeć, wzrost oraz ryzyko chorób serca, nowotworów, alzheimera i schizofrenii. Firma twierdzi, że przeciętny "zysk" w zakresie IQ wynosi sześć punktów dla par dysponujących pięcioma zarodkami.
Po wiedzę do USA
Choć Herasight podkreśla, że nie współpracuje bezpośrednio z klinikami IVF i działa zgodnie z przepisami o ochronie danych osobowych, brytyjskie środowisko medyczne wyraża poważne obawy. Dr Cristina Hickman, embriolog i założycielka londyńskiej kliniki Avenues, określiła sytuację mianem "prawnego i etycznego chaosu", zwracając uwagę, że szybki rozwój technologii wyprzedza możliwości regulacyjne państwa.
Zgodnie z brytyjskim prawem, testy genetyczne zarodków mogą być wykonywane wyłącznie w przypadku poważnych chorób dziedzicznych, jak choroba Huntingtona, anemia sierpowata czy mukowiscydoza. Urząd ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka (HFEA) uznaje testy poligeniczne za nielegalne w kontekście selekcji zarodków i przypomina, że kliniki nie mogą kierować się życzeniami pacjentów w wyborze embrionów na podstawie ich wyników genetycznych.
Eksperci mają wątpliwości
Eksperci ostrzegają, że praktyka ta może prowadzić do społecznych nierówności i genetycznej selekcji elit, gdzie dostęp do "ulepszonych" genetycznie potomków mieliby wyłącznie najbogatsi. Europejskie Towarzystwo Genetyki Człowieka (ESHG) uznało metodę za "niesprawdzoną i nieetyczną", wskazując, że wiarygodność prognoz dotyczących złożonych cech, jak inteligencja czy zdrowie psychiczne, pozostaje ograniczona.
Te firmy działają w obszarze niepewnej nauki, w emocjonalnie bardzo delikatnym kontekście. Niektórzy rodzice mogą nie oprzeć się pokusie wyboru "najlepszego z możliwych dzieci", ale trudno będzie sprostać takim oczekiwaniom
Poligeniczne testowanie zarodków, choć wciąż eksperymentalne, staje się zdaniem badaczy elementem nowej fali biotechnologicznego "posthumanizmu", w którym granice między medycyną prewencyjną a projektowaniem genetycznym dzieci zaczynają się zacierać. Zdaniem ekspertów to moment, w którym prawo, nauka i etyka muszą zareagować błyskawicznie.



![[QUIZ] tylko dla kosmicznych geeków. Tajemnice grudniowego nieba](https://i.iplsc.com/000M1M5HAUGP6SEO-C401.webp)





