Koniec z nartami? Zmiany klimatu dobiją branżę turystyczną
Nie wyobrażacie sobie zimy bez jazdy na nartach lub snowboardzie? Niestety dane klimatyczne wskazują, że z kolejnymi dekadami zimy są coraz krótsze, a śniegu coraz mniej. Ratunkiem jest m.in. naśnieżanie, ale by było możliwe techniczne i opłacalne, też muszą być spełnione pewne warunki. Jak wygląda przyszłość turystyki narciarskiej?
Kiedy temperatura spada poniżej zera stopni Celsjusza, a za oknem zaczyna prószyć śnieg, szybko podnosimy się z jesiennego marazmu. Skrzypiący pod nogami biały puch aż zachęca do dłuższego spaceru czy wyjścia na sanki. To także wyczekiwany przez branżę turystyczną moment, wówczas w trasę ruszają miłośnicy białego szaleństwa, a pokoje hotelowe i restauracje zapełniają się przyjezdnymi. Ale turystyka narciarska nie ogranicza się wyłącznie do obszarów górskich. Na terenie (lub pobliżu) niektórych miast niewielkie wzniesienia także zamieniane są na stoki narciarskie, dzięki czemu nie trzeba planować długiego i drogiego wyjazdu, a można zrelaksować się w weekend, a nawet w tygodniu po pracy.
Niestety w ostatnim czasie często zamiast śniegu obserwujemy opady deszczu, a przedsiębiorcy liczą straty, zwłaszcza gdy muszą nieustannie ponosić koszty naśnieżania lub (co chyba gorsze), nie ma nawet takiej możliwości przez zbyt wysokie temperatury. Cierpią także profesjonalne sporty zimowe. Jak zorganizować biegi narciarskie, gdy śniegu jak na lekarstwo? Albo jak skakać na skoczni, gdy spod śniegu wyłania się ziemia?
Klimat zmienia sporty narciarskie. Coraz mniej śniegu
Naukowcy przewidują, że roczna liczba dni z pokrywą śnieżną we wszystkich regionach narciarskich drastycznie zmniejszy się w wyniku zmian klimatu, a jeden na osiem ośrodków narciarskich straci całą naturalną pokrywę śnieżną w tym stuleciu. Już teraz wiele popularnych kurortów narciarskich odczuwa skutki zmian klimatycznych, które obejmują m.in. mniejsze opady śniegu.
Jedno z badań, kierowanych przez Veronikę Mitterwallner z University of Bayreuth w Niemczech obejmowało analizę zmian klimatycznych na roczną naturalną pokrywę śnieżną w siedmiu regionach narciarskich: Alpach Europejskich, Andach, Appalachach, Alpach Australijskich, Alpach Japońskich, Alpach Południowych (w Nowej Zelandii) i Górach Skalistych, przy czym Europa stanowiła największy rynek narciarski.
Wykorzystując dane klimatyczne, wykonali kilka scenariuszy. W tym o najwyższych emisjach zanieczyszczeń 13 proc. obszarów narciarskich straci całą naturalną pokrywę śnieżną najpóźniej do 2071 r. (ale część z nich może stracić już do 2071 r.). 20 proc. straci ponad połowę dni z pokrywą śnieżną w roku 2100. W przypadku Alp Europejskich średnia liczba dni z pokrywą śnieżną zmniejszy się o 42 proc.
– W minionym stuleciu średni zasięg sezonowej pokrywy śnieżnej na półkuli północnej zmniejszył się z 32 mln km kw. do 29 mln km kw. – informuje w mailu do GeekWeeka prof. Krzysztof Migała z Zakładu Klimatologii i Ochrony Atmosfery Uniwersytetu Wrocławskiego. – W Europie w latach 1980-2010 zapas wody w pokrywie śnieżnej obserwowany w marcu spadał o ok. 9 proc. na dekadę – dodaje.
Brak śniegu zimą. Co zrobią ośrodki narciarskie?
Według niemieckich badaczy zmniejszająca się pokrywa śnieżna można skłonić ośrodki narciarskie do przeniesienia się lub rozszerzenia działalności na obszary mniej zaludnione, co potencjalnie zagraża roślinom i zwierzętom alpejskim, które i tak są już narażone na obciążenia związane ze zmianą klimatu. Z kolei te, które postawią na sztuczne naśnieżanie, muszą liczyć się z realnym spadkiem rentowności.
W wielu obszarach będzie coraz mniej śniegu zimą. Ciepłe zimy i gwałtowne ocieplenia powodują, że jeździmy na oblodzonym śniegu i gdyby nie coraz tańsze i coraz powszechniejsze sztuczne naśnieżanie to masowe narciarstwo skończyłoby się pod koniec XX wieku.
Francuscy i austriaccy naukowcy w publikacji „Climate change exacerbates snow-water-energy challenges for European ski tourism" wykazali, że 53 proc. ośrodków narciarskich w Europie będzie zmuszona do stałego, sztucznego naśnieżania obiektów, jeśli globalna temperatura powietrza wzrośnie o 2 st. C. Jeśli podgrzejemy atmosferę o 4 st. C., problem dotknie 98 proc. ośrodków.
- Z pewnością ostatnie zimy niezaprzeczalnie udowodniły, że ocieplenie klimatu zdecydowanie skraca czas występowania pokrywy śnieżnej i jej średnią wysokość. Dotyczy to także obszarów górskich i podgórskich, co dość mocno odczuły m.in. kurorty narciarskie. Te zmiany w zdecydowanie większym stopniu dotykają gór niskich i średnich, gdzie nawet sztuczne naśnieżanie stoków już obecnie nie zawsze pozwala na rozwiązanie problemu braku śniegu na stokach – napisał w mailu do GeekWeeka dr Bartosz Czernecki z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Problem ośrodków narciarskich w Polsce
Większość badań koncentruje się (co zrozumiałe) na ośrodkach górskich. Zdecydowanie pierwszymi poszkodowanymi będą przedsiębiorcy działający na nizinach i obszarach wyżynnych, gdzie temperatura będzie wyższa i nie pozwoli na naśnieżanie. W dalszej kolejności problemy pojawią się na stokach u podnóży gór. Wydaje się, że ratunkiem mogą być trasy znajdujące się w wyższych partiach, jak np. stok na Hali Szrenickiej w pobliżu Szklarskiej Poręby. Zróbmy szybkie obliczenia. Wraz z wysokością temperatura powietrza spada o ok. 0,6 st. C na każde 100 m, zaś w przypadku powietrza suchego, jest to spadek o 1 st. C/100 m. Nie jesteśmy na pustyni, więc przyjmijmy tę pierwszą wartość.
Dolna stacja kolejki linowej u podnóży Szrenicy w Szklarskiej Porębie znajduje się na wysokości 710 m n.p.m. Schronisko na Hali Szrenickiej jest na wysokości 1200 m n.p.m., a więc różnica pomiędzy punktami to 500 m (nie jesteśmy na maturze z geografii, więc na nasze potrzeby uprościmy sobie obliczenia, zaokrąglając wysokości do 700 m n.p.m.). Czy to wystarczająco dużo? Proste obliczenia dają nam różnicę temperatury zaledwie 3 st. C. W miarę spadku wilgotności ta różnica będzie nieco większa, jednak nie przekroczy 5 st. C. Nie powinniśmy więc oczekiwać, że mając u podnóży wyższą temperaturę, utrzyma nam się śnieg. A co o zimie w polskich górach mówią twarde dane klimatyczne?
– Jeśli spojrzymy na dane dla Kasprowego Wierchu od lat 60. ubiegłego wieku to okazuje się, że średnia grubość pokrywy śnieżnej podczas meteorologicznej zimy (XII-II) nie ulega znaczącym zmianom i uzyskane trendy zmian nie są istotne statystycznie. Zupełnie inaczej wygląda to u podnóża Tatr i w niższych górach. Przykładowo, w Zakopanem od lat 80. XX w. średnia grubość pokrywy śnieżnej spada w tempie ok. 1 cm co 5 lat. Ta z pozoru mała wartość przekłada się jednak na spadek średniej wysokości pokrywy śnieżnej z ok. 26 cm (w latach 80.) do 17 cm obecnie. Bardziej dotkliwie widać to przede wszystkim biorąc pod uwagę liczbę dni z określoną miąższością pokrywy śnieżnej. Takich dni z wysokością pokrywy pow. 10 cm ubywa w Zakopanem w tempie ok. 5 dni na 10 lat, więc np. w perspektywie 30-40 lat takiej prawdziwej zimy ubyło nam już niespełna miesiąc. Dodatkowo, te długofalowe trendy zmian zdecydowanie przyspieszają w ostatnich dekadach – wyjaśnia dr Czernecki.
Obserwuje się także częstsze, ale krótsze epizody z obfitymi opadami śniegu, po których przychodzą gwałtowne roztopy, co potwierdza fizyczną hipotezę antropogenicznych zmian klimatu, na co zwraca uwagę poznański meteorolog.
Prof. Migała przytacza z kolei dane dla położonej w Sudetach Śnieżki, gdzie średnia długość okresu z temperaturą powyżej 0 st. C wzrosła ze 130 dni w 1912 r. do 233 dni w 2009 r. Średnia długość okresu z temperaturą powyżej 0 st. C spadła z 235 dni w 1912 r. do 132 dni w 2009 r.
Zobacz również:
Co zrobić, gdy nie ma śniegu?
Jeśli brakuje naturalnego śniegu, można wspomóc się naśnieżaniem, które wykonuje się już od +1 st.C. Warunek jest jednak taki, że wówczas musi być dość niska wilgotność. Im jest ona wyższa, tym potrzeba niższej temperatury, aby wyprodukować śnieg, więc nie zawsze jest to możliwe. Patrząc na mapę klimatu Polski, a dokładnie przebieg izoterm w styczniu, zdecydowanie uprzywilejowane są regiony we wschodniej części kraju. Tam niższa średnia temperatura (mówimy o obszarach nizinnych i wyżynach) zimą może pozwolić na sztuczne naśnieżanie, które przyniesie zysk. Klimat zachodniej Polski, łagodzony przez wpływ Atlantyku oraz północnej, gdzie widać pływ wód Bałtyku, może uniemożliwiać uruchamianie stoków na tak długi okres, aby były one rentowne.
Pozostaje jeszcze inwestycja w sztuczne, całoroczne maty igielitowe. Można je zamówić nawet w kolorze białym, dzięki czemu z oddali nawet latem stok będzie wyglądał jak pokryty śniegiem. Ale czy rzeczywiście takie rozwiązanie będzie tworzyło zimowy klimat i przyciągnie turystów? No, chyba że nie będziemy mieli innego wyboru.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!