20 tys. ścieżek podmorskiej żeglugi

Po klęsce Tamilskich Tygrysów kolumbijskie kartele narkotykowe to jedyna "partyzantka" świata dysponująca własną flotą okrętów podwodnych.

Podejrzany o przemyt macha ręką w kierunku helikoptera straży przybrzeżnej, sierpień 2007
Podejrzany o przemyt macha ręką w kierunku helikoptera straży przybrzeżnej, sierpień 2007AFP

Większość z nich nie kwalifikuje się jednak jako typowe łodzie podwodne. Są to tak zwane okręty półzanurzalne. Mają możliwość częściowego zanurzenie kadłuba, dlatego wyglądają jak wynurzony okręt podwodny. Ale w przeciwieństwie do łodzi podwodnych nie mogą całe zanurzyć się pod wodę.

Moda na łodzie powróciła w wielkim stylu

- Od dawna krążyły plotki, że kolumbijska kokaina płynie do nas pod wodą.Traktowaliśmy je jako miejskie legendy. Mieliśmy dane wywiadowcze, ale traktowaliśmy je sceptycznie. Do czasu, gdy sami zaczęliśmy wyławiać łodzie - opowiada Jay Bergman, regionalny dyrektor Administracji Legalnego Obrotu Lekarstw (DEA).

Ze względu na to, że ledwie wystają ponad powierzchnię morza, te łodzie są prawie niewykrywalne dla radarów. Załoga bardzo łatwo może opuścić statek i udawać rozbitków czy nielegalnych emigrantów. Mają też możliwość wyrzucenia całego ładunku do oceanu.

Kolumbia wytwarza 600 ton kokainy rocznie, co według danych ONZ stanowi 60 proc. światowej produkcji. Według amerykańskiej straży przybrzeżnej przynajmniej 32 proc. przemytu do Stanów odbywa się za pomocą półzanurzalnych łodzi. W każdej płynie od 6 do 10 ton narkotyku. Oprócz nich, ale na zdecydowanie mniejszą skalę, przemytnicy używają też szybkich łodzi motorowych czy kutrów rybackich.

Według admirała Hernando Willsa z kolumbijskiej marynarki "moda na łodzie powróciła dwa lata temu". Statystyki to potwierdzają - od pierwszego wyłowienia takich łodzi w 1993 roku do dnia dzisiejszego znaleziono 46 łódek, w tym aż 13 w 2009 roku. "Światowy rekord" (określenia DEA) w przechwycie kokainowego ładunku to 7 łodzi przechwyconych przez armię amerykańską i 1 łódka pojmana przez Meksykanów w ciągu jednego tygodnia tego roku.

"We All Live in a Cocaine Submarine"

Według szacunków kolumbijskiej marynarki i tak przynajmniej 400 ton kokainy o wartości ponad 6 miliardów dolarów dotarło już do celu.

Każda taka łódź, wykonana z włókien szklanych, kosztuje kartele od 500 tys. do 1 mln dolarów. Buduje się je w amatorskich stoczniach położonych w dżungli zachodniej Kolumbii. Płynąc cały czas blisko lądu pokonują całą Amerykę Środkową, mijają Meksyk i docierają do wybrzeży Stanów.

Z roku na rok są coraz lepiej wyposażone. - To są bardzo proste konstrukcje, ale z bardzo dobrą hydrodynamiką. Ich szkielet został zmodyfikowany i teraz potrafią płynąć naprawdę szybko - mówi Wills. Ale i tak załogi złożone z profesjonalnych marynarzy z racji wypchania po brzegi ładunkiem mają do dyspozycji spartańskie warunki. Muszą w nich wytrzymać od 8 do 10 dni podróży pod taflą wody.

Od października zeszłego roku mają jeszcze trudniej. Stany Zjednoczone zmieniły prawo tak, że teraz załoga może zostać skazana nawet, jeśli zdąży przed pojmaniem pozbyć się ładunku. - Teraz według naszego prawa przestępstwem jest samo podróżowanie taką łódką - tłumaczy Berman.

Nie sądzimy więc, żeby marynarze mieli czas na śpiewanie słynnego przeboju "Beatlesów" "Yellow Submarine". Mają natomiast czas Internauci. I tak w Sieci krąży filmik, na którym anonimowy Internauta śpiewa tę piosenkę z drobną przeróbka w refrenie - "We All Live in a Cocaine Submarine". A w tle lecą obrazki z przemytu kokainy na przemian ze zdjęciami znanych i lubianych gwiazd rozrywki.

Carlos Osorio, Michaela Cancela-Kieffer (AFP, tłum. i opr. ML)

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas