Amerykańska bomba w Świnoujściu. Wypalili ją żywym ogniem

Bomba pochodząca z czasów II wojny światowej zawierała materiał wybuchowy odpowiadający w przeliczeniu sile wybuchu 280 kilogramów trotylu /domena publiczna
Reklama

Na dnie Bałtyku nadal można znaleźć ślady obu wojen światowych. Nurkowie-minerzy Marynarki Wojennej zneutralizowali amerykańską bombę, znalezioną w centrum Świnoujścia.

Na początku października nurkowie-minerzy przeprowadzili neutralizację amerykańskiej bomby lotniczej AN-M65, którą znaleźli pracownicy firmy pogłębiającej tor wodny prowadzący ze Szczecina do Świnoujścia. Bomba pochodząca z czasów II wojny światowej zawierała materiał wybuchowy odpowiadający w przeliczeniu sile wybuchu 280 kilogramów trotylu.

Wezwani na miejsce nurkowie-minerzy 12. Dywizjonu Trałowców po oględzinach niewybuchu zdecydowali, że przewożenie go na poligon mogłoby być zbyt niebezpieczne ze względu na jego zły stan. Dotychczas każdy niewybuch znaleziony w świnoujskich kanałach czy w Zalewie Szczecińskim był podejmowany przez marynarzy i detonowany na morskim poligonie. Tym razem miało stać się inaczej.

Reklama

Bomba leżała na głębokości około 12 metrów, pomiędzy dwoma liniami przepraw promowych w centrum Świnoujścia. Wydobycie i wyjście z niebezpiecznym ładunkiem na pełne morze mogłoby okazać się zbyt niebezpieczne i wymuszałoby sparaliżowanie połowy miasta oraz ewakuację setek osób. Saperzy zdecydowali się zneutralizować niewybuch w nowatorski sposób.

Wypalili żywym ogniem

- Technikę tę stosujemy od pięciu lat używając systemów Vulcan i Pluton. Do tej pory jednak robiliśmy to na poligonach - mówił "Polsce Zbrojnej" kpt. mar. Piotr Nowak, dowódca Grupy Nurków Minerów 12. Dywizjonu Trałowców ze Świnoujścia.

Po wstępnym przygotowaniu bomby, oczyszczeniu, zabezpieczeniu przed falowaniem, saperzy przymocowali do jej powierzchni ładunek kumulacyjny Pluton, aktywowany drogą radiową. Już z brzegu marynarze uruchomili ładunek, który wypalił materiał znajdujący się w wewnątrz. Taka operacja trwa zwykle do kilku sekund. Dłuższe wypalanie może bowiem doprowadzić do eksplozji. Proces ten nazywa się deflagracją.

W tym przypadku skorupa bomby rozpadła się, a wypaleniu uległo około 50 procent materiałów wybuchowych. W niektórych przypadkach pozostałości wysadza się na miejscu, przy użyciu niewielkich ładunków. Tym razem zdecydowano się przekazać resztki bomby Patrolowi Rozminowania 8. Batalionu Saperów z Dziwnowa.


Zardzewiała śmierć

Mieszkańcy Świnoujścia nie odczuli większych niedogodności w związku z operacją marynarzy, a takich niewybuchów jest w miejskich kanałach bardzo dużo. 14 lipca i 12 sierpnia marynarze przeprowadzili operacje wydobycia brytyjskiej lotniczej miny morskiej typu Mark IV i bomby głębinowej typu Mk-XIII. Łącznie zawierały w sobie około 600 kg materiału wybuchowego. Wydobyli je nurkowie-minerzy z 12. Dywizjonu Trałowców i załoga trałowca ORP "Gopło" z 13. Dywizjonu Trałowców, na pokładzie którego zostały przetransportowane na poligon morski i tam zneutralizowane.

Najpoważniejszym zagrożeniem, które zostało zidentyfikowane w Świnoujściu jest brytyjska bomba Tallboy, znaleziona w Kanale Piastowskim. Waży 5,5 tony i zawiera w sobie niespełna 3 tony materiałów wybuchowych. Na razie marynarze szukają bezpiecznego sposobu na pozbycie się niebezpiecznego znaleziska. Być może również będzie zniszczona na miejscu znalezienia. Jednak tym razem być może nie obejdzie się bez ewakuacji.

Bałtyk jest wymarzonym morzem do prowadzenia wojny podwodnej i minowej. Stąd nie dziwią pozostałości po kolejnych konfliktach: od pierwszej wojny światowej, przez wojny z lat 1918-21, na drugiej wojnie światowej skończywszy. W międzyczasie wszystkie państwa bałtyckie "gubiły" tam miny, bomby lub torpedy.

- Szacuje się, że na dnie spoczywa wciąż od 60 do 80 tysięcy przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych, w tym min morskich, torped, bomb lotniczych, a także pocisków artyleryjskich i amunicji - mówił podczas uroczystości wodowania niszczyciela min "Albatros", były dowódca 13. Dywizjonu Trałowców, a obecnie Szef Oddziału Morskich Systemów Walki Inspektoratu Marynarki Wojennej, kmdr Piotr Sikora.

- Jak duże niebezpieczeństwo stanowią zalegające niewybuchy, pokazuje tragiczny wypadek sprzed dwóch dni - mówi oficer.

W morzu jest podobnie, dlatego tak istotny jest zakup nowych jednostek przeciwminowych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: marynarka wojenna | militaria
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy