Amerykański ruch oporu
"Czerwony świt" powstał w czasach, kiedy wybuch III wojny światowej wydawał się prawdopodobny.
Wizja niedalekiej przyszłości
Film "Czerwony świt" nakręcono w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, w czasach, kiedy w Polsce trwał stan wojenny, a ZSRR uchodziło za niemożliwy do skruszenia monolit, i wszelkie scenariusze III wojny światowej wydawały się jeszcze prawdopodobne. Produkcja powstała jako wizja niedalekiej przyszłości. Można jednak śmiało tę opowieść uznać za historię alternatywną.
Film jest typowym produktem swojej epoki - przykładem kina amerykańskiego w czasie prezydentury Ronalda Reagana, które było zupełnie inne niż antywojenna kinematografia lat siedemdziesiątych, tworzona pod wrażeniem klęski w Wietnamie.
Po wyzwaniu rzuconym przez Stany Zjednoczone Związkowi Radzieckiemu, który został przez prezydenta USA otwarcie nazwany "imperium zła", musiały powstawać filmy, w których Zachód był wyraźnie pozytywną stroną konfliktu, a amerykańska broń i żołnierze nie mieli sobie równych. Według takich właśnie założeń powstawały "Rambo II" i "Rambo III", "Top Gun" czy "Iron Eagle". Film "Czerwony świt", choć wpisuje się w ten kanon, po wieloma względami jest jednak wyjątkowy.
Aby fabuła nosiła cechy realizmu, twórca filmu - John Milius - nawiązał współpracę z dowódcą NATO i amerykańskim sekretarzem stanu Aleksandrem Haigiem. Poprosił ich o nakreślenie prawdopodobnego scenariusza, według którego Sowieci mogliby bezpośrednio uderzyć w Stany Zjednoczone. Oto co razem wymyślili.
Zakręt historii
Sowieci tymczasem także borykali się z kryzysem.
Szczególnym problemem okazały się katastrofalnie małe zbiory, a co za tym idzie - groźba rozruchów i rozpadu całego bloku wschodniego. Nadal jednak uważali, że są silni militarnie. Klęska w Afganistanie najwyraźniej nie miała miejsca, a rozpad sojuszu północnoatlantyckiego sta nowił bardzo sprzyjającą okoliczność, żeby uderzyć na Zachód.
Europę ZSRR zostawiło sobie na później. Sowieckie władze wiedziały, że w wypadku agresji na Stary Kontynent mogą spotkać się z ripostą USA. Stany Zjednoczone nie radziły sobie jednak najlepiej. Działania CIA, armii i różnych lobbystów nie były w stanie powstrzymać pochodu komunistycznych armii Kuby i Nikaragui. Łącznie osiągnęły one pół miliona żołnierzy i do końca lat osiemdziesiątych zdołały podbić słabe kapitalistyczne państewka: Salwador i Honduras. Fala komunizmu wtargnęła następnie do Meksyku, gdzie wybuchła krwawa rewolucja wspierana przez czerwone armie z Ameryki Południowej.
Sowieci planowali opanować środkowe i zachodnie obszary USA, czyli podzielić cały kraj na dwie części. Blitzkrieg nie powiódł się jednak. Jesienią tego samego roku oddziały nacierających z północy Rosjan zostały zatrzymane na 48. równoleżniku (granica USA z Kanadą) i były zmuszone tam przezimować. O wiele trudniej przedstawiała się sytuacja na południu, gdzie w ręce komunistów wpadły prawdopodobnie: Teksas, Oklahoma, Luizjana, Arkansas, znaczna część terenu Kansas, Missouri i Kolorado.
Po stronie "kapitalistów"
Zimą na przełomie 1989 i 1990 roku blitzkrieg zamienił się w walkę pozycyjną. Na froncie wciąż trwały starcia z udziałem lotnictwa taktycznego i wojsk pancernych. Było jednak jasne, że plan błyskawicznego pokonania USA się nie powiódł. Z dawnych sojuszników po stronie Stanów Zjednoczonych opowiedziała się jedynie Wielka Brytania, która już wczesną zimą miała kłopoty, spowodowane prawdopodobnie ciężkimi bombardowaniami.
Nieoczekiwanie po stronie "kapitalistów" stanęły także Chiny. Interpretując informacje podane w filmie, można wysnuć wniosek, że Sowieci zostali zaskoczeni takim obrotem spraw. Nie dysponowali odpowiednimi siłami do obrony, więc użyli przeciwko nim znaczącej części arsenału nuklearnego. Wczesną zimą 1989 roku przy życiu pozostało jedynie 600 milionów Chińczyków.
Akcja "Czerwonego świtu" nie kończy się wraz z finiszem III wojny światowej. Twórcy nie podali, ile czasu jeszcze się toczyła i kto zwyciężył. Wiadomo, że ludzkość przetrwała, nie użyto zatem broni atomowej w pełnym wymiarze, a Kolorado zostało wyzwolone. Wygląda więc na to, że Stany Zjednoczone albo okazały się zwycięzcą, albo przynajmniej wypchnęły agresorów z części zajętych uprzednio terenów.
Jedno jest pewne: III wojna światowa wiązała się z olbrzymią liczbą ofiar.
Maciej Szopa
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.