Będą problemy z myśliwcami F-35? Korea pokazuje, że możemy się na nich przejechać

Koreańczycy zgłaszają masę problemów ze swoimi myśliwcami F 35. Według nowych raportów samoloty, które odpowiadają za bezpieczeństwo Korei Południowej, nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań. Częściej bowiem niż patrolując nieba muszą być uziemione, ze względu na naprawy. Wobec przypadku Koreańczyków rodzi się więc pytanie, czy i polskiego lotnictwa nie czeka taki los, gdy otrzyma swoje F-35.

Rewelacje na temat koreańskich F-35 opublikował obecny członek partii rządzącej i generał w stanie spoczynku, Shin Won-sik. Zaprezentował najnowszy raport sił powietrznych swojego kraju, z którego wynika, że w ciągu okresu 18 miesięcy do tegorocznego czerwca, doszło aż do 234 przypadków oznaczenia myśliwca F-35 jako nienadającego się do operacji. Daje to średnio jeden przypadek utraty myśliwca na dwa dni. Rozpoczęło to dyskusję w Korei Południowej o faktycznym stanie ochrony powietrza, przed atakiem północnego sąsiada.

F-35, które siedzi w hangarze, a nie lata

Korea Południowa posiada w swoim arsenale 40 myśliwców Lockheed Martin F-35A. Ostatnie sztuki trafiły do kraju w styczniu tego roku. F-35 jest dla Korei Południowej niejako "cudowną bronią", którą często wykorzystuje się do pokazu siły przed północnym sąsiadem. Chociażby 25 marca tego roku po jednej z prób rakietowych Korei Północnej, dokonano oficjalnej prezentacji floty F-35 w bliskiej formacji.

Reklama

Teraz jednak okazuje się, że ta "cudowna broń" niekoniecznie jest w stanie bronić nieba. Według dokładnych danych z prezentowanego raportu, w sprawdzanym okresie myśliwce F-35 były uziemione 172 razy. Z tego 62 stanowiły przypadki, gdzie samolot mógł latać, ale np. z powodów technicznych nie był w stanie wykonać powierzonych mu misji. Statystyki te wypadają blado przy porównaniu z myśliwcami znacznie starszej generacji. Okazuje się, że leciwe myśliwce jak F-4E czy F-5 były uziemione tylko kolejno 26 i 28 razy. Same władze południowokoreańskich sił powietrznych inaczej interpretują raport, zaznaczając, że myśliwce miały osiągnąć operacyjność na poziomie 75%.

Raport podniósł w Korei Południowej dyskusję o faktycznej skuteczności F-35. Wskazywane jest, że tak dużo przypadków uziemienia F-35 są spowodowane wysokimi wymaganiami tych nowoczesnych myśliwców w ich utrzymanie i dokładne zaadaptowanie. Pokazuje to, że nawet tak rozwinięty pod względem techniki wojskowej kraj, jak Korea Południowa, ma poważne problemy utrzymaniem F-35.

Czy mamy się bać o polskie F-35?

Jaki więc los może czekać polskie F-35, które trafią na stan naszych sił powietrznych w 2026 roku? Zamówiliśmy 32 myśliwce, takiego samego rodzaju jak Koreańczycy. Wyczekujemy ich z niecierpliwością, ale nie ma co się oszukiwać, że nasza baza techniczna jest inna niż w Korei Południowej.

F-35 to samoloty piątej generacji, które wymagają bardzo zaawansowanych prac nad wdrożeniem ich w system sił powietrznych kraju, jak i utrzymaniem ich pełnej gotowości. W to prócz kwestii utrzymania sprawności technicznej wchodzi jeszcze zaznajamianie pilotów. Godzina eksploatacji F-35 wynosi 44 tysiące dolarów. Dla porównania w przypadku F-16 to ok. 25 tys. dolarów.

Nie bez powodu więc po ogłoszeniu wyboru F-35 jako samolotu nowej generacji dla Polski pojawiły się głosy, że sprawę modernizacji polskiego lotnictwa można byłoby załatwić w inny sposób. W porównaniu do Koreańczyków, wprowadzenie naszych F-35 ma być jednak lepiej rozłożone w czasie. Jak do Korei Południowej okres dostarczenia wszystkich myśliwców wyniósł 2 lata, tak my będziemy mieć 4.

Czy jednak to wystarczy, aby do naszego systemu sił powietrznych wprowadzić tak nowoczesne myśliwce? Przypadek Koreańczyków pokazuje, że na tym przejechać się mogą nawet kraje z bardziej zaawansowaną techniką wojskową.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: F-35 | Korea Północna | Korea Południowa | lotnictwo wojskowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy