Chluba Putina to złom. Rosjanie oficjalnie to przyznali

Superczołg T-14 Armata był dumnie prezentowany na paradach Dnia Zwycięstwa przed samym Władimirem Putinem, tymczasem sami Rosjanie w końcu przyznali, że to kupa złomu i nie nadaje się do prowadzenia wojny w Ukrainie.

Superczołg T-14 Armata był dumnie prezentowany na paradach Dnia Zwycięstwa przed samym Władimirem Putinem, tymczasem sami Rosjanie w końcu przyznali, że to kupa złomu i nie nadaje się do prowadzenia wojny w Ukrainie.
Chluba Putina, czołg T-14 Armata, to złom. Rosjanie oficjalnie to przyznali /Vitaly V. Kuzmin /Wikimedia

Siergiej Czemezow, szef rosyjskiej korporacji najnowszych technologii Rostec, potwierdził to, o czym po cichu mówiło się od dawna, ale nikt nie chciał tego oficjalnie ogłosić. Czołg T-14 Armata nie nadaje się do walki. Czemezow w wywiadzie dla rosyjskiego serwisu RIA Novosti szczerze przyznał, że czołg T-14 Armata jest "ogólnie drogi" i "łatwiej im kupić takie same T-90".

Czołgi T-14 miały pojawić się na Ukrainie już na samym początku wojny. Jednak ostatecznie opóźniano ten moment, ponieważ zaistniały problemy techniczne w ich masowej produkcji. Pierwszy raz dostrzeżono je na froncie dopiero w lipcu 2023 roku, czyli ponad 1,5 roku po pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. Długo tam nie podziałały, ponieważ Ukraińcy bardzo szybko dokonali na nie kilku ataków i Rosjanie szybko je wycofali.

Reklama

Rosyjski superczołg T-14 Armata to wielki złom

Później pojawiły się informacje rosyjskich blogerów wojennych, że te maszyny nie nadają się do działań na terenie Ukrainy i w tego typu okolicznościach wojny. Okazało się, że czołgi nie są w stanie realizować misji specjalnych. Ich produkcja, eksploatacja i serwis są bardzo drogie, zatem nie opłaca się w nie inwestować. W zupełności na froncie wystarczą czołgi T-90.

— Armata na SpecOperacje nie pojedzie. Mówiąc uczciwie, to czołg niedopracowany, z kilkoma istotnymi błędami w konstrukcji, silnikiem o niewystarczającej mocy. Miałem z nim do czynienia na próbach. Bez szczegółów, ale powiem tak, albo z 10 lat nad nim posiedzimy żeby zrobić czołg nie zabawkę, albo zaczniemy robić od nowa, korzystając z T-14 i ludzi którzy go robili — przyznaje jeden z rosyjskich żołnierzy na Telegramie.

Sankcje sprawiły, że nie ma elektroniki do T-14 Armata

— I jeszcze jedno: teraz nie może być tak, że zrobimy czołg, a elektronikę do niego kupimy. Nie kupimy, bo to było z Zachodu, a Zachodu dla nas nie ma i długo nie będzie — dodał rosyjski żołnierz. Rosyjska armia sądzi, że w budowie większej ilości nowych czołgów mogą pomóc Chiny czy Korea Południowa, ale to również jest mało prawdopodobne. Chiny zapowiedziały, że nie dostarczą Rosji śmiercionośnej broni, tymczasem Koreańczycy są związani z USA i rząd w Waszyngtonie im na to nie pozwoli.

Projekt tego czołgu, nazywanym często chlubą samego Putina, rodził się w wielkich bólach. Światło dzienne ujrzał w 2014 roku, ale do dziś maszyny borykają się z ogromnymi problemami. T-14 Armata to bardzo duży i ciężki czołg. Waży 48 ton i napędzany jest przez silnik ChTZ 12H360 (A-85-3A), który pozwala mu rozpędzić się do 90 km/h i pokonać nawet 500 kilometrów. Niestety, ta jednostka jest za słaba na tak ogromną maszynę.

Czym jest rosyjski czołg T-14 Armata?

Czołg z trudem pokonuje większe przeszkody i ciężko się nim manewruje, chociaż na filmach wygląda to inaczej. To sprawia, że może stać się łatwym celem dla dronów kamikadze czy pocisków wystrzelonych z ręcznych wyrzutni. Jego atrybutem jest jednak potężna armata. Eksperci twierdzą, że pocisk Vaccum-1 APFSDS, który jest wykorzystywany przez T-14, jest w stanie przebić 1000 mm pancerza z odległości 2 kilometrów. T-14 posiada także pancerz reaktywny.

Pojazd wyposażony jest w system aktywnej obrony, w skład którego wchodzi radar do wykrywania, śledzenia i przechwytywania nadlatujących pocisków przeciwpancernych. Ponadto czołg ma mieć zamontowane kamery, które rozmieszczone są na całym kadłubie i dają obraz o zasięgu 360 stopni. Pomimo takich nowinek technologicznych, z powodu sankcji, rosyjska armia nie jest w stanie obecnie wyposażyć T-14 w odpowiednie komponenty. Dlatego ten czołg nie pojawi się na polu walki, ponieważ w przypadku awarii czy częściowego zniszczenia, nie będzie można go naprawić.c

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy