Gorąca dekada
Im dłużej trwa "wojna z terroryzmem", tym większa towarzyszy jej krytyka.
Polityka supermocarstwa
Tragiczny w skutkach akt terroru z 11 września 2001 roku dał amerykańskiej administracji pretekst do zmiany polityki wobec Bliskiego i Środkowego Wschodu zgodnie z wizjami neokonserwatywnych polityków. Nikt nie mógł sprzeciwić się inwazji na Afganistan, gdzie talibowie ochraniali Osamę bin Ladena. Nikt wówczas nie przypuszczał, że zwarcie lidera Al-Kaidy z grupą waszyngtońskich "proroków" przyniesie tyle ofiar. Nikt nie spodziewał się tak wysokich kosztów kolejnych operacji zbrojnych, tworzących gigantyczny projekt o nazwie wojna z terroryzmem, za który amerykańscy podatnicy zapłacili już grubo ponad bilion dolarów. Ciężko nie uwierzyć w to, że w całej tej awanturze chodzi przede wszystkim o olbrzymie pieniądze, które państwo przeznacza na tak zwany kompleks militarno-przemysłowy.
Bilion za wojnę
Zanim dojdziemy do Iraku, który z terroryzmem Al-Kaidy nie miał nic wspólnego, przynajmniej do momentu obalenia Saddama Husajna, przypomnijmy o akcjach mniej spektakularnych, aczkolwiek ważnych z punktu widzenia globalnej "wojny z terroryzmem".
Media wolą się jednak skupiać na wojnie irackiej, gdzie do 2003 roku dyktatorską ręką rządził niegdysiejszy przyjaciel Stanów Zjednoczonych prezydent Saddam Husajn. Był wrogiem bin Ladena i gwarantem bezpieczeństwa nad Tygrysem i Eufratem, ale uchodził też za poważnego konkurenta rodziny Saudów, co nie przysparzało mu za Atlantykiem przyjaciół. Konflikt w Iraku jest bardziej kontrowersyjny, intensywny i tragiczny w skutkach niż ten w Rogu Afryki.
Ponad sto tysięcy zabitych
Dyktatura upadła wkrótce po inwazji, co jedynie otworzyło iracką puszkę Pandory - do głosu doszły skrywane konflikty religijne i klanowe. Rozmnożyły się partyzantki, czego przykładem jest Armia Mahdiego, dowodzona przez szyickiego radykała Muktadę as-Sadra, któremu bliżej do Teheranu niż Bagdadu. W końcu w doszczętnie zdezorganizowanym Iraku sunnicka Al-Kaida mogła czuć się swobodnie. Amerykanie rozwiązali bowiem irackie służby bezpieczeństwa wewnętrznego oraz armię, czego skutkiem jest chaos, a właściwie niekończąca się wojna domowa, która Stany Zjednoczone kosztowała już ponad cztery tysiące istnień ludzkich, o rannych i okaleczonych nie wspominając. Wojna w Iraku dała początek permanentnemu kryzysowi humanitarnemu, a liczba zabitych cywilów przekroczyła już sto tysięcy, i wciąż rośnie.
Państwo, szczególnie takie jak Stany Zjednoczone, może się zadłużać, czego nie da się powiedzieć o Al-Kaidzie. Zablokowano znaczną część jej kapitału, skazując tę organizację na powolną śmierć. Jej zwiastunem jest kontrowersyjne zabójstwo bin Ladena.
Czarno-białej wizja świata
Niektórzy muzułmanie postrzegają "wojnę z terroryzmem" jako wojnę przeciwko islamowi.
Pojęcia takie jak "terroryzm islamski" weszły na stałe nie tylko do języka polityki, ale też (sic!) publicystyki i analiz. Promowanie czarno-białej i dwubiegunowej wizji świata, polegającej na przyjęciu założenia "kto nie jest z nami, ten przeciwko nam", pchnęło wielu niezaangażowanych wyznawców islamu w objęcia fundamentalistów.
Michał Lipa, doktorant na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Zajmuje się systemami politycznymi, stosunkami międzynarodowymi oraz procesami społeczno-gospodarczymi na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Publicysta portalu Mojeopinie.pl.
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.