Ile zarobią snajper Wali i inni zagraniczni najemnicy za walkę w Ukrainie? Dużo!

Nie wiemy, ilu zagranicznych najemników walczy aktualnie po ukraińskiej stronie - wiemy jednak, na jakie wynagrodzenie mogą liczyć i jak się okazuje jest ono nieporównywalnie wyższe niż ich kolegów po fachu walczących dla Rosjan.

Nie wiemy, ilu zagranicznych najemników walczy aktualnie po ukraińskiej stronie - wiemy jednak, na jakie wynagrodzenie mogą liczyć i jak się okazuje jest ono nieporównywalnie wyższe niż ich kolegów po fachu walczących dla Rosjan.
Na jakie zarobki mogą liczyć zagraniczni najemnicy walczący dla Ukrainy? Już wiemy! /123RF/PICSEL

Chociaż w wielu krajach ich rekrutowanie, finansowanie i nawet szkolenie jest zakazane, Ukraińcy korzystają z pomocy zagranicznych najemników niemal od początku inwazji Rosji. Rządowa strona dla ochotników do “międzynarodowego legionu" wystartowała już 5 marca, zachęcając do walki każdego, kto chce wspomóc walkę z agresorem.

I jak się okazuje z okazji skorzystało wielu wojskowych z całego świata, głównie Amerykanów, Brytyjczyków, Kanadyjczyków i... Polaków, a po ujawnieniu masakry w Buczy liczba zainteresowanych jeszcze znacznie wzrosła, przynajmniej tak twierdzi rzecznik Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy, Damien "Cicero" Magrou. Minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba na początku marca informował, że jest ich ponad 1000, a rosyjskie służby sugerują, że obecnie liczba ta jest kilka razy wyższa (ok. 7000).

Reklama

Chętnych do walki po ukraińskiej stronie nie brakuje. Wynagrodzenie?

I chociaż duża część najemników twierdzi, że nie jedzie do Ukrainy po pieniądze, a walczyć o sprawiedliwość i wolność dla demokratycznego kraju zaatakowanego przez dyktatora, czego najlepszym przykładem jest jeden z najlepszych i przy okazji najpopularniejszych snajperów świata, czyli Kanadyjczyk znany pod pseudonimem Wali, o którym pisaliśmy jakiś czas temu, to bez wynagrodzenia raczej by się na to nie zdecydowali.

Do tej pory zarobki oferowane przez ukraińskie władze nie były powszechnie znane, ale najnowsze informacje pozyskane przez rumuński dziennik Ziare, który powołuje się na amerykańskie agencje rekrutujące specjalistów na misje wojskowe, jak Blackwater czy Silent Professionals, rzucają nieco więcej światła na tę kwestię.

Najemnicy decydujący się wesprzeć Ukrainę w walce z Rosją mogą liczyć na stawkę od 1 do 2 tysięcy dolarów dziennie, przy czym najlepiej wynagradzani są doświadczeni żołnierze, którzy decydują się na udział w tajnych operacjach w najniebezpieczniejszych warunkach, np. ewakuacji z terenów okupowanych przez wroga. To jednak tylko bazowe stawki, bo na miejscu mogą też otrzymywać dodatkowo płatne premie - ich wysokość nie została jednak ujawniona.

Tak czy inaczej, wynagrodzenie jest nieporównywalne z tym, co oferuje za te same usługi Władimir Putin, bo jak podaje agencja Ukrinform za Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji (CPD) przy Radzie Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy, mieszkańcy Syrii, Libii i Republiki Środkowoafrykańskiej mogą liczyć na 200-300 dolarów... miesięcznie!

I nawet członkowie słynnej grupy Wagnera, wykorzystywanej przez Kreml do najbardziej “niewygodnych" misji, muszą zadowolić się miesięcznym wynagrodzeniem na poziomie dziennej stawki wypłacanej przez Ukrainę. Jeden z jej członków otwarcie mówił, że za miesiąc “pracy w Charkowie" otrzymał 2100 dolarów, co idealnie odzwierciedla sposób, w jaki Rosja podchodzi do tego konfliktu i swoich żołnierzy.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy