Izrael zajmie Strefę Gazy? „To może być ostateczne rozwiązanie”

Działania Sił Obronnych Izraela zapowiadają, że niedługo rozpocznie się operacja lądowa w Strefie Gazy. Ta decyzja może zmienić oblicze Bliskiego Wschodu i rozwiązać konflikt izraelsko-palestyński, niestety stalą i krwią. Tłumaczymy, jak może wyglądać operacja lądowa Izraela w Strefie Gazy oraz jej konsekwencje. - Na bazie wypowiedzi Izraelczyków można założyć, że moment rozpoczęcia operacji będzie dniem ostatecznego rozwiązania kwestii Palestyńskiej – tłumaczy ekspert ds. Bliskiego Wschodu, doktor Wojciech Szewko.

W poniedziałek (09.10.2023) dowiedzieliśmy się, że Izrael w przeciągu dwóch dni zmobilizował aż 300 000 rezerwistów. Jeszcze nigdy w nowoczesnej historii Izraela nie doszło do takiego zrywu armii. Jednak jeszcze nigdy w nowoczesnej historii Izrael nie spotkał się z tak zmasowanym atakiem.

Eksperci są zgodni, że taki rozwój sytuacji wraz z ostrą retoryką izraelskich władz o "zniszczeniu Hamasu" i nawoływaniem do ucieczki mieszkańców Gazy to zapowiedź pełnej operacji wojskowej Izraela na terytorium Gazy. I tym razem wejście Izraelczyków może ją kompletnie zniszczyć.

Reklama

Wszystko wskazuje na to, że Izrael wejdzie do Gazy

Jeszcze dziś Siły Obronne Izraela walczą o kontrolę przygranicznych terenów ze Strefą Gazy, które znajdują się pod infiltracją bojowników Hamasu. Jednak wraz ze ściąganiem do walki kolejnych żołnierzy i sprzętu, dla ekspertów kwestią czasu jest rozpoczęcie przez Izrael operacji lądowej. Szczególnie wobec trwających nalotów bombowych, które zawsze miały miejsce przed takimi operacjami.

- Spodziewam się, że naloty są tylko wstępem, bez względu na to, jak bardzo są niszczycielskie i są wstępem do masowej operacji lądowej - Nimrod Novik, były starszy doradca premiera Izraela Szimona Peresa w rozmowie dla magazynu Time.

Nie można też zapomnieć, że już minister obrony Izraela, Jo’aw Galant, wczoraj zapowiedział rozpoczęcie kompletnego odcięcia Strefy Gazy od świata. Prócz ostrzału rakietami i artylerią, Palestyńczycy zostali uderzeni brakiem wody, żywności i elektryczności. Znając historię taktyki wojennej Izraela, faktycznie można to potraktować jako preludium do wejścia armii.

Gdzie Izrael może przeprowadzić atak na Strefę Gazy?

Strefa Gazy to obszar o powierzchni mniejszej niż Warszawa czy Trójmiasto, granicząca od wschodu z Morzem Śródziemnym, mająca niewielki pas graniczny z Egiptem na południowym zachodzie i ogromną granicę na wschodzie i północy z Izraelem. Dla ok. 2 miliona mieszkańców Strefy Gazy to jak życie w klatce obok tygrysa, przed którym nie mogą uciec.

Jednak wojska Izraela nie mogą ruszyć pełną szarżą kawaleryjską przez granicę, ze względu na ukształtowanie terenu. Rozpoczęcie nowej operacji lądowej w Strefie Gazy zakłada przede wszystkim uderzenie w kilku punktach, przez które mogą manewrować wojska izraelskie.

Tymi punktami są obszary rolnicze za przejściem granicznym Erez na północy Strefy Gazy, gdzie znajdują się obszary rolnicze, obszar obozy Muchajjam al-Burajdż w środkowej części Strefy Gazy, gdzie można zająć pozycję do ostrzału na samą Gazę, droga na Chan Junus oraz szlak w pobliżu miasta Rafah na południu. Te miejsca już służyły Izraelczykom w poprzednich operacjach jako punkty wyłomu.

Taktyka Izraela: Zrównaj wszystko z ziemią i zobacz czy coś zostało

Siły Powietrzne Izraela już grają tu pierwsze skrzypce w ataku na Strefę Gazy za sprawą nalotów bombowych i ostrzałów rakietowych. Obecnie Gazę równają z ziemią izraelskie samoloty wielozadaniowe F-15 i F-16. Swój udział z Sił Powietrznych mają także śmigłowce m.in. AH-64 Apache. 

Współpracują one z innymi rodzajami sił zbrojnych Izraela, czyli marynarką wojenną, która blokują drogę morską i z siłami lądowymi, które już ostrzeliwują Gazę. Chociażby dziś w internecie zaczęło krążyć nagranie z ostrzeliwania portu w mieście, przez izraelską artylerię zarówno sił lądowych, jak i sił morskich oraz przez śmigłowce sił powietrznych.

Przed ruszeniem głównymi siłami Izrael będzie chciał więc zniszczyć pozycje obronne Palestyńczyków na granicy za pomocą ostrzału artylerii, helikopterów i bombardowania samolotów, aby potem ruszyć armią i zająć jak najwięcej terenów. Izraelscy żołnierze, czołgi i wozy bojowe będą po prostu kroczyć za potężnymi ostrzałami artylerii i rakiet.

- Na bazie wypowiedzi Izraelczyków można założyć, że ta operacja będzie dniem ostatecznego rozwiązania kwestii Palestyńskiej. Najpierw bombardowaniami spróbują zrównać tyle, ile się da ze Strefy Gazy, a dopiero na te ruiny wjedzie armia lądowa - powiedział Geekweekowi dr Wojciech Szewko, wykładowca akademicki i specjalista ds. Bliskiego Wschodu.

Taka połączona siła uderzenia z lądu, powietrza i morza w założeniach Izraelczyków ma być jak walec, który zrówna Strefę Gazy z ziemią. Nie można też zapominać, że fakt, iż ta operacja ma być odpowiedzią na największy atak Hamasu na Izrael w najnowszej historii, może doprowadzić do jeszcze większych zniszczeń. I stąd istnieją opinie, że nową operację wejścia do Strefy Gazy Izrael chciałby zakończyć jej pełną okupacją.

- Według mnie Izrael zajmie całą Strefę Gazy. Swoją taktyką wojenną będzie chciał po prostu zminimalizować straty - stwierdza dr Wojciech Szewko.

Taktyka Palestyny: Tygrys, który walczy ze słoniem

W otwartej walce Palestyńczycy nie mają żadnych szans z wojskiem Izraela. Niemniej przy walce w Strefie Gazy, walczyć będą na swoim terenie, o swój dom, i to z wrogiem, którego nienawidzą. Przez to ich taktyka będzie polegała na znajomości terenu, gdzie narzucą własne zasady walki.

Na pewno wiedząc o możliwych drogach ataku, Palestyńczycy przygotują na nich pułapki i punkty obrony. Ogromnym koszmarem Izraelczyków będzie jednak walka miejska, gdzie ich przewaga siły militarnej i technologicznej zostanie ograniczona. Palestyńczycy będą posiadali wspomnianą znajomość terenu, a w dodatku mają ukryte sieci tunelów. Przy tym posiadają potrzebne uzbrojenie jak miny, broń przeciwpancerna, czy nawet drony.

Palestyńczycy prawdopodobnie będą chcieli wciągnąć Izraelczyków w ciężką walkę miejską, gdzie bitwy trzeba będzie toczyć o każdy budynek. Ostatnio coś takiego widzieliśmy podczas bitwy o Bachmut na Ukrainie. Tu jednak możemy mieć do czynienia z jej brutalniejszą wersją. Dodatkowo w Strefie Gazy prawie każdy może być żołnierzem, zwiększając szansę skrytych ataków.

Podczas wejścia Izraelczyków do Strefy Gazy, jej mieszkańcy będą prawdopodobnie zdawać sobie sprawę, że walczą o swoje być albo nie być. Może to sprawić, że Izrael będzie walczył z państwem-armią, wśród której będzie wręcz poczucie fanatycznej obrony i ostatecznego przeciwstawienia się największemu wrogowi. Tym samym kolejna operacja lądowa w Strefie Gazy może ostatecznie rozstrzygnąć wynik konfliktu palestyńsko-izraelskiego, który trwa od dekad.

"To może być już ostateczne rozwiązanie"

Świat w napięciu czeka, na decyzję Izraela o rozpoczęciu operacji lądowej w Strefie Gazy. Może bowiem całkowicie zmienić oblicze Bliskiego Wschodu. W rozmowie z Geekweekiem doktor Wojciech Szewko twierdzi, że może to zakończyć konflikt między Palestyną a Izraelem, jednak nie kończąc napięć w regionie.

- Izrael prawdopodobnie będzie chciał przy całej operacji doprowadzić do sytuacji, gdzie 2 miliony mieszkańców Strefy Gazy albo zginą, albo uciekną na teren Egiptu. To już zapowiedzieli dowódcy izraelscy, że ludność ma po prostu wyjść z domów i uciekać. Niestety to bardzo prawdopodobna teza, że może być to "ostateczne rozwiązanie" tzn. najpierw wygnanie 2 milionów ludzi z terytorium Gazy i zamknięcie granicy, a potem osiedlenie izraelskich osadników. [...] Tak było w 1967, więc to nie jest pierwsza taka operacja, lecz pierwszy raz na taką skalę. To de facto zakończyłoby konflikt. Analogią jest sytuacja z Górskim Karabachem. Nie ma tam już problemu, bo po prostu już nie ma ludności armeńskiej w Górskim Karabachu - tłumaczy dr Wojciech Szewko.

W obliczu obecnego poparcia, jakie otrzymuje Tel Awiw, może on wyjść z założenia, że to po prostu idealny moment na rozprawienie się ze Strefą Gazy. Przy tym istnieje szansa, że doprowadzi to do kolejnych działań, w których Izrael będzie chciał "rozprawić się" z Palestyńczykami w innych rejonach kraju.

- Potem Izrael może chcieć zrobić to samo z Zachodnim Brzegiem, stamtąd wyganiając 3 miliony ludzi, aby uciekli do Jordanii - podsumowuje dr Wojciech Szewko.

Izrael będzie walczył na dwa fronty?

Takie bezpośrednie działanie Izraela wzmaga także stanowczość innych państw arabskich. Przede wszystkim widać konsolidacje społeczności arabskiej, nie tylko na poziomie przekazywania wyrazów wsparcia. Coraz większe napięcia występują na linii Izrael-Hezbollah. Otwarcie kolejnego frontu wojny w Izraelu na północy państwa byłoby dla Tel Awiwu ogromnym problemem. Do tego jednak może naprawdę dojść.

- Prawdopodobnie też wybuchnie wojna w Libanie. Teraz to, co się dzieje między Hezbollahem a Izraelem, przestaje być standardową, "kurtuazyjną" wymianą ognia. Tam jest bardzo gwałtowna eskalacja. Hezbollah znów uderzył w posterunki izraelskie, gdzie jest już, według Hezbollahu, "wielu" zabitych i rannych  - twierdzi dr Wojciech Szewko.

Niektórzy eksperci zauważają, że powołanie aż 300 000 żołnierzy przez Izrael, jest właśnie próbą odstraszenia prób ataku ze strony Hezbollahu. Bez względu na priorytetowy motyw, Izrael wobec największego ataku na swoje terytorium uruchomił swoją machinę wojenną. Jej gniew może napędzić zemstę, jaką na Bliskim Wschodzie nie widzieliśmy od dawna.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: konflikt izraelsko-palestyński | Strefa Gazy | Izrael | Palestyna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy