Jest pierwsze nagranie AW101 w służbie polskiej marynarki
Śmigłowiec wielozadaniowy AW101 lotnictwa polskiej Marynarki Wojennej wzbił się w powietrze w ramach ćwiczeń Okrętowej Grupy Zadaniowej. Maszyna służy jako jedna z broni przeciw okrętom podwodnym. Stanowi jedną z najrzadszych i najdroższych maszyn w całym polskim wojsku.

Polski śmigłowiec AW101 na pierwszym nagraniu
Lotnictwo morskie Marynarki Wojennej Polski służy za jedną z najważniejszych gałęzi obrony na Bałtyku. Jej najnowszym nabytkiem są cztery śmigłowce wielozadaniowe AW101 Mk 614, które dotarły do naszego kraju w 2023 roku. To wyspecjalizowane maszyny ZOP (Zwalczania Okrętów Podwodnych), które wchodzą na wyposażenie 44. Bazy Lotnictwa Morskiego w Darłowie z Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
Wojsko po raz pierwszy pokazało przelot jednej z maszyn na specjalnym nagraniu, które miało miejsce podczas zeszłotygodniowych manewrów Okrętowej Grupy Zadaniowej. Wspólne ćwiczenia to jeden z elementów dalszego szkolenia załóg nowych śmigłowców oraz ich wdrożenia do całego systemu operacyjnego polskiej marynarki wojennej.
AW101 to niezwykle drogi specjalista do walki z okrętami podwodnymi
Cztery śmigłowce AW101 w arsenale polskiej marynarki wojennej, mają być następcami pozostałych w służbie Mi-14PŁ, które zakupiono jeszcze w latach 80. AW101 pozyskano w ramach umowy z kwietnia 2019 roku, podpisanej z zakładami PZL-Świdnik, należącymi do koncernu Leonardo - jednego z producentów tych śmigłowców. Wszystkie zmontowano w zakładach Leonardo w brytyjskim Yeovil.
Kontrakt wraz z pakietem szkoleniowym, logistycznym i offsetem na serwis maszyn opiewał na 1,65 mld złotych brutto. Taka kwota wynika z faktu, że AW101 to drogie konstrukcje w zakupie i eksploatacji, które są wykorzystywane do zadań specjalnych w specyficznych warunkach morskich. Chociażby dla formy bezpieczeństwa wykorzystują konstrukcję aż trzech silników. Sam jednak fakt zakupu de facto mikrofloty tylko czterech maszyn wpłynął na większą cenę.
Jak wspomnieliśmy, AW101 w polskiej Marynarce Wojennej ma za zadanie zwalczać wrogie okręty podwodne, mogąc je zarówno wykryć, śledzić, jak i zaatakować. Pomimo że nasza armia nie podaje specyfikacji swoich AW101, można się domyślić, że wykorzystują np. sonary Flash Sonics od firmy Thales, których pozyskaliśmy cztery sztuki. Śmigłowce są wyposażone także w zestaw łączności taktycznej, stację radiolokacyjną dozoru morskiego czy optoelektroniczną głowicę obserwacyjną oraz aktywne i pasywne boje sonarowe. Gdy w czasie operacji polski AW101 wykryje wrogi okręt podwodny, może go porazić wypuszczanymi torpedami, najprawdopodobniej Eurotorp MU90 Impact, które wcześniej były zintegrowane także z Mi-14PŁ. Inną bronią przeciw okrętom podwodnym są bomby głębinowe, choć polska armia nie zdradza rodzaju.

Specyfikacja śmigłowców AW101 Mk 614
Długość: 22,83 m
Średnica wirnika nośnego: 18,6 m
Wysokość: 6,66 m
Maksymalna masa bojowa: 15600 kg
Napęd: 3x silniki General Electric CT7-8E
Maksymalna prędkość przelotowa: 277 km\h
Maksymalny zasięg lotu: 1500 km
AW101 są najlepsze, ale mamy ich za mało
Posiadanie tak wyspecjalizowanych maszyn jak AW101 jest potrzebne do zabezpieczenia polskich interesów na Bałtyku. Jednak patrząc na nasze potrzeby, cztery śmigłowce to stanowczo za mało. Także przy obecnych zagrożeniach hybrydowych nad Morzem Bałtyckim zapotrzebowanie na specjalistyczne śmigłowce mogące zwalczać okręty podwodne, ale także prowadzić potrzebny rekonesans jest znacznie większe. Przy tym cztery AW101 nie zastępują wszystkich przestarzałych już Mi-14PŁ.
A mówimy tu tylko o misjach zwalczania okrętów czy rekonesansu. Należy przy tym pamiętać o misjach SAR (Search And Rescue) i Combat SAR, czyli misjach ratowniczych w warunkach pokoju i walki. Konfiguracja naszych AW101 pozwala na wykorzystanie do misji CSAR w niektórych warunkach, jednak już niekoniecznie do SAR, dlatego te śmigłowce nie mają być umieszczone w dyżurach do cywilnych misji ratowniczych. Stąd np. polska flota SAR na morzu opiera się jeszcze na przestarzałych Mi-14PŁ/R czy W-3RM/WARM Anakonda. Na ten moment realnie stoimy przed perspektywą, że zabraknie w Polsce sprawnych śmigłowców ratownictwa morskiego.
Dodatkowo modernizacja jest także ważna dla lotnictwa pokładowego na polskich okrętach. Obecnie mamy cztery śmigłowce Kaman SH-2G, które operują na fregatach ORP Generał T. Kościuszko oraz ORP Generał K. Pułaski. Te maszyny powstały na przełomie 1992/93 roku i też wymagają modernizacji. Prawdopodobnie w przyszłości także potrzebne będą dodatkowe śmigłowce pokładowe dla trzech fregat typu Miecznik.
Modernizacja komponentu lotniczego polskiej Marynarki Wojennej nie może się więc opierać tylko na czterech AW101 wyspecjalizowanych do zwalczania okrętów podwodnych. Do tego możemy potrzebować przynajmniej czterech dodatkowych maszyn ZOP bazowania lądowego. Kolejne śmigłowce do misji SAR/CSAR czy na pokłady okrętów mogą stanowić zapotrzebowanie nawet kilkudziesięciu sztuk. Zapełnienie ich AW101 byłoby więc ogromnym wyzwaniem finansowym. W poniższym wywiadzie z Interią GeekWeek prezes PZL-Świdnik wskazał jednak, że chociażby do misji SAR/CSAR można wykorzystać tańsze maszyny jak AW149, które na ten moment znajdują się w komponencie lotniczym sił lądowych Wojska Polskiego.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!