Mamy, ale nie używamy. Czołgi Abrams bezużyteczne w Ukrainie?

Chociaż dostawa amerykańskich czołgów Abrams M1 dotarła do Ukrainy już we wrześniu, na próżno szukać ich na froncie. Eksperci wyjaśniają, że przyczyną może być... nadchodząca ukraińska zima.

Chociaż dostawa amerykańskich czołgów Abrams M1 dotarła do Ukrainy już we wrześniu, na próżno szukać ich na froncie. Eksperci wyjaśniają, że przyczyną może być... nadchodząca ukraińska zima.
M1A2 Abrams jest wyposażony w bardziej rozwiniętą optykę i systemu komunikacji, pozwalając na sprawniejsze rozeznanie w sytuacji bitwy /U.S. Army Tank-automotive and Armaments Command /domena publiczna

Stany Zjednoczone w ramach jednego z pakietów pomocy wojskowej przekazały Ukrainie zaawansowane czołgi Abrams M1, 31 egzemplarzy dotarło do Kijowa we wrześniu, ale później słuch o nich zaginął. Na próżno szukać ich na froncie, co skłania analityków do szukania przyczyn takiego stanu rzeczy - jak wyjaśnia w wypowiedzi dla Insidera emerytowany pułkownik piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych, a obecnie starszy doradca w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych, Mark Cancian, istnieje uzasadniona obawa, że nie radzą sobie z pogarszającą się pogodą. Szczególnie w połączeniu z naprawdę silnie umocnionymi liniami obronnymi armii Kremla, więc... szkoda je marnować, skoro nie można wykorzystać ich możliwości.

Gdzie są dostarczone Ukrainie czołgi Abrams?

Reklama

Jego zdaniem najpewniej zobaczymy je dopiero wiosną, bo aktualnie, właśnie ze względu na trudne warunki, wysyłanie małych grup czołgów Abrams czy bojowych wozów piechoty M2 Bradley, który przybyły do Ukrainy wcześniej, byłoby "nieefektywne" i "trudne do wsparcia logistycznego". Bo zima w Ukrainie to błoto, deszcz, mróz i śnieg, które często okazują się dla czołgów prawdziwym koszmarem - jak podkreślali eksperci już w ubiegłym roku, to właśnie natura uniemożliwiła jakikolwiek większy przełom w walkach. W związku z tym siły ukraińskie będą "czekać na właściwy moment", prawdopodobnie właśnie wiosnę, kiedy będzie można rozpocząć nową ofensywę.

Nie mają szans z zimą i rosyjskimi umocnieniami

Podobnego zdania jest Kateryna Stepanenko, rosyjska ekspertka z Institute for the Study of War, która przyznaje, że ona i jej koledzy również nie dostrzegli żadnych dowodów obecności Abramsów na froncie. Podobnie jak Mark Cancian uważa ona, że deszcz i błoto, coraz częściej marznące, uniemożliwiają wykorzystanie ciężkiego wojskowego sprzętu. 

Sergej Sumlenny, założyciel niemieckiego European Resilience Initiative Center in Germany, wprost twierdzi z kolei, że Stany Zjednoczone przegapiły odpowiedni moment na dostarczenie swoich czołgów Ukrainie. Zauważył, że opóźnienie w wysłaniu przez sojuszników zaawansowanych czołgów dało rosyjskim wojskom wystarczająco dużo czasu na zbudowanie silnie ufortyfikowanych linii obronnych.

Przywołuje tu lipcowe ofensywy 47. Brygady Zmechanizowanej w obwodzie zaporoskim, podczas których wojska ukraińskie poniosły ciężkie straty w pojazdach opancerzonych Bradley - według grupy badawczej Oryx zniszczone zostały w tym czasie 34 ze 100 przekazanych jednostek. Sumlenny dodaje, że to był jedyny przypadek, w którym Ukraińcy użyli zachodnich czołgów do frontalnego ataku i nie wydawali się chętni do ponownej próby.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: M1 Abrams
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy