„Mamy zginąć na pierwszej misji”. Tak Wagnerowcy szkolą rekrutów

Najemnicy grupy Wagnera są jedną z głównych sił armii rosyjskiej podczas walk o Bachmut. Podczas batalii o kluczowe miasto najemnicy słyną z wyjątkowej bezwzględności, nie bacząc na życie swoich żołnierzy. Część z tych, którzy zostali pojmani, mówi wprost: - Szkolą nas po to, abyśmy zginęli podczas pierwszego ataku.

Żołnierze Grupy Wagnera to jedna z najniebezpieczniejszych jednostek na froncie wojny w Ukrainie. Wojska ukraińskie muszą liczyć się z ich mobilnością, nieugiętością i dużą siłą ognia w walkach o Bachmut. Jednak Wagnerowcy są niebezpieczni także dla samych Rosjan, którzy walczą w ich szeregach. Wielu z nich stanowią recydywiści, wysyłani do walki bez żadnego przeszkolenia. Jak podaje jeden z wcielonych, nawet ci, którzy otrzymują "trening" od dowódców grupy Wagnera, nie mogą liczyć na przeżycie.

Reklama

Wagnerowcy szkoleni na mięso armatnie

The Wall Street Journal dotarł do kilku najemników Grupy Wagnera, których pojmali Ukraińcy podczas walk o Bachmut. Jednym z nich był 48-letni recydywista, skazany z morderstwo. Został zwerbowany podczas ostatniej rekrutacji w rosyjskich więzieniach. Obiecano mu wolność za wypełnienie kontraktu. Na początku mógł myśleć, że jest jednym z nielicznych szczęśliwców. Zamiast od razu na front, Wagnerowcy wysłali go na 3-tygodniowe szkolenie. Tam jednak okazało się, że zostanie takim samym mięsem armatnim jak reszta. Szkolenie okazało się tylko nauką czołgania i nacierania przez las. Jak sam powiedział, domyślił się wtedy, że nie miał przeżyć nawet pierwszej misji. Los jednak chciał, że podczas niej był jednym z czterech ocalałych.

Taki los jest standardem wśród Wagnerowców, rekrutowanych z więzień. Jak podają ci, którzy dali się złapać dowództwo wręcz spodziewa się, że zginą podczas ataku. Ci dokonują bowiem masowych szturmów, mających zalać pozycję wroga i osłabić go przed atakiem doświadczonych najemników. Robią to bez względu na teren czy umocnienia. Wiedzą przy tym, że umrą albo od kul ukraińskich obrońców, albo egzekutorów Grupy Wagnera.

Taktyka Wagnerowców przynosi efekty w walkach o Bachmut

Pomimo bestialstwa posyłania żołnierzy na śmierć, taki sposób walki faktycznie jest niebezpieczny dla Ukraińców. Grupa Wagnera może posyłać falę za falą swoich "najemników". Nawet jeśli ponosi przez to największe straty ze wszystkich jednostek na froncie, to ostatecznie zadaje straty Ukraińcom, dosłownie ich wykrwawiając. W ciągu 24 godzin Wagnerowcy mogą zaatakować aż 18 ludzkimi falami.

Niebezpieczeństwo Grupy Wagnera wynika z faktu, że dosłownie wielu swoich żołnierzy traktują dosłownie jako przeznaczonych na straty, tylko po to, aby osiągnąć cel. Nawet rosyjskie jednostki nie mają takiego nastawienia. Grupa Wagnera zaś bez skrupułów wysyła swoich żołnierzy na śmierć, czekając, aż któraś fala na tyle zmęczy i osłabi Ukraińców, że główne siły będą mogły zaatakować.

Jak jednak podkreślają Ukraińcy w Bachmucie, Wagnerowcom kończy się już mięso armatnie. Oficjalnie na początku lutego najemnicy zaprzestali rekrutacji w więzieniach po interwencji rosyjskich władz. Miało to znacząco zmniejszyć potencjał grupy najemników, która sama ma już się wykrwawiać.

Chcesz coś dodać? TU SKOMENTUJESZ artykuł.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Grupa Wagnera | wojna w Ukrainie | wojna Ukraina-Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy