Miejsce, skąd słychać cały Berlin

W czasie zimnej wojny kilkuset Amerykanów dzień i noc podsłuchiwało stąd rosyjskie, wschodnioniemieckie a może nawet i polskie meldunki radiowe. Dziś po opuszczonych budynkach, których przeznaczenia do końca nie znamy, hula wiatr i graficiarze.

Field Station Berlin Teufelsberg. Stąd Zachód podsłuchiwał Wschód
Field Station Berlin Teufelsberg. Stąd Zachód podsłuchiwał WschódMarcin Wójcik

Na wojnie informacja jest wszystkim. Zwłaszcza takiej, która nie została nigdy oficjalnie wypowiedziana. Zimna wojna, nie bez podstaw, nazywana jest konfliktem szpiegów - rywalizujące na ideologie, głowice atomowe czy w wyścigu "kto pierwszy zatknie flagę na Księżycu" mocarstwa chciały wiedzieć o sobie wszystko. Szczególnie w takim miejscu jak Berlin, mieście podzielonym miedzy niedawnych sojuszników, a od 1946 r. - śmiertelnych wrogów. Rozdzielonych na dodatek od 1961 r. murem, wysokim miejscami nawet na 4,5 metra. Nic dziwnego, że właśnie tam Amerykanie zbudowali jedną ze swoich największych, a na pewno ważniejszych, stacji nasłuchowych. Cel był oczywisty dla wszystkich: podsłuchać Rosjan.

Pracowali do samego końca wojny" src="/createImage?text=Pracowali%20do%20samego%20ko%C5%84ca%20wojny">Teufelsberg (niem. Diabla Góra) to najwyższe wzniesienie zachodniego Berlina. W połowie lat 50. ubiegłego wieku na szczyt góry w poszukiwaniu jak najlepszego sygnału radzieckich częstotliwości radiowych wjechała aliancka mobilna stacja nasłuchowa. Liczba przechwyconych częstotliwości, jak i jakość ich odbioru, była ponoć znakomita. Nic dziwnego, że szybko zapadła decyzja o budowie na Teufelsbergu stałego centrum nasłuchowego. Pierwsze budynki były gotowe jeszcze przed 1960 r.

Formalnie, wznosząca się na 115 m n.p.m., Diabla Góra leżała w strefie brytyjskiej. Jednak to Amerykanie rządzili od samego początku w Field Station Berlin Teufelsberg (ang. Stacja Polowa Berlin Teufelsberg), jak oficjalnie nazwano, rozbudowywany do ostatnich dni zimnej wojny, kompleks anten i urządzeń nasłuchowych. Za owych Amerykanów najczęściej uważa się specjalistów z NSA (National Security Agency - ang. Agencja Bezpieczeństwa Narodowego USA), agendy specjalizującej się w wywiadzie elektronicznym.

Stały nasłuch wrogiego obozu" src="/createImage?text=Sta%C5%82y%20nas%C5%82uch%20wrogiego%20obozu">Przez długi czas na Teufelsbergu pierwsze skrzypce grali jednak wojskowi wywiadowcy z INSCOM - Dowództwa Wywiadu i Bezpieczeństwa Sił Lądowych. Cały czas mogli oni wszak liczyć na wsparcie kolegów z NSA, jak i pewnie całej masy innych agencji wywiadowczych USA. Wielość i różnorodność obecnych na Diablej Górze formacji dobitnie pokazuje, jak ważne na mapie Berlina było to miejsce. Choć oczywiście nie było jedynym, skąd Amerykanie prowadzili stały nasłuch wrogiego obozu - podobne, ale mniejsze stacje, znajdowały się m.in. w Gatow, Rudow czy na lotnisku Tempelhof.

Ściśle współdziałający z kolegami zza oceanu Brytyjczycy pracowali na Teufelsbergu w osobnym budynku i korzystali (przynajmniej częściowo) z innych urządzeń niż Jankesi, m.in. z wysokiego masztu antenowego. Nie zachował się on do dzisiejszych czasów, bo szybko zdemontowano go po zjednoczeniu Niemiec.

O tym, że praca wywiadowcza aliantów szła pełną parą aż do czasu upadku muru berlińskiego świadczą opuszczone dziś budynki i pozostałości ich wyposażenia.

Bunkier zalany betonem" src="/createImage?text=Bunkier%20zalany%20betonem">Na powierzchni prawie 20 hektarów na szczycie Teufelsbergu zbudowano wiele budynków i postawiono masę metalowych konstrukcji. Do dziś najbardziej wyróżniają się zwieńczona białą kopułą wieża oraz znajdujące się po jej bokach dwie sferyczne budowle. Kryjących niegdyś anteny białych kopuł jest na "Górze", jak Field Station Berlin Teufelsberg nazywali pracujący tam Amerykanie, więcej.

Jedna z nich, wielkością przypominającą tę na wieży, znajduje się pomiędzy dawnym budynkiem analityków i stołówką, druga - najmniejsza ze wszystkich stoi blisko okalającego cały teren podwójnego ogrodzenia zwieńczonego drutem kolczastym. To właśnie ta wieża, nazywana "Jambalaya", jest najbardziej tajemniczą konstrukcją w centrum.

Nikt nie wie, co znajdowało się w środku kopuły. Może był to radar? Jeśli tak, to jaki i do czego miał służyć? Domysły można mnożyć. Tym bardziej, że pod niską wieżą najprawdopodobniej jest bunkier. Nie wiadomo do końca, co mogło się w nim znajdować, bo od czasu wyprowadzki Amerykanów z "Góry" w 1992 r., nikt tam nie był. Jankesi w ostatnich dniach swojej obecności na Teufelsbergu wejście do niego zalali betonem.

Wiele pytań, mało odpowiedzi" src="/createImage?text=Wiele%20pyta%C5%84,%20ma%C5%82o%20odpowiedzi">Spacerując po rozległym kompleksie Field Station Berlin Teufelsberg co rusz będziemy zadawać pytania: Co się znajdowało w tym budynku? Do czego służyły te urządzenia? Dlaczego ten pokój jest wytłumiony? Po co w tym miejscu pancerna szyba? A w tamtym dziura w podłodze?

Domysłów na pewno będzie więcej niż odpowiedzi. Jedno jest pewne - centrum na Diablej Górze pracowało pełną parą przez 30 lat. O tym, że Amerykanie liczyli, że jeszcze trochę tam popracują świadczą chociażby nieukończone budynki, których wznoszenie nagle przerwano. Do czego miały one służyć? Nie wiadomo. W ogóle bardzo mało wiadomo o tym, co się w tym miejscu działo.

Centrum najprawdopodobniej wyposażono w wszystkie możliwe na owe czasy urządzenia wywiadu elektronicznego. Największymi z nich były ponoć dwie anteny o średnicy 12 m, które znajdowały się w stojących po obu stronach wieży kopułach z białego brezentu.

Ze strzępków informacji i wspomnień pracowników NSA wynika, że na Teufelsbergu przechwytywano i w całości nagrywano komunikację odbywającą się za pomocą radiolinii z terenu całego Berlina Wschodniego, jak i sporej części NRD. Podobno w pierwszych latach działalności centrum było w stanie zarejestrować jednorazowo do 1200 połączeń, zapełniając nimi nawet 50 tys. rolek taśmy. Te liczby dają do myślenia, jak wiele urządzeń nagrywających musiało być tam zainstalowanych i jak duża powierzchnie musiały one zajmować.

230 pracowników na zmianie (łącznie w centrum pracowało ich około 800) analizowało także wschodnioniemieckie i radzieckie transmisje radiowe oraz satelitarne. Z powodzeniem, dla Amerykanów oczywiście.

Nagroda za dobre szpiegowanie" src="/createImage?text=Nagroda%20za%20dobre%20szpiegowanie">NSA dwukrotnie przyznała doroczna nagrodę "Travis Trophy" obsadzie Field Station Berlin Teufelsberg. To zaszczytne w kręgach amerykańskich służb wywiadowczych wyróżnienie otrzymuje jednostka, która zdobyła w roku poprzednim najcenniejsze informacje dla Stanów Zjednoczonych. Gwoli ścisłości należy jednak dodać, że berlińscy wywiadowczy nie ustrzegli się od wpadek - przynajmniej raz ujawniono poważny wyciek informacji z centrum.

Amerykanie z berlińskiej stacji nasłuchowej, będącej na ów czas najprawdopodobniej jednym z najważniejszych elementów globalnej sieć wywiadu elektronicznego ECHELON, starali się jak mogli poprawić wyniki swojej pracy. Z tego powodu ze stoków Teufelsbergu zdementowano nawet wyciąg krzesełkowy, bo miał on wywoływać zakłócenia fal radiowych. Kiedy indziej natomiast zauważono, że w trakcie pewnego okresu jakość przechwytywanych sygnałów była lepsza niż podczas reszty roku. Szybko znaleziono przyczynę takiego stanu rzeczy. Wywiadowcom pracę ułatwiał diabelski młyn rozstawiany co roku z okazji Festiwalu Amerykańsko-Niemieckiego w Zehlendorf, w południowym Berlinie. Po tym odkryciu, diabelski młyn pozostawiano na miejscu nieco dłużej niż zwykle...

Zachwycający widok i niesamowita akustyka" src="/createImage?text=Zachwycaj%C4%85cy%20widok%20i%20niesamowita%20akustyka">Po zjednoczeniu Niemiec centrum nasłuchowe na Teufelsbergu zostało zamknięte, przekazane pod władzę Berlina i w zasadzie od tego czasu niszczeje coraz bardziej zarastając krzewami oraz drzewami. Wszystkiego, czego nie wywieźli Amerykanie, rozkradli złomiarze, zniszczyli wandale i zamalowali graficiarze. W połowie lat 90. ubiegłego wieku teren wraz z budynkami miasto sprzedało prywatnemu inwestorowi, który zamierzał utworzyć tam hotel i apartamenty. Z planów nic nie wyszło, podobnie jak i z zamysłu stworzenia tam muzeum szpiegostwa.

Teren byłego centrum, obciążony hipoteką w wysokości 50 mln dolarów, cały czas jest pozostawiony sam sobie. Ku uciesze graficiarzy, fotografów i tzw. miejskich eksploratorów (osób uprawiających tzw. urban exploring - zwiedzanie opuszczonych czy zapomnianych przez wszystkich miejsc). No i oczywiście amatorów jednego z najlepszych widoków na zachodni Berlin.

Stolicę Niemiec najlepiej widać z dachu budynku z wieżą i dwoma kopułami oraz z samej wieży. Na jej szczyt można było kiedyś wyjechać windą - dziś pozostaje wspinaczka po 228 schodach. Nagrodą za chwilę wysiłku jest, oprócz doskonałego widoku, także... paraliżujące w pierwszych chwilach echo, jakie słychać w kopule wieńczącej wieżę. Akustyka odnowionej w 1999 r. kopuły (miał się w niej znajdować radar monitorujący ruch lotniczy nad Berlinem) jest po prostu niesamowita - najmniejszy szmer czy najcichszy oddech jest słyszalny jak najgłośniejszy huk. Spotęgowany wielokrotnie odgłos trzaśnięcia stalowymi drzwiami przerazi natomiast najodważniejszego eksploratora...

Posłuchaj piosenki Bona Ivera "Calgary" w wykonaniu Set Sail i przekonaj się, jak niesamowita akustyka panuje w kopule na wieży Field Station Berlin Teufelsberg:

Góra usypana z gruzów Berlina" src="/createImage?text=G%C3%B3ra%20usypana%20z%20gruz%C3%B3w%20Berlina">Podziwiając panoramę Berlina z Teufelsbergu można odnieść natomiast wrażenie, że sama Diabla Góra, jak i okoliczne wzniesienia wyglądają... zbyt idealnie. A to dlatego, że nie stworzyła ich natura tylko człowiek. Teufelsberg został usypany po wojnie przez aliantów z około 12 mln metrów sześciennych gruzu, czyli jakichś 400 tys. berlińskich domów. W Niemczech takie wzniesienia nie są niczym nadzwyczajnym - w wielu miastach w ten sam sposób radzono sobie z nadmiarem powojennego gruzu i ziemi.

Najwyższe wzniesienie Berlina jest niezwykłe nie ze względu na to, z czego zostało usypane, lecz gdzie i co skrywa. Pod tonami gruzu i ziemi Diablej Góry (nazwa nie jest przypadkowa) znajduje się nazistowska Wyższa Szkoła Techniczna projektu Alberta Speera, architekta i jednego z przywódców hitlerowskich Niemiec. Alianci tuż po wojnie próbowali wysadzić rozległy budynek, ale okazał się on tak solidnie zbudowany, że łatwiejsze okazało się jego zasypanie.

Właśnie ze względu na znajdującą się pod Teufelsbergiem szkołę wielokrotnie spekulowano, że Amerykanie zbudowali pod centrum nasłuchowym tunel lub nawet całą sieć tuneli. Informacji tych nigdy jednak nie potwierdzono. Co innego na temat trzech rodzajów toalet w budynku Brytyjczyków. Rzeczywiście, jedne były przeznaczone dla pań, drugie - dla panów, a trzecie - dla oficerów. Amerykanom wystarczyły tylko dwa typy.

INFORMACJE PRAKTYCZNE" src="/createImage?text=INFORMACJE%20PRAKTYCZNE">

Field Station Berlin Teufelsberg znajduje się w zachodniej części Berlina. Z centrum miasta najłatwiej dotrzeć tam kolejką S-bahn do stacji Grunewald (przy okazji na dworcu kolejowym można zobaczyć tzw. Gleis 17 - ciekawy pomnik ze specjalnie zaadaptowanego peronu kolejowego, który jest poświęcony 50 tys. berlińskim żydom wywiezionych właśnie stamtąd do obozów koncentracyjnych). Ze stacji kolejki czeka nas przyjemny, ok. 25-minutowy, spacer przez lat. Cały czas należy kierować się na widoczną z daleka wieżę z kopułą.

Były kompleks NSA otoczony jest podwójny płotem zakończonym drutem kolczastym. Choć wrota masywnej bramy spięte są solidnym łańcuchem, w wielu miejscach ogrodzenie jest dziurawe.

• Wejście tylko na własną odpowiedzialność!

Bardzo dużą uwagę należy przykładać do tego, gdzie stawia się stopy - w wielu miejscach w podłodze są dziury i wyrwy, między budynkami znajduje się wiele wykopów, studzienek. Ścian wielu budynków... nie ma wcale. Szczególną ostrożność należy zachować w wieży: jej zewnętrzne ściany tworzą aluminiowe kątowniki, na których rozpostarty jest brezent, dziś w większości potargany. Uważać również trzeba, by nie wpaść do szybu windowego.

Zagrożeniem mogą być także luźno zwisające z sufitów kable, metalowe elementy czy fragmenty elewacji. Dużo rozbitego szkła i puszek po farbach w spreju. Nie wszystkie pomieszczenia są dostępne, niektóre wciąż są zaryglowane pancernymi drzwiami z kuloodpornymi szybami.

Kto chciałby odwiedzić dawne centrum nasłuchowe w legalny sposób albo dowiedzieć się więcej na temat tego fascynującego miejsca, może skontaktować się z pewnym przedsiębiorczym studentem, który oprowadza wycieczki po Teufelsbergu w języku niemieckim i angielskim. Więcej informacji: www.berlinsightout.de

Myśl przewodnia zwiedzania: "In God We Trust. All Others We Monitor", co w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle, co: "Wierzymy w Boga. Wszystkich innych sprawdzamy". Motto jednej z agend wywiadowczych amerykańskich sił powietrznych zajmującej się monitorowaniem zagrożeń nuklearnych jak żadne inne tłumaczy podejście USA do inwigilowania wszystkich i wszystkiego.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas