Mieliśmy atakować, a nie bronić się
Wojsko Polskie nie miało własnego arsenału jądrowego, jednak wojska rakietowe i lotnictwo bombowe dysponowały znaczną liczbą nosicieli broni atomowej.
Zabezpieczenie prawego skrzydła
Planowanie działań Armii Lotniczej frontu było związane z osłoną i wsparciem jego wojsk lądowych w okresie osiągania przez nie gotowości bojowej w rejonach wyjściowych oraz w trakcie operacji. Wojsk OPK zamierzano użyć do obrony szczególnie strategicznych obiektów i wojsk na obszarze kraju w ramach jednolitego systemu obrony powietrznej państw stron Układu Warszawskiego. Planowanie operacyjne w odniesieniu do Marynarki Wojennej dotyczyło natomiast zadań związanych z obroną wybrzeża (flotylle obrony wybrzeża) oraz działań operacyjnych prowadzonych w ramach Zjednoczonej Floty Bałtyckiej (flotylla okrętów), które miały związek z zabezpieczeniem prawego skrzydła wojsk frontu polskiego.
Wojska radzieckie na naszym terenie
Niezmiernie skomplikowane było również przygotowanie pierwszego i kolejnych uderzeń jądrowych frontu. Wojsko Polskie nie posiadało broni jądrowej, miało natomiast w swoim składzie wojska rakietowe i lotnictwo bombowe dysponujące jej nosicielami (rakiety, samoloty Su-7 i Su-20, działa o podwójnym przeznaczeniu) oraz jednostki dowozu i elaboracji rakiet, które z trzech składów radzieckich, dyslokowanych od 1964 roku na terenie Polski, miały być dostarczone w uzgodnione rejony przez specjalne pododdziały Armii Radzieckiej.
Wraz z rozwojem broni jądrowej i środków jej przenoszenia zwiększała się liczba przydzielanych ładunków jądrowych. Na przykład w trakcie ćwiczeń w 1955 roku w pasie działania frontu "zrzucono" na przeciwnika trzy bomby jądrowe po 20 kiloton każda. W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych do użycia w pierwszym zmasowanym uderzeniu jądrowym front mógł otrzymać około 130 głowic i bomb jądrowych. W czasie manewrów "Lato '74" przeznaczono dla niego aż 373 ładunki jądrowe o łącznej mocy 10 tysięcy kiloton. Podczas ćwiczeń w latach osiemdziesiątych front mógł dostać zarówno głowice, jak i bomby jądrowe, a także pociski atomowe do dział wielkiej mocy. Przydział środków jądrowych na operację frontową sięgał 300-350 ładunków. W wyniku ich użycia i przy ewentualnym wsparciu strategicznych wojsk rakietowych ZSRR miał być zniszczony podstawowy potencjał jądrowy przeciwnika. Apokalipsa wisiała nad wszystkimi uczestnikami wojny atomowej.
W latach sześćdziesiątych na pierwsze dwa dni operacji należało rozwinąć sieć szpitalną na 10-12 tysięcy łóżek, na koniec operacji - sieć zabezpieczającą straty sanitarne przewidywane wówczas na prawie 20 procent żołnierzy frontu.
Cały potencjał sił głównych
----------
Podczas planowania działania wojsk w systemie obrony powietrznej Polski w latach siedemdziesiątych oceniano, że na jej terytorium może oddziaływać około 30 procent sił powietrznych przeciwnika, to znaczy blisko tysiąca samolotów, z których większość zasięgiem obejmowała cały obszar kraju.
Z tej liczby na północno-zachodnim kierunku zagrożenia mogłoby działać 320 samolotów, na zachodnim - 440, a na południowo-zachodnim - 240. Czas dolotu pierwszorzutowych samolotów przeciwnika do granic Polski oceniano na 20-25 minut od chwili startu. Oznaczało to, że podczas działania na małych wysokościach na północno-zachodnim kierunku zagrożenia mogły być one wykryte przez system rozpoznania radiolokacyjnego OPK dopiero po zbliżeniu się na odległość 40-50 km (2-3 minuty lotu) od wybrzeża Bałtyku.
Niewystarczający zapas rakiet
Ogółem na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych oraz w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych sile tysiąca środków napadu powietrznego nieprzyjaciela na całym obszarze kraju planowano przeciwstawić około 820 samolotów, 53 dywizjony rakiet przeciwlotniczych (po 1975 roku - 780 samolotów i 62 dywizjony rakietowe oraz 22 pułki i 85 baterii lufowej artylerii przeciwlotniczej).
Dywizjony rakietowe miały osłaniać Warszawę, Śląsk i Poznań oraz rejony Gdańska-Gdyni i Szczecina. Duży problem stanowiła przy tym obrona rakietowa organizowana wzdłuż Wybrzeża. Jeszcze na początku lat siedemdziesiątych zapewniała ona zwalczanie celów powietrznych na wysokości poniżej 300 metrów, nie zabezpieczała jednak obiektów w głębi kraju. Przyczyną tego były występujące w niej luki i brak drugiej rubieży obrony. Palącym problemem był także niewystarczający zapas rakiet.
Zagrożenie od strony morza
Nie zapewniały one szybkiego wykrywania tych celów, zwłaszcza na najniższych wysokościach (do 100 m), co stanowiło szczególne niebezpieczeństwo od strony morza. Niewystarczająca była odporność pola radiolokacyjnego na intensywne zakłócenia radioelektroniczne ze strony przeciwnika. Niski jeszcze wówczas stopień zautomatyzowania dowodzenia w systemie OPK
(30 procent posterunków radiotechnicznych) nie pozwalał na w pełni efektywne wykorzystanie posiadanych środków ogniowych.
Zwalczanie celów na niskich wysokościach
W procesie planowania obrony Wybrzeża oceniano, że przeciwnik posiada, i nadal rozbudowuje, znaczne siły morskie: 200 okrętów RFN i 80 Danii, przewidziane do działań zaczepnych na Bałtyku. Dla organizacji obrony istotny był wniosek, że przeciwnik ma ponadto możliwość wysadzenia desantów morskich w skali taktycznej, a w szczególnie sprzyjającej sytuacji - nawet operacyjnej (jedna-dwie dywizje).
W ramach wojennego systemu dowodzenia siłami obrony Wybrzeża miał dowodzić dowódca Pomorskiego Okręgu Wojskowego wsparty przez odpowiednio zorganizowaną grupę operacyjną. Uwzględniono to w strukturze Dowództwa Marynarki Wojennej, w której znajdował się zastępca do spraw ogólnowojskowych odpowiedzialny za kwestie związane z obroną Wybrzeża.
Nowa doktryna
Pod koniec lat osiemdziesiątych nastąpiło całkowite przewartościowanie znaczenia ataku i obrony. Planowanie operacyjne nabrało wyłącznie obronnego charakteru. Według ówczesnych założeń front polski miałby prowadzić operację obronną w drugim rzucie operacyjnym pierwszego rzutu strategicznego Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego. Jego przeciwuderzenia nie mogły wykraczać poza granicę państwa.
To radykalne odstępstwo od dotychczasowych zasad obowiązujących w ZSZUW nastąpiło po przyjęciu dokumentu "O doktrynie wojennej Układu Warszawskiego" na posiedzeniu DKPUW w Berlinie w 1987 roku. W lutym 1990 roku została opublikowana, jawna tym razem, "Doktryna obronna Rzeczypospolitej Polskiej".
Franciszek Puchała