Militarna potęga? Rosja używa chińskich dronów z AliExpress

Może i chcieliby dalej uchodzić za światową superpotęgę militarną, ale rok wyniszczającej wojny wielokrotnie dostarczał dowodów sugerujących coś zupełnie innego. Teraz dostajemy kolejny, bo jak wynika z raportu CNN, Rosjanie korzystają ze zmodyfikowanych chińskich dronów, które można kupić w chińskich sklepach internetowych.

Może i chcieliby dalej uchodzić za światową superpotęgę militarną, ale rok wyniszczającej wojny wielokrotnie dostarczał dowodów sugerujących coś zupełnie innego. Teraz dostajemy kolejny, bo jak wynika z raportu CNN, Rosjanie korzystają ze zmodyfikowanych chińskich dronów, które można kupić w chińskich sklepach internetowych.
Rosja używa dronów z chińskich sklepów internetowych? Na to wygląda! /123RF/PICSEL

Od początku inwazji Rosji na Ukrainę docierają do nas liczne doniesienia o pomysłowości obrońców Kijowa, którzy wykorzystują każde dostępne wyposażenie, by odpierać ataki agresora. Bardzo często chodziło o przerabiane "domowymi" sposobami konsumenckie drony, które zamiast nagrywać przyjęcie weselne czy piękne krajobrazy, informowały o pozycjach wroga i zrzucały na niego niespodzianki. Wygląda jednak na to, że nawet teoretycznie przygotowana do wojny i zasilana ogromnym finansowaniem armia rosyjska odczuwa skutki wyniszczających walk i zmuszona jest sięgać po chińskie urządzenia, które każdy może sobie kupić w internecie.

Reklama

Rosja korzysta z chińskich dronów z AliExpress?

A może od początku z nich korzystała, bo wcale nie mamy do czynienia z taką potęgą militarną, jak mogłoby się wydawać? Jak dowiadujemy się z raportu CNN, którego dziennikarze mogli na własne oczy zobaczyć wrak bezzałogowego statku powietrznego zestrzelonego przez Ukraińców za pomocą karabinu AK-47, Rosjanie korzystają z relatywnie tanich dronów konsumenckich (do 15 tys. USD) nazywanych często "dronami z Alibaby", bo mowa o modelach, które można zakupić na takich chińskich stronach, jak Alibaba, AliExpress czy Taobao.

W tym konkretnym przypadku chodziło o dron Mugin-5, produkowany przez chińską firmę Mugin Limited, która potwierdziła nawet CNN, że to rama jej bezzałogowca, przy okazji nazywając incydent "głęboko niefortunnym". Jak przekonuje Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), tym razem udało się powstrzymać atak, zanim dotarł do celu i wyrządził szkody, bo ukraińscy agenci z terytorium okupowanego przez Rosję zdołali o nim poinformować. 

111. Brygada Wojsk Obrony Terytorialnej Ukrainy udała się na miejsce i zdołała zestrzelić dron, który poruszał się na bardzo niskich wysokościach, umożliwiając atak z wykorzystaniem broni ręcznej. Jak można wywnioskować na podstawie krateru po detonacji jego ładunku, został zmodyfikowany do przenoszenia ładunku wybuchowego o wadze ok. 20 kg, który może wyrządzić poważne szkody.

Analiza wraku ujawniła jednak, że nie był on wyposażony nawet w kamerę pokładową, co uczyniłoby z niego zdecydowanie groźniejszą broń, którą można wykorzystać do prowadzenia zwiadu. Chris Lincoln-Jones, emerytowany oficer armii brytyjskiej i specjalista od wojny bezzałogowej, przekonuje, że tanie w kontekście wojskowym drony konsumenckie to kolejny dowód na to, że Rosja nie jest wcale supermocarstwem militarnym, jakiego świat mógłby się spodziewać: 

I podobnego zdania wydaje się N. R. Jenzen-Jones, ekspert ds. broni z Armament Research Services, który wyjaśnia, że Mugin-5 Pro był tu wykorzystywany w roli "bombowca", a zastosowany do tego celu mechanizm uwalniania ładunku zdaje się wykonany z komponentów wydrukowanych na drukarce 3D, co sugeruje szybkie przeróbki.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy