Misja wchodzi na ląd
Zmiana charakteru operacji "Atalanta" oznacza radykalny zwrot w walce z piratami.
Zniszczyć bazy piratów
Według niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ), pod koniec 2011 roku Komitet Polityczny i Bezpieczeństwa UE zlecił komendanturze operacji "Atalanta" - European Naval Force (EUNAVFOR) w Northwood - opracowanie nowych zasad, na jakich będzie się toczyć walka z somalijskimi piratami. Wojskowi chcą ich ścigać nie tylko na morzu, lecz także na lądzie.
Działania przeciw piratom będą skuteczne tylko wtedy, gdy zostaną rozbite ich bazy logistyczne, a te znajdują się na lądzie i dotychczas były poza zasięgiem sił międzynarodowych. Dlatego rozważane są operacje przeciwko celom lądowym (ostrzał baz, akcje sił specjalnych). Do niszczenia znajdujących się w bazach łodzi pirackich mogłyby zostać wykorzystane śmigłowce startujące z pokładów okrętów wojennych.
Żołnierze na plaży
Na rozszerzenie mandatu operacji "Atalanta" musi się zgodzić somalijski Tymczasowy Rząd Federalny. Według nieformalnych informacji z Brukseli, unijne służby dyplomatyczne uzyskały już taką zgodę. Trzeba jednak pamiętać, że w Somalii nie ma ani wojska, ani straży przybrzeżnej, a rząd (wspierany przez żołnierzy Unii Afrykańskiej) kontroluje tylko część kraju. W praktyce działania komandosów na lądzie w ramach operacji "Atalanta" ograniczają się prawdopodobnie do doraz?nych uderzeń na wybrane cele. Istnieją bowiem obawy przed poniesieniem strat w ewentualnej misji stabilizacyjnej.
O ile Anglicy i Francuzi nie mają nic przeciwko zmianie statusu misji, o tyle w Niemczech (które starają się utrzymać obronny charakter sił zbrojnych) ta propozycja wywołała polityczną dyskusję. Uczestnictwo żołnierzy Bundeswehry w działaniach ofensywnych (czytaj: w ściganiu piratów na lądzie) budzi sprzeciw u współrządzącej Partii Wolnych Demokratów (FDP). Posłanka FDP Elke Hoff ostrzegała w FAZ przed zmianą strategii, gdyż operacja lądowa może także spowodować odwet piratów na członkach załóg porwanych statków.
Wiosną na wodach wokół Rogu Afryki powinien pojawić się okręt logistyczny "FGS Berlin". Jest on większy niż "Lübeck" i będą mogły z niego startować śmigłowce typu Sea King, które mają większy zasięg i lepiej sprawdzają się w operacjach lądowych niż pokładowe, które startowały z fregaty. Od połowy marca 2012 roku ma w tym rejonie operować również samolot patrolowy.
"Wiara, że piratów na lądzie można zwalczać z powietrza, wynika z tego, że takie działanie pachnie przygodą", powiedział ekspert SPD do spraw obronności Rainer Arnold w rozmowie z "Deutsche Welle". Jak tłumaczył, ryzyko takiej operacji jest wysokie, gdyż wymaga ona zaangażowania wojsk lądowych. Na tego typu zmianę musi wyrazić zgodę Bundestag. Mimo licznych głosów sprzeciwu, nie powinno być z tym problemu, gdyż "Atalanta" ma istotne znaczenie w zabezpieczaniu niemieckich interesów. Dla gospodarki RFN, opartej na eksporcie towarów i imporcie surowców, ważne są handlowe drogi morskie. Niemcy niechętnie włączają się w zagraniczne misje wojskowe, które nie mają znaczenia dla ich gospodarczych czy politycznych interesów. Udział Bundeswehry w tej operacji postrzegany jest jednak w RFN jako bezpośrednio przekładający się na niemieckie interesy gospodarcze. Przez Morze Czerwone i Zatokę Adeńską przepływają również niemieckie statki rejsowe.
Lukratywny interes
Minister obrony Thomas de Maiziere, który na początku grudnia 2011 roku odwiedził niemieckich żołnierzy w porcie Dżibuti, przyznał, że "nie wygramy walki z piratami, jeśli nie zapadną polityczne decyzje. Pokonanie ich jest możliwe tylko wtedy, gdy ustabilizuje się sytuacja polityczna w Somalii". A na to się nie zanosi.
Porwania statków to dla piratów dobry interes, bo zapewnia stały dopływ dużej gotówki. Za uwolnienie w grudniu 2011 roku włoskiego tankowca "Savina Caylyn" dostali dziewięć milionów dolarów. Nawet jeśli sprawcy zostaną złapani, trudno będzie udowodnić im winę w trakcie procesu sądowego. Rzadko zapadają tak wysokie wyroki, jak w grudniu 2011 roku, gdy amerykański sąd skazał dwóch piratów na dożywocie za zamordowanie w lutym 2011 roku czterech amerykańskich turystów na jachcie "Quest".
Nie wszystkie narodowe kodeksy karne państw uczestniczących w "Atalancie" zawierają paragrafy dotyczące piractwa, co utrudnia postępowanie z przestępcami schwytanymi na gorącym uczynku. Nie wszystkie kraje równie chętnie zajmują się ich sądzeniem. Rozwiązaniem byłoby zawarcie odrębnego międzynarodowego porozumienia czy powołanie międzynarodowego trybunału antypirackiego. Nic jednak nie wskazuje na to, aby mogło do tego dojść.
W pierwszym półroczu 2011 roku okup wypłacony piratom wyniósł ponad 50 milionów dolarów. Według szacunków organizacji One Earth Foundation, w 2005 roku okup za uprowadzony statek wynosił około 100 tysięcy euro, a w 2010 roku już 3,7 miliona.
Centrum wsparcia
Rola brukselskiego centrum będzie jednak ograniczona, ponieważ - zamiast dowodzić - wesprze ono unijną komórkę odpowiedzialną za planowanie i dowodzenie operacjami cywilnymi Unii Europejskiej (CPCC). Będzie także koordynować wojskową część operacji, które UE prowadzi w rejonie Rogu Afryki, czyli: "Atalanty", misji szkoleniowej w Ugandzie (EUTM) oraz nowej operacji szkoleniowej w Rogu Afryki (RMCB) - misji cywilnej z udziałem instruktorów wojskowych. celem tej ostatniej będzie wyszkolenie straży przybrzeżnej i policji morskiej państw sąsiadujących z Somalią, aby były one zdolne stawić czoło somalijskim piratom.
Małgorzata Schwarzgruber
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL