Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie - Jagiełło król polskich śmigłowców
Dęblin znany jest jako miasto lotników, gniazdo Szkoły orląt czyli siedziby jednej z najlepszych na świecie szkół pilotażu - Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych. Od kilku lat działa tam też muzeum poświęcone historii polskiego lotnictwa wojskowego.
Muzeum Sił Powietrznych jest jedną z młodszych placówek poświęconych historii lotnictwa, a jego zbiory nie są tak bogate jak np. Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. Nie ma w nim rozbudowanej infrastruktury, a większość eksponatów stoi pod chmurką.
Nie wpływa to na pewno pozytywne na ich stan zachowania, a i obecny wygląd po remontach pozostawia wiele do życzenia. Mimo to odwiedzający mogą poczuć klimat wojskowego lotniska i zgromadzonych tam samolotów i śmigłowców.
Wystawa poświęcona początkom polskiego lotnictwa wojskowego ulokowana jest w zaadaptowanym w tym celu budynku. Zwiedzanie rozpoczynamy od repliki pierwszego samolotu z biało-czerwoną szachownicą: Fokkera E V, którego pilotował porucznik Stefan Stec.
Aż trudno uwierzyć, że tak leciwy samolot z "rowerowymi" kołami był bojową maszyną i postrachem na niebie w początku XX wieku.
Kolejna część ekspozycji przedstawia walkę polskich pilotów na frontach II Wojny Światowej i przechodzi do czasów PRL-u.
Tutaj wychodzimy już z budynku ekspozycyjnego w plener. Zgromadzono w tym miejscu praktycznie wszystkie typy statków powietrznych używanych przez okres Polski ludowej, aż po czasy współczesne. Są wśród nich myśliwskie migi-15,21, czy 29 używane nadal w siłach powietrznych. Są też różne typy śmigłowców począwszy od pierwszych sm-1 i sm-2, różne wersje mi-2 produkowanego w Świdniku, nazywany "rydwanem ognia" bojowy mi-24, czy w końcu latające łodzie - ratownicze mi-14.
Swoimi rozmiarami wzrok gości przyciągają też transportowy ił-14 i niegdyś rządowa salonka dla vipów jak-40. Obok stoją zaparkowane różnego rodzaju pojazdy lotniskowe, stacje radiolokacyjne zainstalowane na podwoziach tatry 148, oraz inne wojskowe ciężarówki produkcji radzieckiej, a także rodzime stary 266.
Pod koniec wędrówki docieramy do nowo wybudowanego hangaru ekspozycyjnego. Zgromadzono w nim ciekawe samoloty treningowe związane z działalnością Szkoły Orląt. Są to min. ts-8 bies, ts-9 junak, używany obecnie do szkolenia młodych pilotów pzl-130 orlik, oraz transportowy an-2, niegdyś podstawowy samolot będący na wyposażeniu praktycznie wszystkich jednostek bojowych w Polsce. Są też inne cenne artefakty jak np. schody używane przez Papieża Jana Pawła II do wygodnego wsiadania na pokład śmigłowca mi-8, różnego rodzaju wyposażenie lotnicze, fotele, silniki lotnicze, czy w końcu gabloty z modelami samolotów i śmigłowców.
Ale prawdziwa perła czeka na odwiedzających na końcu. Jest to dumny Jagiełło, czyli największy śmigłowiec używany kiedykolwiek w Polsce - gigantyczny mi-6a. Jak duża to maszyna obrazuje postawiony obok starszy śmigłowcowy brat, czyli produkowany w Świdniku na radzieckiej licencji sm-1. Wygląda niczym zabawka przy tym olbrzymie używanym w czasach swojej świetności jako latający dźwig. Mi-6 jako jeden z największych śmigłowców świata miał niesamowite zdolności transportowe, w tym udźwigu.
Ten konkretny egzemplarz posłużył w 1976 roku do ustawienia pomnika króla Władysława Jagiełły w Krakowie. Ta niezwykła operacja, którą żyła cała Polska, nie udałaby się bez niego. Choć swoją karierę zakończył w wojskowych barwach, muzealnicy postanowili odtworzyć na nim fragment dokumentujący czasy eksploatacji śmigłowca w nieistniejącym już państwowym przedsiębiorstwie Instal.
Muzeum w Dęblinie to kolejny ważny punkt do obowiązkowej wizyty dla pasjonatów lotnictwa i zabytków techniki. Choć stan dużej liczby eksponatów w plenerze pozostawia wiele do życzenia to zachęcam do odwiedzin, chociażby ze względu na olbrzyma Jagiełłę dumnie prezentującego się przed budynkiem ekspozycyjnym i przypominającego czasy mani wielkości i wyścigu zbrojeń między wrogimi mocarstwami.