ORP "Ślązak". Marynarka planuje dozbrojenie okrętu
Gdy ORP "Ślązak" podnosił banderę, obyło się bez hucznej uroczystości. Nie rozsyłano na prawo i lewo zaproszeń i akredytacji, a samo zachowanie Marynarki Wojennej było dość zaskakujące. Teraz jednak robi się wokół okrętu głośniej - dowództwo floty chce go dozbroić. Pytanie, czy jest to możliwe?
Obecnie na "Ślązaku" na próżno można szukać nowoczesnego, potężnego uzbrojenia rakietowego. Gdyby okręt został ukończony w pierwotnej konfiguracji byłby prawdziwym wzmocnieniem dla Marynarki Wojennej RP.
Tak się, niestety, nie stało z winy ministrów Klicha, który zawiesił program i Siemoniaka, podczas rządów, którego zdecydowano o zdeklasowaniu korwety. Sporo winy leży też po stronie premiera Millera, który nie zdecydował się objąć programu rządowymi gwarancjami.
Do problemów dołożyły się też kolejne rządy, z obecnymi włącznie i sama stocznia. Przez lata nieoficjalnie mówiło się, że niemiecka stocznia zaproponowała budowę pierwszej jednostki w Hamburgu, przy udziale polskich stoczniowców i z użyciem polskich materiałów. Strona polska jednak się na to nie zgodziła.
Później Niemcy jeszcze kilka razy proponowali pomoc przy ukończeniu okrętu. Ostatnim razem za czasów ministra Macierewicza. Ministerstwo nawet nie odpowiedziało na tę propozycję.
Swoje dołożyli też sami marynarze, którzy nawet nie pojawili się na posiedzeniu, dotyczącym przyszłości jednostki. O jej kształcie zadecydowali oficerowie Wojsk Lądowych... W ten sposób powstało kosztowne kuriozum.
Największa kanonierka
W ramach zmiany przeznaczenia zrezygnowano z planowanego wcześniej przeciwokrętowego i przeciwlotniczego uzbrojenia rakietowego, a także z systemów zwalczania okrętów podwodnych.
Okręt miał otrzymać jedynie działo OTO-Melara kal. 76 mm, dwa rosyjskie działka przeciwlotnicze kalibru 30 mm AK-630M, które zostały zdemontowane z wycofanych okrętów typu Tarantul-I, cztery ręczne wyrzutnie rakiet krótkiego zasięgu i cztery karabiny maszynowe. Wkrótce zdecydowano, że AK-630M zostaną zastąpione przez dwa działka kal. 30 mm Marlin-WS.
Okręt otrzymał także inne nowoczesne wyposażenie: radar obserwacji nawodnej i powietrznej Thales SMART-S Mk 2, radar kierowania ogniem Thales STIR 1.2 EO (STING-EO) Mk 2, głowicę optoelektroniczna Thales Mirador.
W skład Zintegrowanego Systemy Nawigacji wchodzą radary nawigacyjne pasma X oraz sonar nawigacyjno-ostrzegawczy L3 ELAC Nautic Vanguard, a w Zintegrowanego Systemu Łączności łącza LINK 11/16.
Bez zębów
Przyjrzyjmy się bliżej możliwościom uzbrojenia "Ślązaka". Głównym uzbrojeniem okrętu jest armata OTO Melara Super Rapid, która w zależności od wersji może wystrzeliwać na odległość do 40 km 120 kierowanych pocisków Vulcano kalibru 76 mm na minutę. Jeśli chodzi o pociski PFF, służące do zwalczania rakiet przeciwokrętowych, to maksymalny zasięg wynosi do 16 km, a skuteczny około 8-10.
Pociski przeciwlotnicze DART mają skuteczny zasięg 5 kilometrów. Cóż jednak z tego, jeśli polska jednostka nie posiada armaty dostosowanej do strzelania taką amunicją? Podobny zasięg ma ręczny przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy "Grom".
Poniżej tej odległości pozostaje jedynie 30 mm działo OTO Melara Marlin-WS, które przez ograniczoną szybkostrzelność i optykę jedynie w Stanowisku Kierowania Ogniem, nie można nawet nazwać systemem ostatniej szansy.
Czy tymi systemami można zwalczać cele powietrzne? Owszem, ale będzie to jedynie obrona, gdyż najpopularniejsze rakiety przeciwokrętowe potencjalnego przeciwnika mają zasięg do 260 km, a samodzielnie mogą wyszukiwać cele z odległości 50 km. Nosiciel takiego pocisku może więc bezkarnie podlecieć na minimalną odległość oddania strzału. Podobnie ma się sprawa z celami nawodnymi.
Jednak ze świecą szukać na świecie okrętu patrolowego, którego podstawowym zadaniem jest zwalczanie celów nawodnych uzbrojeniem artyleryjskim. Na Bałtyku nie ma takiego zagrożenia. Nielegalny przemyt rozwija się za to na Morzu Śródziemnym, a piraci grasują w Rogu Afryki.
Czy piraci, którzy przenieśliby się z Rogu Afryki nad helskie plaże? Piratów nie widać. Po cóż więc ten okręt?
Etaty i bandera
W komunikacje wydanym przez 3 Flotyllę Okrętów można przeczytać, że "przeznaczeniem okrętu jest zwalczanie celów nawodnych, powietrznych i zagrożeń asymetrycznych, a także patrolowanie i ochrona torów podejściowych oraz morskich linii komunikacyjnych, eskorta i ochrona jednostek komercyjnych. Jednostka jest także przystosowana do kontroli morskich szlaków jako element sił wielonarodowych, zwalczania piractwa i terroryzmu morskiego, współpracy z siłami specjalnymi w zakresie zabezpieczenia ich działań oraz udziału w akcjach humanitarnych i ekologicznych".
Prawda jest nieco inna. "Ślązak" jest potrzebny przede wszystkim do szkolenia i utrzymania etatów. Według "Koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej do 2030 roku", do 2022 roku miało zniknąć z niej większość jednostek uderzeniowych.
Planowano, że w 2015 roku bandera zostanie opuszczona na fregacie "Gen. Tadeusz Kościuszko". Dwa lata później flotę miał opuścić też "Kaszub". Planowano, że dzięki ograniczonej modernizacji fregata ORP "Gen. Kazimierz Pułaski" będzie mogła służyć do 2025 roku.
Na razie wszystkie te okręty nadal znajdują się w linii, a ich następców nie widać. Miały pojawić się australijskie "Adelaide". Miał być pierwszy znaczący sukces PiS w kwestiach obrony polskiego morza. Nie wyszło - premier Morawiecki zablokował zakup okrętów.
Obie fregaty typu OHP i korweta Zwalczania Okrętów Podwodnych "Kaszub" niedługo będą musiały opuścić banderę. Wycofywane okręty miały zostać zastąpione przez nowe. Kolejne rządy obiecywały, planowały i mydliły oczy. I powstał jedynie "Ślązak".
Taki stan Marynarki Wojennej to nie tylko wina ostatnich lat i niespełnionych obietnic ministrów Macierewicza i Błaszczaka. To wina 12 rządów, dziesięciu premierów i dziewięciu ministrów Obrony Narodowej, a także niezliczonego grona oficerów, którzy nie byli specjalnie zainteresowani pracami nad nowymi jednostkami. O czym głośno mówił kmdr Rajmund Kałaczyński.
Światełko w tunelu
Teraz pojawia się światełko, które daje nadzieję, że z upośledzonej kanonierki może powstać coś lepszego. Inspektor Marynarki Wojennej, wadm. Jarosław Ziemiański poinformował, że w Inspektoracie trwają prace, które mają doprowadzić "Ślązaka" do standardu jednostki wielozadaniowej.
Okręt ma zostać dozbrojony i doposażony w systemy, które mogą być na nim zainstalowane w ramach limitów masowych, które jeszcze pozostały. Nie będzie to proste, ponieważ podczas budowy została dociążona balastem stałym, czyli bloczkami żeliwnymi.
Można je oczywiście w każdej chwili wyjąć dorzucając inny ciężar, jednak będzie to wymagało sporo pracy i dość skomplikowanej ingerencji w strukturę kadłuba. Bloczki pojawiły się, aby zrównoważyć braki masowe, które wynikły z rezygnacji uzbrojenia okrętu w systemy rakietowe. Teraz ten proces trzeba będzie odwrócić.
Na razie dowództwo nie informuje, w jakim kierunku idą prace i co jest brane pod uwagę, jako uzbrojenie. Najprościej byłoby zamontować wyrzutnie pocisków przeciwokrętowych RBS15 Mk3 pochodzących z okrętów rakietowych typu Orkan, które miały trafić do gruntownej przebudowy.Z tego pomysłu jednak zrezygnowano.
Na "Ślązaka" mogą trafić także wyrzutnie torped MU90 z jednej z polskich fregat OHP. Te już są w końcu cyklu eksploatacji i w zasadzie tylko jedna nadaje się jeszcze do służby. Tyle można wykorzystać z okrętów, które Marynarka Wojenna posiada dziś.
Jeśli jednak ma to być okręt wielozadaniowy z prawdziwego zdarzenia, potrzebne są silne systemy obrony przeciwlotniczej.
Zagrożenie z powietrza
Wiceadmirał Ziemiański podkreślił, że środowisko, w którym operuje polska flota na Bałtyku, jest nasycone różnorodnymi systemami rakietowymi i jedynie fregaty wyposażone w silne systemy przeciwlotnicze mogą zapewnić bezpieczeństwo operacji. Dziś nie gwarantuje tego żaden z polskich okrętów.
Polskie fregaty, które powoli planuje się wycofać, są uzbrojone w 32 rakiety przeciwlotnicze SM-1MR, które właściwie na współczesnym polu walki są już przestarzałe. Ograniczone są także możliwości namierzania i prowadzenia celów. Korweta ORP "Kaszub" wyposażona jest w osiem wyrzutni bliskiego zasięgu "Strzała-2M". Co może oznaczać, że po wycofaniu fregat Polska pozostanie bez obrony przeciwlotniczej na Bałtyku.
"Ślązak" posiada miejsce na dziobie okrętu, które było dedykowane dla pionowej wyrzutni pocisków przeciwlotniczych. Po rezygnacji z tego uzbrojenia, w toku przebudowy pomieszczenie to zostało przeznaczone na okrętową kaplicę, a potem siłownię dla załogi. Jednak według naszych informatorów dozbrojenie okrętów będzie skomplikowaną operacją. Gdyby się ona udała, Polska zyskałaby jednostkę, która przynajmniej częściowo spełniałaby wymagania floty.
Zwłaszcza, że nadal nie wiadomo, jaki los spotka program Miecznik. Minister Błaszczak zapewnia, że "przed końcem tego półrocza umowa zostanie podpisana". Ma zostać zamówiona jedna jednostka z opcją na dwie kolejne. Jak się stanie, niedługo się przekonamy.