Piękne bestie
Kobiety w mundurach decydowały o życiu i śmierci oddanych im pod komendę więźniarek. Budziły strach i przerażenie, ale także... fascynację. Młode, wychowane w chrześcijańskich rodzinach, pielęgniarki, nauczycielki czy gospodynie domowe miały na sumieniu miliony ludzkich istnień.
Obóz koncentracyjny z klocków lego
Taka fascynacja nazizmem to "urzeczenie Zagładą". Izabela Kowalczyk, kulturoznawca i krytyk sztuki, nazwała tak prace artystów, którzy odnajdywali piękno w przedstawianiu faktów najbardziej drastycznych, takich jak ludobójstwo. W opublikowanej w 2008 roku pracy "Estetyzowanie Holocaustu" pisała o niepokoju, towarzyszącym nam, gdy patrzymy na takie prace. Wśród dzieł artystów, którzy ulegli "urzeczeniu Zagładą", najgłośniejszy był zbudowany w 1996 roku przez Zbigniewa Liberę obóz koncentracyjny z klocków Lego.
"Ten obóz koncentracyjny pyta o pamięć Holocaustu, o to, czym jest ta niewyobrażalna tragedia dla młodych ludzi, dla których jest to już odległa przeszłość, dla ludzi żyjących coraz bardziej w świecie wirtualnym. Czy w tej formie "klocków Lego" Holocaust może stać się dla nich czymś bliższym, czy może skłonić ich do namysłu i refleksji?" - zastanawia się Izabela Kowalczyk.
"Praca niewymagająca wysiłku fizycznego"
"Pilnowanie więźniów", "Praca niewymagająca wysiłku fizycznego" - zachęcały prasowe ogłoszenia. Oferty pracy dla kobiet wspomagających SS kusiły dobrymi warunkami pracy,
gwarantowały zakwaterowanie, ubranie i wysokie pensje.
Nie stawiano dużych wymagań: wiek 21-45 lat, dobra kondycja fizyczna i czysta kartoteka. Kursy na aufzejerki (od niemieckiego Aufseherin), czyli niemieckie nadzorczynie i strażniczki pełniące służbę w obozach koncentracyjnych, trwały od czterech tygodni do pół roku. Uczono ostrej postawy wobec więźniów, fanatyzmu i odporności na cudze cierpienie. Instruowano, jakie stosować kary, jak wykrywać sabotaż oraz informowano, co grozi za utrzymywanie kontaktów z więźniami.
Nadzorczynie w obozach koncentracyjnych stanowiły jedynie dziesięć procent personelu. Według oficjalnych statystyk ze stycznia 1945 roku, wśród około 37 tysięcy członków załóg obozów koncentracyjnych było 3,5 tysiąca kobiet, które pełniły służbę jako wartowniczki.
Miała anielska twarz
- Jedna z najpiękniejszych kobiet, jakie widziałam. Miała czystą, anielską twarz i niebieskie, najbardziej błyszczące i niewinne oczy, jakie można sobie wyobrazić. Jednocześnie Irma Grese była najbardziej okrutną i zdemoralizowaną osobą, jaką spotkałam - wspominała doktor Gisella Perl, była więźniarka, która pracowała w obozie jako lekarka. Mroczna kariera Irmy rozkwitła w Auschwitz, gdzie trafiały najbardziej brutalne strażniczki - awansowała na SS-Oberaufseherin, starszą nadzorczynię.
Stanisława Rachwałowa, więźniarka 26281, zeznała na procesie Rudolfa Hessa: - Była lesbijką. Gustowała w młodych, ładnych dziewczętach, specjalnie Polkach. - Gdy przechodziła przez obóz, roztaczała zapach drogich perfum - wspominała inna więźniarka Olga Lengyel. - Wszyscy się na nią gapili, wśród więźniarek rozchodził się szept: "Jaka ona piękna" - wspomina.
Kochanka doktor Mengele
"Bicie było dla niej rutyną. Z radością uczestniczyła w selekcjach i patrzyła na nieludzkie cierpienia rodzących kobiet, którym związywała nogi. Być może to właśnie skłonność do okrucieństwa połączyła ją z jej obozowym kochankiem, którym był nie kto inny, tylko sam doktor Josef Mengele" - czytamy na stronie www.schnell.blog.pl.
W toczącym się przed sądem w dolnosaksońskim Lüneburgu procesie została skazana na śmierć. "Szybko", powiedziała, gdy kat zakładał jej na głowę biały kaptur. Była najmłodszą skazaną kobietą powieszoną przez brytyjski wymiar sprawiedliwości.
Większość z pozostałych strażniczek obozów koncentracyjnych uniknęła kary, choć wiele z nich zabijało fanatycznie i dla kaprysu. Więźniowie zwracali się do nich per Frau Aufseherin, więc często ich tożsamość pozostawała nieznana. Zaledwie co dziesiąta stanęła przed sądem. Niektórzy historycy patrzą na strażniczki nie jak na zbrodniarki, lecz psychologiczne ofiary wojny. To niebezpieczne usprawiedliwianie.
Skandal czy prowokacja
Ani w komiksie, ani na stronie internetowej poświęconej Irmie Grese internauci nie dostrzegli chęci artystycznej prowokacji. Na forum internetowym pisali: "Nie uważam, żeby istnienie tego komiksu w jakiś sposób wzbogaciło moją wiedzę o nazizmie. Niewątpliwie przyczyni się do niepotrzebnej reklamy tej osoby, na co po prostu nie zasługuje. To tylko zwykła morderczyni", "Nie widzę nic wyjątkowego ani wartego fascynacji w tej kobiecie", "Osądzić, udokumentować. Natomiast nie gloryfikować, nie tłumaczyć, nie robić z nich gwiazd popkultury". Miejsce pochówku Irmy Grese, choć w bezimiennej zbiorowej mogile, zarośnięte trawą i drzewami, jest wciąż chętnie odwiedzane przez neonazistowskie grupy i czczone jako sanktuarium "królowej SS".
Małgorzata Schwarzgruber
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.