"Pilnie poszukiwany". Rosja oferuje nagrodę za ukraińskie F-16

Rosyjska firma wyznaczyła wysoką nagrodę za neutralizację obiecanych Ukrainie myśliwców F-16. Żołnierze armii Putina mogą wzbogacić się o grube miliony za pierwszy zestrzelony samolot i niezłą sumkę za każdy kolejny.

Rosyjska firma wyznaczyła wysoką nagrodę za neutralizację obiecanych Ukrainie myśliwców F-16. Żołnierze armii Putina mogą wzbogacić się o grube miliony za pierwszy zestrzelony samolot i niezłą sumkę za każdy kolejny.
F-16 mogą być cenniejsze dla Rosjan niż Ukraińców? Tak, przynajmniej w najbliższych miesiącach /Bartek Bera /INTERIA.PL

Zachodni sojusznicy regularnie dostarczają Ukrainie wyposażenie, które Moskwa bardzo chciałaby dostać w swoje ręce albo błyskawicznie zniszczyć (i zebrać szczątki do analiz), stąd kolejne "premie". Do sieci w czasie wojny wyciekały nawet aktualne "cenniki", z których mogliśmy dowiedzieć się, na czym szczególnie zależy Kremlowi.

W 2023 roku za pojazd opancerzony wypłacano 50 tys. rubli (ok. 2,4 tys. PLN), czołg 100 tys. rubli (ok. 4,8 tys. PLN ), a pilotom i operatorom obrony powietrznej przysługiwała premia w wysokości 300 tys. rubli (14,4 tys. PLN zł.) za każdy zniszczony ukraiński samolot lub śmigłowiec. Na specjalne "traktowanie" mogli też liczyć żołnierze, którym uda się przejąć niemieckie czołgi Leopard, brytyjskie Challengery 2 czy dostarczone przez USA Abramsy i pojazdy opancerzone Bradley, a także estońskie platformy gąsienicowe THeMIS. 

Reklama

Czas na F-16. Rosja wypłaca premie

Na te ostatnie od początku inwazji polowało nie tylko rosyjskie ministerstwo obrony, ale i prywatne firmy, które chciały dostarczyć Moskwie lokalnie produkowane odpowiedniki. Nagroda za przechwycenie tej jednostki w dobrym stanie wynosiła w 2022 roku milion rubli (ok. 16 tys. dolarów) i choć nie wydaje się ona zbyt imponująca, to w momencie ogłoszenia "kontraktu" było to więcej niż wypłata za roczną służbę w rosyjskiej armii.

Teraz z kolei rosyjskie przedsiębiorstwo Fores wyznaczyło wysoką nagrodę za neutralizację zachodnich samolotów F-16, które Ukraina ma otrzymać tego lata. Siergiej Szmotiew, dyrektor uralskiej firmy, płaci 15 mln rubli, czyli ok. 167,7 tys. USD, za zestrzelenie pierwszego myśliwca i 500 tys. rubli, czyli ok. 5,5 tys. USD za każdy kolejny. Przypomniał także, że wcześniej oferował podobne nagrody za niszczenie zachodnich czołgów, choć w przypadku "pierwszych" maszyn były nieco niższe, bo wynosiły 5 mln rubli. Za każdy kolejny Rosjanie dostawali 500 tys. rubli i jak przekonuje Szmotiew, właśnie wypłacają bonusy za 20 takich czołgów.

Cenniejsze dla Rosji niż Ukrainy?

Tym razem sytuacja jest jednak o tyle nietypowa, że eksperci nie spodziewają się, by F-16, na które Ukraina liczyła od początku rosyjskiej inwazji, miały znacząco zmienić obraz konfliktu. Bo chociaż Dania, Norwegia, Holandia i Belgia planują w najbliższych miesiącach dostarczyć do Kijowa ponad 60 maszyn, to ze względu na przeciągające się szkolenia pilotów, większość z jednostek będzie się kurzyć. Kilka raportów międzynarodowych, m.in. z Ukrainy i Chin, potwierdza, że pierwsza grupa ukraińskich pilotów F-16 zakończyła szkolenie w USA, ale dokładna liczba pozostaje nieujawniona.

Na początku tego roku urzędnik obrony USA powiedział magazynowi Air & Space Forces, że czterech ukraińskich pilotów szkoliło się w bazie Morris Air National Guard w Tucson w Arizonie, a szczegóły dotyczące inicjatyw w zakresie szkoleń równoległych w Europie pozostają niejasne.  A jak policzyli eksperci Instytutu Badań nad Wojną, do pełnoprawnej eskadry składającej się z 20 samolotów potrzeba 40 pilotów, tymczasem Kijów będzie dysponował taką liczbą nie wcześniej niż pod koniec 2025 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: F-16 | Ukraina | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy