Polska nie ma śmigłowców, bo wysłała je na Ukrainę? To kłamstwo

W obliczu wielkiej katastrofy, jaką jest powódź w południowych rejonach kraju, w sieci zaczęła krążyć dezinformacja, jakoby Polska nie posiadała odpowiednio wielkiej floty śmigłowców do ratunku, ze względu na wysłanie ich Ukrainie. Tłumaczymy - to dezinformacja.

W momencie, gdy na południu Polski postępowała powódź i służby zaczęły wykorzystywać śmigłowce wielozadaniowe do ratowania i ewakuacji mieszkańców, w mediach społecznościowych pojawiły się informacje, że Polska posiada nieskompletowaną flotę tych maszyn.

I choć jest to prawda, niektórzy próbują wytłumaczyć ten stan zwykłymi fake newsami. W sieci pojawiły się bowiem głosy, że Polska dosłownie pozbyła się śmigłowców, oddając je Ukrainie. Według tej narracji straciliśmy ważne maszyny, które teraz mogłyby ratować życie ludzi na południu Polski. Jest to jednak zwykła dezinformacja.

Reklama

Jakie śmigłowce Polska wysłała Ukrainie? Nie takie, którymi da się ewakuować ludzi

Pojawiające się na początku powodzi głosy o oddaniu śmigłowców Ukrainie, odnoszą się do przekazania przez Polskę ok. 12 śmigłowców Mi-24 z zasobów lotniczego komponentu sił lądowych. Są to maszyny, które nie nadają się np. do transportu ludzi czy ewakuacji.

Obecnie do walki z powodzią na południu Polski potrzebne są maszyny wielozadaniowe, zdolne przenosić duże ładunki i ludzi. Takimi są m.in. śmigłowce Mi-8/17, Mi-2, W-3 Sokół czy S-70i Black Hawk. Te modele biorą już udział w walce z wielką wodą.

Mi-24 to natomiast śmigłowiec szturmowy, przeznaczony do walki. Maszyna może przenosić w kabinie dwóch pilotów. Ewakuacja za jej pomocą np. poszkodowanych czy rannych jest w praktyce niemożliwa.

Stary Mi-2 wysłany na Ukrainie

W związku z powodzią w internecie mogą wrócić jak bumerang informacje o "przekazaniu przez Polskę" śmigłowca Mi-2 Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W styczniu br. dowiedzieliśmy się, że taka maszyna, która wcześniej służyła w polskim ratownictwie medycznym, faktycznie znalazła się na Ukrainie.

Niemniej ona od przynajmniej 10 lat już nie latała w służbie. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe wycofało z użytku ostatnie śmigłowce Mi-2 w 2011 roku, gdy skomplementowano flotę maszyn Eurocopter EC 135. Nawet gdyby wspomniany Mi-2 został w Polsce, nie byłby w stanie brać udziału w działaniach na południu Polski ze względu na prawdopodobny brak przystosowania do operacji.

Sam Mi-2 wysłany na Ukrainę według oficjalnych informacji nie został przekazany przez państwo polskie tylko prywatną inicjatywę wolontariuszy "Zbroimy Ukrainę". Śmigłowiec prawdopodobnie najpierw został zakupiony z państwowych magazynów, a po tym przekazany Ukraińcom. Sam Mi-2 na Ukrainie mógł zostać przystosowany do lotów, bo tamtejsze siły zbrojne posiadają te śmigłowce wraz z zapasowymi częściami.

Śmigłowce wielozadaniowe. Polskie braki uwidocznione przez powódź

Niemniej sprawa dostępności śmigłowców wielozadaniowych w Polsce przy trwającej powodzi, pokazuje, jak ważne są to maszyny i jak poważne mamy ich braki. Do walki z żywiołem angażowane są śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, Straży Granicznej czy Sił Zbrojnych. Z tych ostatnich 19 maszyn pomaga w działaniach, o czym powiadomił Sztab Generalny Wojska Polskiego.

Niemniej polskie siły zbrojne mają oficjalnie do dyspozycji około 160 śmigłowców wielozadaniowych. Dlaczego więc tylko 19 bierze udział w walce z powodzią? To wynik tego, że w naszej armii śmigłowce wielozadaniowe to głównie wysłużone maszyny poradzieckiej konstrukcji. Takie, które naturalnie mają już mniejszą sprawność, a co za tym idzie dostępność operacyjną. A najnowsze śmigłowce wielozadaniowe Wojska Polskiego, AW149, nie są jeszcze gotowe do lotów, ze względu na trwające szkolenia pierwszych załóg.

Powódź 2024 roku przypomina o potrzebie zwiększenia floty nowoczesnych śmigłowców wielozadaniowych w wojsku, gdyż są nieodzowne zarówno na czas wojny, jak i pokoju. Możliwym wyborem takich maszyn dla Polski są ciężkie śmigłowce transportowe Ch-47 Chinook.

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

***

Co myślisz o pracy redakcji Geekweeka? Oceń nas! Twoje zdanie ma dla nas znaczenie. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy