Polskie myśliwce znów na pierwszej linii zimnego konfliktu z Rosją

Jutro Siły Powietrzne RP już po raz szósty zaczną dyżur bojowy w ramach misji Baltic Air Policing (BAP) - ochrony państw nadbałtyckich, nieposiadających własnych samolotów myśliwskich.

Poprzednie - spokojne rotacje - odeszły w niepamięć wraz z przebudzeniem "rosyjskiego niedźwiedzia", który postanowił zdestabilizować sytuację w dawnych republikach ZSRR. Okazało się, że dotychczasowy model BAP jest już niewystarczający, a siły strzegące państw bałtyckich trzeba wzmocnić - czterokrotnie.

Przez dziesięć pierwszych lat funkcjonowania misji przebiegała ona według utartego scenariusza. Siły powietrzne jednego z państw NATO przysyłały do bazy lotniczej w Szawlach cztery maszyny myśliwskie wraz z personelem na czteromiesięczną zmianę (początkowo trzymiesięczną).

Reklama

Taka liczba ludzi i sprzętu była w stanie zapewnić kontrolę przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii, oczywiście przy pomocy kontroli naziemnej sprawowanej z Combined Air Operation Centre w Uedem w Niemczech, przy udziale Command and Reporting Centre (CRC) w Karmelavie niedaleko Kowna.

Dziś - wobec kryzysu na wschodzie Europy - BAP opiera się już o trzy bazy - główną w Szawlach oraz wspierające w naszym Malborku i estońskim Amari. Do kończącej się 36. rotacji swoje kontyngenty wystawiła Portugalia (na samolotach F-16) i Kanada (CF-18), stacjonujące w Szawalach, Holandia (F-16 z bazą w Malborku) oraz  Niemcy, na Typhoonach, bazujących w Amari. W ramach BAP37 Portugalczyków zamieniają Włosi na Typhoonach, Kanadyjczyków - Polacy na MiGach-29 z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim (kontyngent nosi nazwę Orlik 6). Holendrów z kolei zastąpią Belgowie na F-16, Niemców zaś Hiszpanie na Typhoonach.

Krajowe media podają błędne informacje o naruszaniu przestrzeni Polski czy państw bałtyckich przez maszyny wojskowe należące do Federacji Rosyjskiej. W rzeczywistości w 2014 roku nie zanotowano naruszenia przestrzeni powietrznej Polski, Litwy czy Łotwy. W przypadku Estonii taka sytuacja miała miejsce kilkukrotnie, jednak trwała ona kilkadziesiąt sekund (zwykle w rejonie wysp Vaindloo, Osmussaare, Hiiumaa i Saaremaa "harcuje" rozpoznawczy Ił-20).

W zdecydowanej większości przypadków maszyny pełniące dyżur w ramach Baltic Air Policing są podrywane w powietrze do przechwycenia niezidentyfikowanych statków powietrznych poruszających się w międzynarodowej przestrzeni z wyłączonymi transponderami (niewidoczne dla radarów wtórnych służb kontroli ruchu lotniczego), przez co stanowiącymi zagrożenie dla innych użytkowników tej przestrzeni (jako przykład takiego zagrożenia można podać sytuację z 12 grudnia 2014 roku, gdy niezidentyfikowana maszyna rosyjska była na kursie kolizyjnym z rejsem SAS SK1755). Po przechwyceniu "niewidzialne" samoloty są identyfikowane, często także "odprowadzane" na większą odległość od przestrzeni powietrznej NATO.

Dowódcy kontyngentów BAP zgodnie podkreślają, że w czasie takich spotkań nie zanotowano agresywnych zachowań ze strony Rosjan - których dotyczy 100 proc. przechwyceń.

Samoloty myśliwskie Baltic Air Policing latają uzbrojone - zarówno w czasie przechwyceń "żywych", jak i misji treningowych. Konfiguracja przenoszonej broni jest tajna, jednak wymaganie wzrokowej identyfikacji "intruza" wyklucza zastosowanie rakiet większego zasięgu. Łatwo się więc domyślić, jaki ładunek przenoszą maszyny lecące na przechwycenie...

Bartek Bera

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NATO
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy