Putin ma "fosę z piraniami". Uzbrojeni płetwonurkowie krążą po plażach
Były pracownik biura ochrony rosyjskiego prezydenta zdradził, jak daleko sięga paranoja Władimira Putina. Jego zdaniem ten nie ufa nikomu, nawet najbliższym współpracownikom i wykorzystuje uzbrojonych nurków do poszukiwania wynajętych zabójców.
O tym, że Władimir Putin ma paranoję na punkcie własnego bezpieczeństwa, wiadomo nie od dziś. Pancerne pociągi, podziemne bunkry atomowe, testerzy posiłków czy armia sobowtórów to jednak tylko niektóre z zabiegów stosowanych przez rosyjskiego prezydenta, bo jak opisuje jeden z byłych pracowników jego biura ochrony, który zbiegł z Rosji po inwazji na Ukrainę, jest ich dużo więcej. Witalij Briżatyj, który obecnie mieszka w Ekwadorze, zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy na temat "bajkowej posiadłości" na Krymie i zasad jej działania.
Jego zdaniem Władimir Putin popada w taką paranoję na myśl o zamachu na swoje życie, że nawet takie stanowiska, jak... operator pralki, muszą być obsadzone przez funkcjonariuszy ochrony. Na porządku dziennym mają być też psy patrolowe i uzbrojeni nurkowie, przeczesujący plaże wokół prywatnych posiadłości rosyjskiego prezydenta w poszukiwaniu wynajętych zabójców - czyżby zamarzyła mu się prywatna "fosa z piraniami"? A co powiecie na celowe szerzenie dezinformacji, żeby nikt nie był w stanie ustalić aktualnej lokalizacji Putina i wykorzystać tych danych do zorganizowania ataku?