Ratunek po afgańsku

Amerykańscy żołnierze, w trakcie wykonywania zadania w trudno dostępnych afgańskich górach, wpadli w zasadzkę. Kilku z nich zostało poważnie rannych. Trzeba było ich jak najszybciej ewakuować. Na pomoc przylecieli Polacy...

Polacy zawsze pomogą! /fot. kpt. Michał Romańczuk
Polacy zawsze pomogą! /fot. kpt. Michał Romańczuk

Podniebna karetka

W trakcie dziesięciodniowego szkolenia Polacy doskonalili umiejętność ewakuacji rannych żołnierzy z pola walki przy użyciu śmigłowca, tzw. CASEVAC (ang. casualty evacuation). Specjalnie przygotowane do pełnienia zadań medycznych helikoptery Mi-17 są bowiem najszybszym, w afgańskich warunkach, środkiem dotarcia do rannych wojaków.

- Kołowy pojazd medyczny na ograniczone możliwości poruszania się w górach, a gdy chodzi o ratowanie ludzkiego życia to każda sekunda jest cenna - wyjaśnia starszy chorąży Paweł Jankowski, dowódca Grupy Ewakuacji Medycznej. - Poza tym CASEVAC, w przeciwieństwie do standardowego, nieuzbrojonego śmigłowca medycznego, poleci nawet wtedy, gdy na miejscu akcji trwa kontakt ogniowy z przeciwnikiem, a strefa lądowania nie jest bezpieczna - dodaje.

Ratunek w górach i w mieście

Jednym z najważniejszych elementów szkolenia było desantowanie na tzw. "grubej" linie oraz linie alpinistycznej, z pełnym oporządzeniem i sprzętem medycznym. - W Afganistanie bardzo często bowiem dochodzi do sytuacji, w których śmigłowiec medyczny nie może wylądować, np. w terenie zurbanizowanym czy górzystym. Wtedy lina jest jedynym sposobem szybkiego dotarcia do poszkodowanego - tłumaczy starszy chorąży Jankowski.

A wie co mówi, bo na afgańskiej misji jest już drugą zmianę.

MW na podst. materiałów PKW Afganistan

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas