Rosja nie jest w stanie bronić swoich miast przed Ukrainą. S-400 nie działa?
Rosja musiała w końcu oficjalnie przyznać się do porażki w zakresie obrony swoich miast przed ukraińskimi dronami. Głos w sprawie zabrał przewodniczący komisji obrony rosyjskiego parlamentu, składając oświadczenie w sprawie ostatnich wydarzeń z Petersburga.
Dosłownie wczoraj informowaliśmy o kolejnym udanym ataku ukraińskiej armii na rosyjskie miasta, który był możliwy za sprawą nowych dronów-kamikadze o imponującym zasięgu 1000 km, pozwalających na przeprowadzanie misji głęboko w terytorium Rosji. To jednak tylko jedna z wielu udanych misji Kijowa przeprowadzonych w ostatnich tygodniach, bo 20 września dron-kamikadze po raz pierwszy uderzył w Soczi w południowej Rosji, a dwa dni później inny zaatakował miasto Tuapse w obwodzie krasnodarskim.
Ukraina mocno zaczęła też nowy rok, bo 18 stycznia jej drony nadleciały nad rodzinne miasto Władimira Putina, czyli Petersburg, a 31 stycznia inny bezzałogowy statek powietrzny uderzył w rafinerię ropy naftowej Newski Mazut, pomimo doniesień o jego przechwyceniu przez system obrony powietrznej S-400. Były też mniej lub bardziej udane próby ataków na Jarosław, miasto położone około 420 km od Moskwy czy Niżny Nowogród, położony ok. 800 km od ukraińskiej granicy - choć nie wszystkie sięgnęły celu, udowodniły możliwości Kijowa w zakresie ataków w głębi Rosji.