Rosja nie zdobędzie Kijowa dopóki nie rozwiąże tego problemu na Białorusi

Ukraińcy dzielnie bronią Kijowa, lecz mogą nawet nie zdawać sobie sprawy z pomocy, jaką na odległość dostają. Putin nie może zdobyć ukraińskiej stolicy, bo nie wygrał jeszcze „bitwy o tory”.

W czasie II wojny światowej nie każdy Niemiec był nazistą i popierał Hitlera. Tak samo jest teraz w przypadku wojny Rosji z Ukrainą. Wielu obywateli Rosji sprzeciwia się działaniom militarnym swojego kraju. W związku z tym w największych miastach urządzane są protesty. Wojna nie podoba się również wielu obywatelom sojuszniczej Białorusi, którzy robią wszystko, by spowolnić transporty kolejowe.

"Bitwa o tory", "kolejowa partyzantka", "wojna kolejowa" - działania białoruskich opozycjonistów zyskują coraz to nowe nazwy. Wszystkie jednak nawiązują do sedna ich działalności, czyli utrudnianiu życia kolejarzom przewożącym ładunki wojskowe. Żeby to osiągnąć nie wahają się punktowo uszkodzić białoruskiej infrastruktury kolejowej, z której korzystają rosyjskie pociągi. Trzeba Białorusinów pochwalić za zdolność szybkiej i sprawnej organizacji, gdyż rozpoczęli działalność w zaledwie dwa dni po rozpoczęciu wojny.

Reklama

Wszystkie działania podejmowane przez dywersantów są przemyślane w taki sposób, by nie zagrażały bezpieczeństwu ludności cywilnej w pociągach pasażerskich. Dlatego też partyzanci nie decydują się na tak drastyczne środki, jak wykolejenie pociągów. Ich ataki mają zmusić maszynistów do obrania dłuższych objazdowych tras. W ten sposób rozciągają linie zaopatrzeniowe Rosjan. Według niektórych szacunków mówi się nawet o tym, że dywersanci spowolnili nawet 90 proc. pociągów militarnych zmierzających na front Kijowa i Czernihowa. To znaczna pomoc dla obrońców. Co więcej, dywersanci są w stałym kontakcie z Ukraińcami i przekazują im informacje o transporcie przechodzącym przez Białoruś.

Całe przedsięwzięcie nie mogłoby się udać bez informacji o aktualnych ruchach wojsk rosyjskich i kolumn zaopatrzeniowych. Te pozyskiwali od zwykłych obywateli, którzy anonimowo zgłaszali je przez specjalny kanał na Telegramie. Niestety, nie odbywa się to bez odpowiedzi reżimu Łukaszenki. Białoruskie służby pojmały już co najmniej 60 osób zamieszanych w akcje dywersyjne. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pociąg | Białoruś | Rosja | Ukraina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy