Rosja pobrała 48 tys. próbek DNA. Tylu żołnierzy im „zaginęło”
Jak poinformowała zastępczyni ministra obrony Federacji Rosyjskiej, 48 tys. krewnych przekazało próbki DNA, które mają umożliwić identyfikację szczątków rosyjskich żołnierzy. Co jednak ciekawe, informacje te nie miały zostać ujawnione publicznie, ale Anna Tsivileva została nagrana podczas dyskusji przy okrągłym stole pod koniec listopada, a zapis jej wypowiedzi trafił na telegramowy kanał ASTRA.
Eksperci i dziennikarze, wspierani przez zespoły ochotników, od początku rosyjskiej inwazji śledzą liczbę zgonów wśród rosyjskich żołnierzy, systematyzując doniesienia urzędników i mediów, a także relacje krewnych i współpracowników ofiar. Jakiś czas temu niezależny rosyjski serwis informacyjny Mediazona i BBC potwierdziły nazwiska blisko 80 tys. rosyjskich żołnierzy poległych w Ukrainie w trakcie 33-miesięcznej wojny (według stanu na 19 listopada).
W zeszłym miesiącu dziennik „Wall Street Journal”, powołując się na niezidentyfikowanych urzędników zachodniego wywiadu, podał z kolei, że do tej pory zginęło aż 200 tys. rosyjskich żołnierzy. „The Economist” oszacował natomiast straty drugiej strony, sugerując, że co najmniej 60-100 tys. ukraińskich żołnierzy zginęło, a aż 400 tys. odniosło obrażenia zbyt duże, aby kontynuować walkę.
48 tys. próbek DNA do identyfikacji poległych
Oddaje to przekonanie zachodnich krajów, że Rosja poniosła więcej ofiar niż Ukraina, ale nadal ma przewagę w zakresie siły roboczej ze względu na znacznie większą populację. Dziś poznajemy zaś kolejne liczby, ale tym razem pochodzące z samego Kremla, bo Anna Tsivileva, zastępczyni ministra obrony Federacji Rosyjskiej, została nagrana podczas spotkania przy otwartym stole dotyczącego wsparcia dla rodzin żołnierzy walczących w Ukrainie.
Jak powiedziałam, pobieramy próbki DNA od krewnych, a oni dają je za darmo. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odbiera je bezpłatnie, na własny koszt, a także wprowadza do swojej bazy danych wszystkich bliskich, którzy się z nami skontaktowali. Już mówiłam - 48 tysięcy próbek - mówi Tsivileva na nagraniu.
Spotkanie było transmitowane na żywo, ale jego zapis szybko zniknął z oficjalnych stron rządowych - Reuters zwrócił się do rosyjskiego ministerstwa obrony o komentarz, ale wciąż go nie otrzymał. Nagrywał je jednak jeden z czytelników ASTRA, rosyjskiego telegramowego kanału, który władze Rosji uznały pod koniec października za „sprzeciwiający się specjalnej operacji wojskowej w Ukrainie” i nazwały „zagraniczną agenturą”. Oskarżyły go nawet o rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji na temat polityki rządu w celu promowania negatywnego wizerunku rosyjskiej armii.
Trzeba to utajnić
Na spotkaniu obecny był też inny ważny urzędnik, a mianowicie Andriej Kartapołow - przewodniczący Komitetu Obrony Dumy Rosyjskiej, który przekonywał, że takich danych nie należy nigdzie publikować. Jego zdaniem to tajne informacje wrażliwe, w związku z czym zasugerował, aby usunąć je z dokumentów końcowych: „Kiedy będziemy sporządzać ostateczne dokumenty, chcemy, aby te liczby zostały pominięte”.
Mówiąc krótko, chociaż liczby te nie odpowiadają jednoznacznie liczbie rosyjskich żołnierzy poległych w Ukrainie, bo część z pewnością przebywa w niewoli, to dobrze pokazują skalę rosyjskiego „problemu” i efekty taktyk w stylu „maszynek do mielenia mięsa”. Warto też dodać, że pobieranie próbek potwierdzają krewni rosyjskich żołnierzy, którzy twierdzą, że temu bezpłatnemu badaniu DNA mogą poddać się tylko bliscy żołnierzy oficjalnie posiadających status osoby zaginionej. Według kanału ASTRA w niektórych regionach Rosji można do nich jednak przystąpić bezpłatnie nawet bez takiego statusu.