Rosja sięga po T-34, IS-2 i ISU-152. Wojenne zabytki wracają do gry
"To kiedy wyślecie T-34?" - pytali swego czasu internauci, otwarcie żartując z transportów czołgów T-54 i innych muzealnych eksponatów wysyłanych do Ukrainy. Rosyjscy propagandyści przekonywali wtedy, że to wcale nie jest taki zły pomysł, bo gdyby zaszła taka potrzeba, to T-34 mogłyby bez problemu pojechać na front.
I najwyraźniej zaszła, bo chociaż te czołgi z II wojny światowej nie dotarły jeszcze w rejony walk, to jak wynika z filmu opublikowanego na X/Twitterze przez Antona Heraszczenko, byłego ukraińskiego wiceministra spraw wewnętrznych i aktualnego koordynatora Urzędu Ochrony Biznesu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, są aktywnie wykorzystywane w obiektach treningowych.
Co ciekawe, czołgi T-34 nie są jednymi starociami, jakie można zobaczyć na tym nagraniu, bo czołgi IS-2 i działa samobieżne ISU-152 to kolejne "klasyki" z czasów sowieckich. Film miał zostać nakręcony w rosyjskim 392. Centrum Szkoleniowym w Chabarowsku i z miejsca wzbudził zainteresowanie analityków, którzy zaczęli spekulować na temat potencjalnych powodów obecności tego sprzętu.
Pojawienie się T-34 i innych pojazdów z czasów II wojny światowej ma miejsce w momencie, gdy w wyniku przedłużającego się konfliktu Rosja boryka się ze znacznymi stratami w nowocześniejszym uzbrojeniu. Podczas gdy zabytkowe czołgi T-54, T-55 i T-62 były już wysyłane na front ukraiński i nikogo nie dziwią, obecność jeszcze starszych modeli na poligonach szkoleniowych podkreśla skalę strat sprzętowych poniesionych przez Moskwę od początku inwazji.