Rosyjskie wojsko wycofuje się? Satelity pokazują co innego
Zdjęcia satelitarne pokazują rosyjskie śmigłowce, żołnierzy i pojazdy, które zbliżają się do pozycji blisko granicy z Ukrainą. Przeczy to twierdzeniom o wycofywaniu się rosyjskich wojsk.
Prezydent Joe Biden w swoim wystąpieniu we wtorek 15 lutego powiedział, że Stany Zjednoczone nie mogą potwierdzić informacji o rozpoczęciu się procesu wycofywania wojsk Rosji z nad ukraińskiej granicy. Dodał również, że ryzyko inwazji jest cały czas możliwe, ponieważ wciąż w pobliżu Ukrainy stacjonuje 150 tys. żołnierzy.
Rosyjskie wojsko wciąż blisko Ukrainy
Słowa amerykańskiego prezydenta potwierdzają analitycy, którzy nie zaobserwowali wycofywania się rosyjskich wojsk przez ostatnie 48 godzin. Wręcz przeciwnie, ujawnione w poniedziałek, za sprawą firmy Maxar, zdjęcia pokazują, że sprzęt wojskowy oraz żołnierze przemieszczają się w kierunku Ukrainy.
Nowa aktywność ma dotyczyć rozmieszczenia dodatkowych sił lądowych, helikopterów szturmowych i samolotów bojowych w najbardziej wysuniętych punktach oraz żołnierzy, którzy w kolumnach przemieszczają się z obecnych garnizonów.
Ponadto zgrupowania śmigłowców były widoczne na anektowanym Półwyspie Krymskim, a samoloty Su-34 rozmieszczono koło Primorsko-Achtarska. Zlokalizowano także nowe obozy żołnierzy około 240 kilometrów od granicy z Ukrainą.
Informacje podane przez Maxar potwierdził także zastępca prezesa firmy Babel Street, która również zajmuje się profesjonalną analizą zdjęć satelitarnych.
Eksperci podkreślają, że obecne wycofanie się wojsk może być podobne do tego z wiosny 2021 roku, kiedy na ukraińskiej granicy znalazło się aż 100 tys. rosyjskich żołnierzy. Wtedy w praktyce wycofano tylko kilka jednostek, ale większość z nich utrzymano w tym samym miejscu lub w pobliżu.
Taki scenariusz jest możliwy do zrealizowania również teraz, co pozwoliłoby Putinowi w szybkim tempie ponownie zgromadzić duże siły wojskowe na granicy z Ukrainą.
15 lutego doszło również do cyberataków wymierzonych w serwisy internetowe dwóch ukraińskich banków oraz strony tamtejszego ministerstwa obrony. Należy przypomnieć, że w 2014 r. mieliśmy do czynienia z bardzo podobną sytuacją: inwazję na Krym także poprzedziły rosyjskie cyberataki.