Ukraina: Potrzebujemy czołgów Challenger 2. Co to za maszyny?
Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, przekonuje w swoich ostatnich wypowiedziach, że brytyjskie czołgi Challenger 2 powinny trafić bezpośrednio do nich, a nie do Polski, bo jego żołnierze nie mogą dłużej polegać na posowieckim sprzęcie.
W jednej ze swoich ostatnich wypowiedzi brytyjski premier Boris Johnson poinformował, że Wielka Brytania poważnie rozważa wysłanie swoich czołgów Challenger 2 do Polski, żebyśmy mogli przekazać Ukrainie nasze T-72. I jak informował przy okazji rzecznik ministerstwa obrony, choć żadne oficjalne decyzje w temacie jeszcze nie zapadły, to rozmieszczenie brytyjskich czołgów w Polsce zapewniłoby naszemu krajowi bezpieczeństwo na czas przejściowy, tj. przekazania swoich zasobów Ukrainie i oczekiwania na dostawy nowych.
Do informacji tych odniósł się właśnie minister spraw zagranicznych Ukrainy, Dmytro Kułeba, przekonując, że zamiast do Polski, czołgi Challenger 2 powinny trafić bezpośrednio do Ukrainy. Jego zdaniem Ukraina musi rozpocząć proces przejścia na standardowe zachodnie wyposażenie zamiast wciąż polegać na posowieckich rozwiązaniach, które przestają być wystarczające, a jedną z najpilniejszych potrzeb są wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet.
"Nie możemy dłużej polegać na dostawach do Ukrainy posowieckiej broni. To już za nami. Koniec historii. To, czego potrzebujemy, to program przejścia z broni z czasów radzieckich do standardowego wyposażenia NATO" - tłumaczy w wywiadzie, który przeprowadził Mark Austin ze Sky News, dodając przy okazji, że potrzebują m.in. brytyjskich czołgów, bo choć ich żołnierze faktycznie lepiej znają posowieckie czołgi, samoloty i artylerię, to bez problemu poradzą sobie również z obsługą nowego wyposażenia.