Wielkie zbrojenia Europy. Jakie szanse ma polski przemysł?
Państwa Unii Europejskiej zapowiadają wielkie zbrojenia, z wykorzystaniem ogromnych kredytów. Jednym z nowych pomysłów jest powołanie Europejskiego Mechanizmu Obronnego, który miałby ułatwiać wspólne zakupy broni. Wobec wcześniejszych zapowiedzi firmy zbrojeniowe ze Starego Kontynentu szykują się na nowe zamówienia. Czy w tej sytuacji i Polacy mogą liczyć na większe kontrakty eksportowe? Podsumowujemy znane plany wielkich zbrojeń Europy i tłumaczymy, jaką rolę może w nich mieć Polska.

Spis treści:
Europa szykuje wielkie kredyty na zakup broni
Po tąpnięciu relacji na linii USA-Europa, wiele państw i instytucji na Starym Kontynencie zapowiada zwiększenie swojej niezależności od Waszyngtonu. Szczególnym obszarem są tu zbrojenia, które przez dekady w dużej części opierały się na zakupie sprzętu zza oceanu. Teraz Europa chce sama wynieść siły produkcji broni na nowy poziom, aby zaspokoić własne potrzeby.
Kierunek tych działań przedstawiono w Białej Księdze programu European Defence - Readiness 2030. Na samym początku warto dokładniej wyjaśnić, na jakich zasadach ma działać. Zakłada plan zbrojeń państw Unii, opartych na budżecie 800 mld euro na przestrzeni czterech lat. Według tego programu 650 mld euro ma pochodzić z samych budżetów narodowych, gdzie rocznie zwiększanie wydatków na obronność do 1,5 proc. PKB ma być objęte klauzulą wyjścia z unijnego Paktu stabilności i wzrostu. W prostych słowach wydatki państw na obronność co do zasady mają być wyłączone z części ograniczeń i restrykcyjnej polityki budżetowej Unii.
Drugim i znacznie ważniejszym elementem programu jest instrument SAFE (Security Action for Europe), wedle którego do dyspozycji będą pożyczki z budżetu 150 mld euro. Miałyby być przyznawane na korzystnych zasadach, gdzie przez pierwsze 10 lat trzeba będzie spłacać tylko odsetki. Warto dodać, że pożyczki od SAFE mają być wspólne i zakładają zakupy przez co najmniej dwa państwa. Niemniej na wniosek Polski przez rok od uruchomienia inicjatywy będą możliwe zamówienia tylko przez jedno państwo. Sam kapitał można oddawać przez maksymalnie 35 lat.
Pieniądze zostają na Starym Kontynencie
Pożyczki z SAFE są przewidziane dla państw członkowskich Unii Europejskiej, Norwegii oraz Ukrainy. Istnieje możliwość, aby wspomniane państwo podpisało kontrakt wspólnie z krajami przystępującymi/kandydującymi do UE innymi niż Ukraina i potencjalnymi oraz innymi państwami trzecimi, z którymi Unia zawarła partnerstwo w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony.
Naturalnie takie zasady mają na celu zostawić jak najwięcej pieniędzy w europejskich firmach zbrojeniowych. Chociażby w ramach SAFE pożyczki mogłyby zostać zaciągane na zakup tylko takiego sprzętu czy usług, których wykonawcy i podwykonawcy mają siedzibę i kierownictwo w UE, państwach Europejskiego Obszaru Gospodarczego lub w Ukrainie. Także co najmniej 65% kosztów komponentów musi pochodzić z tych krajów. Ma to wzmocnić niezależność całej Europy w wykorzystaniu swojego sprzętu wojskowego.
Inicjatywa European Defence Mechanism
Warto tu wspomnieć, że obok planu European Defence - Readiness 2030 wiele państw wychodzi z inicjatywą własnych funduszy na międzynarodowe zbrojenia. Chociażby w tym tygodniu polski minister finansów Andrzej Domański ma zaprezentować swoim odpowiednikom z państw członkowskich UE pomysł powołania European Defence Mechanism (EDM) - Europejskiego Mechanizmu Obrony. Jego koncepcja została przedstawiona wcześniej przez belgijski think-thank Brugel.
EDM byłby swoistą agencją, która podejmowałaby wspólne zamówienia i planowała dostarczanie uzbrojenia wraz z jego finansowaniem. Co więcej, pod nią mógłby podlegać zakupiony sprzęt, a kraje korzystałyby z niego na zasadzie swoistego pożyczania. Co ważne obok państw członkowskich Unii Europejskiej EDM byłby otwarty dla Norwegii, Wielkiej Brytanii i Ukrainy.
- Obecnie trudno ocenić jaki będzie ostateczny kształt EDM, być może jakaś jego część będzie po prostu swego rodzaju funduszem, z którego państwa członkowskie będą mogły korzystać, aby dokonywać zakupów sprzętu, który chcą pozyskać na swoje własne, narodowe potrzeby - wskazuje w rozmowie dla Interii GeekWeek Kamil Mazurek, analityk Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
Ujednolicenie (nie)możliwe?
Bez względu na to, o jakich programach mowa, można założyć, że Europa będzie się zbroić w broń produkowaną "u siebie". Stąd jej koncerny szykują się na wielkie zamówienia, zakładając zwiększanie produkcji. Jednak dla wielu obserwatorów dużym pytaniem pozostaje, kto przejmie większą część kontraktów.
Zasady działania wspólnych zakupów, wydają się kierunkować na ujednolicenie posiadanego sprzętu. Może to sugerować, że większa część zakupów trafi w ręce największych graczy na europejskim rynku. Dotyczy to jednak tylko części potrzebnych zdolności.
- W praktyce dziś i w przewidywalnej przyszłości taki mechanizm mógłby zostać zastosowany w zasadzie wyłącznie do prowadzenia wspólnych zakupów systemów uzbrojenia w wąskich, choć ważnych obszarach takich jak pozyskiwanie tzw. powielaczy siły (ang. force multipliers) jak np. samoloty tankowania, zdolności wczesnego ostrzegania, czy zwiad satelitarny - zaznacza Kamil Mazurek.
Analityk w rozmowie z Interią GeekWeek wskazuje, że ujednolicenie sprzętu może dotyczyć także wyspecjalizowanych sektorów obronności, których potrzebują wszystkie lub prawie wszystkie państwa. Mowa tu o obronie przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, systemach rażenia celów na dalekim zasięgu lub transportu strategicznego. To właśnie te obszary zostały też wskazane jako najważniejsze do rozwoju w ramach planu European Defence - Readiness 2030.
Należy zaznaczyć, że pozyskanie takich zdolności to często najdroższe rodzaje kontraktów zbrojeniowych. Stąd ich czołowi producenci w Europie faktycznie mogą najwięcej zyskać na programach wspólnych zbrojeń. Niemniej nie ma tu mowy o ujednoliceniu każdego sprzętu. Czołgi, artyleria, transportery opancerzone, bezzałogowce, okręty także mogą zostać zakupione w spodziewanych programach kredytów na obronność, jednak producentów sprzętu tego typu jest znacznie więcej, a co za tym idzie, jest on szerzej dostępny.
- Zakupy, gdzie mamy co najmniej dwóch-trzech, a czasem więcej producentów, jeżeli będą korzystać z EDM lub SAFE, nie będą się odbywały na zasadach "narzucania" jednego systemu uzbrojenia. Państwa często mają własne rozwiązania, lub kupiły dany rodzaj sprzętu z zagranicy - wskazuje Kamil Mazurek.
Europejska zbrojeniówka się budzi. Gdzie w tym wszystkim Polska?
Naturalnie znając skale i plany wielkich zbrojeń Europy, można zadać sobie pytanie, jak w nich odnajdzie się polski przemysł zbrojeniowy. Produkujemy bowiem naprawdę światowej jakości uzbrojenie jak ręczne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych Piorun, systemy bezzałogowe FlyEye, amunicja krążąca Warmate, armatohaubice Krab lub wozy bojowe Borsuk, z których te ostatnie dopiero wejdą na wyposażenie naszej armii.
Na samym początku można, a raczej powinno się założyć, że jeżeli Polska uzyska pożyczki w ramach programów europejskich zbrojeń, wyda je w rodzimych firmach. Jednak można się zastanowić, czy takie programy zapewnią nam większy eksport broni. Początkowo należy zauważyć, że potencjał rynkowy nie jest dla nas tak duży. Jak zauważa Kamil Mazurek, polski przemysł zbrojeniowy nie posiada producentów omawianych wcześniej powielaczy siły. Nasze produkty mają wiele swoich odpowiedników w Europie i będą musiały powalczyć na rynku.
- Armatohaubice Krab, pociski przeciwlotnicze Piorun, bezzałogowce FlyEye, nasza optoelektronika, czy bardzo nowoczesne bojowe wozy piechoty Borsuk, to przykłady udanych konstrukcji, jednak szanse aby którykolwiek z tych produktów stał się wyborem na poziomie całej UE, są żadne. Oczywiście nie oznacza to, że nasze produkty nie mogą skutecznie konkurować w krajach, które nie produkują danego typu uzbrojenia, co zresztą ma miejsce i odnosimy pewne sukcesy - wskazuje Kamil Mazurek.

Patrząc na ofertę polskiego przemysłu zbrojeniowego, niewątpliwie duża szansa przy szerokich europejskich zbrojeniach otwiera się np. przed wspominanymi Piorunami, które już są naszym sukcesem eksportowym. Wcześniej trafiły m.in. do państw bałtyckich, czy Norwegii. Teraz jest szansa, że byłyby w stanie w niektórych państwach Europy po części zastąpić amerykańskie systemy Stinger.
Swoją szansę mogą mieć także bezzałogowce od WB Electronics jak wspomniane FlyEye do prowadzenia rekonesansu czy służąca do ataku amunicja krążąca Warmate. W przypadku ciężkiego sprzętu jak armatohaubice czy wozy bojowe, trudniej się "rozepchać na rynku". Co nie zmienia faktu, że możliwość brania korzystnych kredytów na zbrojenia, może stworzyć sytuację chęci zakupów wśród pozostałych klientów, dając szansę na oferowanie swoich rozwiązań. Niemniej mówiąc o potencjalnych rynkach dla produktów zbrojeniowych z Polski, istotna jest kwestia zdolności produkcyjnych.
- Jednym z kluczowych problemów w tej kwestii pozostaje możliwość zwiększania skali produkcji. W obecnych uwarunkowaniach borykają się z tym w zasadzie wszyscy producenci w Europie, gdyż popyt na sprzęt jest bardzo duży, a firmy nie są w stanie w sposób natychmiastowy zwiększać mocy produkcyjnych, przez co bywa, że nie są w stanie zaoferować swoich wyrobów poza granicami w terminach wskazywanych przez zamawiającego. Jest to szczególnie widoczne w takim kraju jak Polska, której potrzeby modernizacji sprzętu wojskowego są bardzo duże, a moce produkcyjne naszych zakładów nie są w stanie udźwignąć tego zapotrzebowania. Ciężko zatem, żeby nasi producenci byli w stanie skutecznie oferować swoje produkty poza Polską gdy nie są w stanie sprostać popytowi wewnętrznemu. Choć tutaj przemysł prywatny radzi sobie wyraźnie lepiej od państwowego - zauważa Kamil Mazurek.
Takie braki w zdolnościach produkcyjnych mogą po części także wynikać z wcześniejszych zaniedbań inwestycyjnych i mikrozamówień we własnym przemyśle. Stąd istotne są dalsze zamówienia krajowego sprzętu dla polskiej armii, aby rozwijać zdolności produkcyjne naszych firm i na przestrzeni następnych lat zwiększać łatwiej prowadzić eksport.
Trzeba przy tym nadrobić już trzy lata od wybuchu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, podczas których większość zamówień dla polskiej armii, zostało podpisanych z zagranicznymi firmami. I jak w dużej części było to konieczne do pozyskania zdolności których nie posiadamy, to w niektórych przypadkach mogło to się odbić na krajowych zdolnościach produkcji. Należy to zmienić chociażby zapowiadanymi funduszami na europejskie zbrojenia.