Wojsko Polskie testuje ukraińskie "klatki" na artylerii
Żołnierze 1. Mazurskiej Brygady Artylerii im gen. Józefa Bema testują prowizoryczne osłony na armatohaubicy K9A1 Thunder oraz wyrzutni rakietowej WR-40 Langusta. To rozwiązanie zaczerpnięte z doświadczeń konfliktu w Ukrainie, które ma stanowić tani środek antydronowy. Czy jest skuteczne?

Polscy żołnierze testują rozwiązania z Ukrainy
Nowoczesna obrona w praktyce. Testujemy osłony antydronowe na działach i wyrzutniach, wychodząc naprzeciw współczesnym zagrożeniom pola walki - taki komunikat wypuściła służba prasowa 1. Mazurskiej Brygady Artylerii. Załączono do niego kilka zdjęć przynajmniej jednego K9A1 Thunder i WR-40 Langusty z charakterystycznymi osłonami. Armatohaubica otrzymała je na wieży, natomiast system rakietowy na górnej i bocznej sekcji modułu wyrzutni.
Jak działa pancerz klatkowy?
Takie rozwiązania często możemy zobaczyć na rosyjskich czy ukraińskich pojazdach. To prowizoryczny "slat armor" co w dosłownym tłumaczeniu można określi jako "pancerz klatkowy". To rozwiązanie znane z wielu wojskowych pojazdów, stanowiące formę ekranów przeciwkumulacyjnych. Założeniem takiej osłony jest ochrona przed głowicami z ładunkiem kumulacyjnym. Gdy te uderzą w powierzchnię, ich zapalnik aktywuje eksplozję materiału wybuchowego we wnętrzu samej głowicy, który jest uformowany w formie stożka. To sprawia, że powstaje tzw. strumień kumulacyjny, czyli strumień rozgrzanego metalu, który penetruje powierzchnię. Przy tym znaczenie ma odległość pomiędzy pancerzem a ładunkiem, która nie może być za duża, aby wykorzystać całą energię eksplozji. Proste "klatki" na bazie doświadczeń z Ukrainy mają przede wszystkim zatrzymać drona, którego głowica po uderzeniu zostanie na tyle mocno uszkodzona, że jej ładunek nie wybuchnie.
Pancerz klatkowy z Ukrainy. Czy naprawdę jest skuteczny?
Taki pancerz (jeżeli jest odpowiednio zamontowany) ma swoje zastosowanie do ochrony przed starymi lub bardzo prowizorycznymi ładunkami kumulacyjnymi. Niemniej należy pamiętać, że ma też liczne wady. Często zwyczajnie nie zadziała, gdzie nawet detonując eksplozję w pewnej odległości od kadłuba, siła strumienia i tak zapewni przebicie. Dodatkowo takie osłony mogą być zagrożeniem dla samej załogi np. podczas uciekania z unieruchomionego pojazdu. Do tego taki pancerz nie jest ochroną na każde zagrożenie ze strony dronów, bo jego montaż na każdym zagrożonym miejscu jest nieporęczny.
Należy jednak docenić chęć pogłębiania wiedzy co do rozwiązań stosowanych w realnym konflikcie zbrojnym za naszą granicą. Niemniej ten sam konflikt pokazuje, że skutecznym środkiem zaradczym na niewielkie drony z ładunkiem kumulacyjnym, lub jeszcze groźniejszą amunicję krążącą jak rosyjski Lancet nie są prowizoryczne siatki, tylko systemy zagłuszania elektronicznego, aktywne systemy ochrony hard-kill czy pancerz reaktywny. Stąd obok testowania prostych "klatek" w Wojsku Polskim dobrym rozwiązaniem byłoby sięgnąć po taki system jak Pangolin, czyli opracowana przez Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia najnowsza wersja polskiego pancerza reaktywnego, który może wejść na wyposażenie armatohaubic Krab czy czołgów K2.