Zamienili togi na karabiny maszynowe. Ukraińscy sędziowie polują na drony-kamikadze

Co robią ukraińscy sędziowie w czasie wojny? Uzbrojeni w karabiny maszynowe, odpierają ataki rosyjskich dronów-kamikadze z dachów Kijowa.

Co robią ukraińscy sędziowie w czasie wojny? Uzbrojeni w karabiny maszynowe, odpierają ataki rosyjskich dronów-kamikadze z dachów Kijowa.
Jego miejsce jest w muzeum, a jednak! Maxim ciągle w boju / Mykhaylo Palinchak/SOPA Images/LightRocket /Getty Images

Jak podaje The Wall Street Journal w najnowszym raporcie wojennym, ukraińscy sędziowie zamienili togi na karabiny maszynowe i pomagają bronić Kijowa, zestrzeliwując z nieba rosyjskie drony-kamikadze. A mowa o ok. 35 sędziach należących do paramilitarnego oddziału o nazwie Mriya, który składa się z około 380 ochotników. Część jest w stanie spoczynku, część nadal pracuje w ukraińskim wymiarze sprawiedliwości, a w elitarnym gronie znajduje się nawet sędzia Sądu Najwyższego Ukrainy, Jurij Chumak.

Zrzucili togi i chwycili za karabiny. Polują na drony

Większość z nich zaciągnęła się już jesienią ubiegłego roku, kiedy Rosja zaczęła posyłać w stronę Ukrainy drony Shahed produkcji irańskiej. Ochotnicy bronią swojej stolicy za pomocą karabinów maszynowych, strategicznie rozmieszczonych na dachach Kijowa. I jak podaje The Associated Press, chociaż ich liczba nie robi większego wrażenia, to w rzeczywistości mają duży wkład w system obrony powietrznej, któremu udało się udaremnić wiele z ataków na Kijów - oddział "sędziowski" ma podobno na koncie co najmniej 5 dronów Shahed-136.

Reklama

Wszystkie zestrzelone za pomocą "zabytkowego" wyposażenia, w tym radzieckiego karabinu maszynowego Maxim z 1944 r. i mniejszego czechosłowackiego karabinu maszynowego ogólnego przeznaczenia z 1964 r. Jest to możliwe, bo choć irańskie drony mogą pochwalić się imponującym zasięgiem nawet 2,5 tys. km, to latają relatywnie wolno, tj. do 185 km na godzinę, co czyni je odpowiednimi celami dla karabinu maszynowego.

Szczególnie że Maxim M1910, wprowadzony do walki po raz pierwszy już w 1910 roku, doczekał się kilku przydatnych nowoczesnych modyfikacji, jak optyka i tłumiki. Co więcej, 3-4-osobowe oddziały korzystają z tabletów, gogli noktowizyjnych i laserów do śledzenia nadlatujących dronów, które na dodatek są głośne i tym samym łatwe do zlokalizowania. 

I niestety wygląda na to, że "łowcy Shahedów" będą mieli niebawem jeszcze więcej pracy. W związku ze zbliżającą się zimą, narastają obawy przed nową rosyjską kampanią powietrzną przeciwko sieci energetycznej Ukrainy, podobną do nalotu z zeszłej zimy, który zmusił mieszkańców Kijowa i innych miast do przerw w dostawie prądu w najzimniejszych miesiącach, a niedrogie irańskie drony - produkowane już również na terenie Rosji - stały się podstawową bronią w arsenale Kremla.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Drony | Shahed
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama