"Zapad 2017". Znamy scenariusz rosyjsko-białoruskich ćwiczeń
"Próba destabilizacji sytuacji na Białorusi i wywołania konfliktu wewnątrz państwa związkowego przez siły fikcyjnych Wejsznorii, Besbarii i Lubenii" - to scenariusz wrześniowych manewrów Zapad-2017 zaprezentowany we wtorek przez ministerstwo obrony Białorusi. Według planów ogłoszonych we wtorek przez szefa sztabu generalnego białoruskich sił zbrojnych, wiceministra obrony gen. Aleha Biełakonieua, w konflikcie będą uczestniczyć z jednej strony siły zachodniej Koalicji Państw Zainteresowanych - Wejsznoria, Besbaria i Lubenia, a z drugiej - Państwa Północne, czyli broniące się państwo związkowe Białorusi i Rosji.
Fikcyjny konflikt ma być podobny do tych, które wydarzyły się w ostatnim czasie na Bliskim Wschodzie i w Europie. - To kryzys i konflikt wywołane przez rosnącą aktywność nielegalnych formacji zbrojnych, międzynarodowych organizacji separatystycznych i terrorystycznych, wspieranych przez siły zewnętrzne - oświadczył Aleh Biełakonieu podczas briefingu dla mediów i dyplomatów wojskowych akredytowanych na Białorusi. Fikcyjna Wejsznoria będzie się przy tym znajdowała na północnym zachodzie realnej Białorusi. Dwa pozostałe państwa koalicji zachodniej - Besbaria i Lubenia graniczą z Wejsznorią od północnego zachodu i, jak wynika z zaprezentowanej podczas briefingu mapy, znajdą się na części terytorium realnej Polski i państw bałtyckich.
- Białoruś próbuje nie dopuścić do wybuchu konfliktu zbrojnego, a Rosja (...) udziela jej pomocy politycznej, finansowej i wojskowej - wyjaśniał białoruski generał. Manewry będą miały dwa etapy. Pierwsza faza to izolacja obszarów zajętych przez wrogie siły, organizowanie obrony przeciwlotniczej do ochrony ważnych obiektów państwowych. W fazie drugiej wojska będą realizować zadania bojowe związane z wyparciem przeciwnika.
W manewrach, jak poinformował, ma wziąć udział 12 700 żołnierzy, w tym na terytorium Białorusi będzie zaangażowanych 10 200 żołnierzy (ponad 7 tys. białoruskich i ok. 3 tys. rosyjskich), 370 jednostek sprzętu wojskowego (w tym ok. 140 czołgów, do 150 jednostek artylerii i wyrzutni rakiet, ponad 40 samolotów i śmigłowców).
Manewry będą się odbywać na poligonach Borysowskim, Domanowskim, Różańskim, Lepielskim, Osipowiczowskim, Loswido, a także w dwóch miejscach na terenie obwodu witebskiego - w okolicach miejscowości Dretuń i Głębokie. Biełakonieu podkreślił, że "by uniknąć napięć w relacjach z krajami sąsiednimi", celowo wybrano te poligony, które są oddalone od granicy państwowej.
Wiceminister obrony sporo uwagi poświęcił "niełatwej sytuacji wojskowo-politycznej w regionie", wskazując, że przy zachodnich granicach państwa związkowego w krajach bałtyckich i w Polsce "powstały punkty dowodzenia NATO, liczebność sił szybkiej odpowiedzi NATO wzrosła z 25 do 40 tys., w pełnej gotowości bojowej są cztery batalionowe grupy taktyczne, zaś w Polsce rozmieszczono brygadę pancerną USA". Wojskowy przedstawił również bardzo obszerne dane na temat aktywności związanej z ćwiczeniami NATO i państw zachodnich, przekonując, że ich częstotliwość i liczebność z roku na rok rosną.
- Na przykład międzynarodowe manewry krajów NATO Anakonda - 2016 były największe w Europie od zakończenia zimnej wojny, a wszystkie ich parametry są kilkakrotnie wyższe niż parametry ćwiczeń "Zapad 2017" - argumentował.
Jego zdaniem, pomimo "nieprzyjaznego charakteru" manewrów państw zachodnich, na Białorusi nie wywoływały one takich emocji i krytyki jak manewry Zapad-2017 wzbudzają na Zachodzie. Generał Biełakonieu zapewnił, że po zakończeniu manewrów zarówno wojska białoruskie, jak i rosyjskie powrócą do swoich stałych punktów dyslokacji do 30 września, odnosząc się w ten sposób do obaw państw zachodnich, że Federacja Rosyjska wykorzysta manewry do pozostawienia części swoich wojsk na terytorium sojusznika.
- Manewry "Zapad 2017" nie stanowią zagrożenia dla społeczności europejskiej, w tym w szczególności dla państw sąsiednich - oświadczył generał Biełakonieu.
Manewry "Zapad 2017" odbędą się na terytorium Białorusi i Rosji w dniach 14-20 września. Białoruś zaprosiła do ich obserwacji m.in. przedstawicieli NATO, OBWE, ONZ, a także Polski, Ukrainy, państw bałtyckich, Szwecji i Norwegii.