Zwolnienia w PZL Świdnik. Związkowcy zwracają się do rządu

Modyfikacja śmigłowców dla Marynarki Wojennej była opóźniona o ponad rok na każdym egzemplarzu /Michal Adamowski /Reporter
Reklama

Zarząd PZL Świdnik S.A., należących do włoskiego koncernu Leonardo Helicopters, ogłosił decyzję o zwolnieniach i cięciach. Jest to wynik ograniczenia zamówień na włoskie produkty.

Zarząd PZL Świdnik poinformował przedstawicieli związków zawodowych, że nie przedłuży umów z niektórymi z pracowników tymczasowych i zatrudnionych na czas określony. Zwolnieni zostaną także pracownicy, którzy osiągnęli już wiek emerytalny. W sumie 90 osób. 

To jednak nie koniec. Zarząd wysyła pracowników na zaległe urlopy. Wprowadza przestój w pracy od 27 do 30 kwietnia i od 1 maja skraca dla wszystkich pracowników czas pracy o 20 proc., obniżając również pobory. 

Zaciskanie pasa ma trwać przez najbliższe trzy miesiące, a być może dłużej. Istnieje bowiem opcja przedłużenia programu oszczędności na kolejne trzy miesiące.

Reklama

- Sytuacja firmy stała się nieciekawa. Zamówienia z dnia na dzień okrojono o 50 proc.- mówił na łamach lsw24.pl Piotr Sadowski, przewodniczący Związku Zawodowego Inżynierów i Techników "PZL- Świdnik". -  Przez ostatnie 5 lat nie otrzymaliśmy także żadnego istotnego zamówienia rządowego, a tylko w ubiegłym roku, tuż przed jesiennymi wyborami, została podpisana umowa na modernizację czterech wojskowych Sokołów do wersji Fadec. Od stycznia tego roku mamy gotowy do odbioru śmigłowiec zmodernizowany do wersji morskiej, którego odbiór jest ciągle odwlekany, co powoduje, że nie otrzymaliśmy należnych środków finansowych za wykonane prace z Ministerstwa Obrony Narodowej, co jeszcze pogłębia naszą tragiczną sytuację - dodał.

Brak zamówień

Brak istotnych zamówień ze strony Sił Zbrojnych i państwa wynika z kilku czynników. Najważniejszym jest upór samego producenta, który przez swoje działanie przegrał przetarg na śmigłowiec wielozadaniowy, wygrany przez Airbusa.

23 czerwca 2015 roku pisałem: "Pojawiają się od dłuższego czasu głosy, że MON powinien wybrać śmigłowiec NH-90 produkowany przez przedsiębiorstwo NHIndustries, założone przez firmy Agusta, Eurocopter oraz Fokker. Taki też zamiar miało MON.

Niestety, włoski producent stanowczo sprzeciwił się sprzedaży Polsce śmigłowców NH-90 chcąc zapewne wygrać pierwszy przetarg dla AW-149, który jeszcze jest w fazie testów i certyfikacji".

Koncern, noszący wówczas nazwę AgustaWestland, i tym samym fabryka w Świdniku, przegrały. Nie tylko ze względów formalnych, ale też ponieważ w momencie wyłaniania zwycięzcy jeszcze nie opracowano wersji morskiej, SAR i CSAR, a w dodatku śmigłowiec nie posiadał certyfikatu zezwalającego na loty nad morzem. Choć i tak kluczową przyczyną było niedotrzymanie terminu realizacji umowy, którą już z góry określono na 2019 rok, podczas gdy MON oczekiwał nowych śmigłowców w 2017 roku.

Władze spółki zaoferowały wówczas śmigłowce, które koniecznie chciały sprzedać, a nie takie, które byłyby zgodne ze specyfikacją Wojsk Lądowych, Marynarki Wojennej i Wojsk Specjalnych, choć takie maszyny w swojej ofercie miały. Potraktowały przetarg niepoważnie i go przegrały.

Morska tragikomedia

Do zakładów w Świdniku trafiły śmigłowce Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Dwa transportowe W-3T Sokół były przebudowywane w Świdniku na wersję morską. Miały być one gotowe w lutym i marcu 2016 roku.

Zostało zorganizowane uroczyste przekazanie z udziałem ówczesnego ministra Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza, ale skończyło się tylko na uroczystości i fanfarach. Przez niemal rok Marynarka Wojenna nie odebrała śmigłowców z powodu różnych wad wykrytych podczas odbioru.

Podobnie sytuacja miała się ze śmigłowcami o numerach 0505, 0506 i 0511. Opóźniona była także modyfikacja Anakond W-3WARM o numerach 0813, 0815 i 0906. Do dziś Brygada nie odebrała ostatniego z wymienionych śmigłowców. Technicy dokonujący przeglądu "gotowego do odbioru śmigłowca zmodernizowanego do wersji morskiej", wykryli usterki, uniemożliwiające służbę liniową.

Jak podkreślają służący w Brygadzie marynarze:

- Współpraca ze Świdnikiem jest żenująca. Nic sobie nie robią z opóźnień, a nie ma na czym latać.

Kolejnym problemem Świdnika są duże opóźnienia w dostawie części zamiennych do nieprodukowanych już śmigłowców Sokół i Anakonda. Wojsko miesiącami czeka na zamówione agregaty, czy elementy przekładni.

Nie może więc dziwić, że MON nie chce zapłacić za śmigłowce, które nie spełniają wymagań odbiorcy. W Brygadzie istnieją obawy, że podobnie będzie wyglądała sytuacja z zamówionymi AW-101.

Szansa dla Świdnika?

26 kwietnia 2019 roku polski rząd z wielką pompą podpisał kontrakt na zakupu czterech śmigłowców morskich AW-101 dla Marynarki Wojennej.

- Podpisaliśmy umowę, która daje szanse rozwoju PZL Świdnik. Bardzo się cieszę z tego, że przed Świdnikiem stoją perspektywy rozwoju, że zamówienia związane z modernizacją Wojska Polskiego są kierowane do zakładów produkujących w Polsce - mówił wówczas w Świdniku Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej.

Wartość umowy wynosi 1,65 miliarda złotych brutto, a termin dostawy został przewidziany do końca 2022 roku. Już dziś wiadomo, że nie uda się dotrzymać tego terminu.

Problem jednak w tym, że w PZL Świdnik nie posiada linii produkcyjnej AW-101. W Świdniku składa się kadłuby i belki ogonowe AW-109, kadłuby do modelu AW-119. PZL Świdnik miał udział w projektowaniu i produkcji AW-149. Dziś w fabryce budowane są kompletne kadłuby tego modelu. Jeśli chodzi o AW-101 to w PZL Świdnik produkowane są jedynie elementy jego kadłuba.

Śmigłowce będą produkowane w Yeovil w Anglii i we włoskim Vergiate koło Mediolanu. Należąca do spółki fabryka w Świdniku wyprodukuje jedynie zespoły owiewek silników i przekładni, wyposażenie kabiny pilotów: płytę sufitową, puste przedziały awioniki z drzwiczkami, płytę tablicy rozrządu oraz konsole pulpitów. Wszystkie te elementy bez wyposażenia elektronicznego. Ponadto Świdnik wyprodukuje elementy konstrukcyjne śmigłowca: przegrodę i owiewkę nosową oraz tylną część kadłuba. Zamówiona przez Polskę wersja nie będzie posiadała rampy.

Jak widać za zakupem zaledwie czterech śmigłowców nie stoi ani zwiększenie potencjału zakładów w Świdniku. Ponadto Włosi nie przeniosą dla tak nikłej liczby maszyn produkcji do swoich zakładów w Świdniku.

W dodatku MON nie zapewnił zapasu części, a szkolenie będzie prowadzone za granicą, co dodatkowo podniesie koszt eksploatacji tak niewielkiej floty.

Pomija się także inną istotną kwestię: AW101 to jedne z najdroższych maszyn w utrzymaniu. Brytyjski rząd poinformował kilka lat temu, że koszt godziny lotu posiadanych przez Royal Navy AW101 wynosi 42 tysiące funtów. W tym samym czasie godzina lotu Mi-17 kosztowała polskiego podatnika około 3 tysięcy funtów. W przypadku caracala, jak podaje francuskie MON, godzina lotu kosztuje 8 tysięcy funtów.

Pomoc rządu

Związkowcy ze Świdnika apelują do rządu o pomoc finansową. PZL Świdnik zatrudnia 3 tysiące osób. W firmach kooperujących pracuje kolejne 7 tysięcy specjalistów. Działacze mają żal do polityków:

- Przez ostatnie lata otrzymaliśmy jako zakład wiele obietnic. Zawsze przed wyborami pojawiali się w tutaj politycy. A tymczasem, jak jest, każdy widzi. Zamówień żadnych z MON-u nie ma i nie zapowiada się, żeby były. Wskutek takiej polityki rządu nie ma również już naszych wyrobów, co trzeba jasno podkreślić. PZL na chwilę obecną nie produkuje nowych wyrobów własnych. Zanosi się, niestety, na czarny scenariusz dla przedsiębiorstwa - dodaje Sadowski.

Fabryka w Świdniku została sprzedana w 2010 roku za rządów koalicji PO-PSL. Za 88 proc. akcji firmy włosko-brytyjski koncern Augusta Westland zapłacił 339 mln zł. Do dziś Włosi zainwestowali w zakład drugie tyle, a do państwowej kasy trafiło około 500 mln. złotych w ramach różnych podatków.

Dziś związkowcy obawiają się, czy zakład przetrwa kryzys ekonomiczny związany z epidemią koronawirusa. Chodzą bowiem słuchy, że włoski właściciel może zechcieć sprzedać licencję na śmigłowce Sokół ukraińskiemu Motor Sicz. Tam nastąpiłaby remotoryzacja silników na ukraińskie i być może śmigłowiec znalazłby nowe rynki zbytu. Wówczas pojawia się pytanie, co z serwisem maszyn Sił Zbrojnych RP? Czy byłby wykonywany na Ukrainie? Na razie są to jednak wyłącznie plotki, choć wobec panującego kryzysu można je brać mniej lub bardziej poważnie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: militaria | PZL świdnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy