Droid X360, czyli chińskie połączenie Androida, Xboxa i PS Vita
Chińska myśl technologiczna przyzwyczaiła nas do urządzeń o wątpliwej jakości, które - aby zainteresować i zmylić potencjalnego klienta - często przypominają wzornictwem, nazwą czy oprogramowaniem znane produkty topowych producentów. Przenośna konsola o nazwie Droid X360 jest połączeniem aż trzech różnych urządzeń.

Pewnie już zauważyliście podobieństwo do domowego centrum rozrywki, jakim niewątpliwie jest Xbox 360, oraz do smartfonów opartych na platformie Android. Jakby tego było mało, design nawiązuje do najnowszego handheldu Sony - modelu PlayStation Vita. Tyle że na tylnym panelu zamiast touchpada znajduje się duże logo z zielonym robotem.
Specyfikacja przywodzi na myśl telefony z systemem Google'a, które zaliczylibyśmy do grupy mid-endów. Do multimedialnych zastosowań zachęca wyświetlacz o przekątnej 5 cali, choć słabej rozdzielczości wynoszącej 800 x 480 pikseli. Procesor z zegarem o taktowaniu 1,5 GHz i 512 MB pamięci RAM czynią z urządzenia wystarczającą maszynę do gier. Dodano także aparat wykonujący zdjęcia o rozdzielczości 2 Mpix. Potencjalni użytkownicy otrzymają do dyspozycji 8 GB pamięci wewnętrznej. Pracą zarządza system Android w wersji Ice Cream Sandwich, a energii dostarcza bateria o pojemności 2800 mAh.
Konsola jest, jak wiadomo, nastawiona na mobilne gry. Producenci postanowili wyposażyć Droida X360 w 9 emulatorów. Będzie więc możliwość uruchomienia gier z Nintendo 64, Sony PlayStation, Game Boy Advance, Game Boy Color, NES/FC, SNES, SEGA Mega Drive oraz SEGA Game Gear.
Fani rozrywki w stylu retro już pewnie zacierają ręce. Niestety, nie mamy informacji ani o cenie urządzenia, ani o terminie jego dostępności. Wiadomo jedynie, że przenośną konsolę będzie można kupić w Chinach. Według mnie nawiązania do systemów Microsoftu czy Sony nie spowodują wzrostu popularności Droida X360. Urządzenie zdobyło dzięki nim rozgłos, ale klienci czytając o takim połączeniu, raczej się uśmiechną niż wyjmą pieniądze z portfela.
Krzysztof Sylwerski