Badanie DNA: Przykro mi, twój ojciec był mordercą i zbiegiem

Możliwości współczesnej technologii sprawiają, że organy ścigania rozwiązują coraz więcej zagadek sprzed lat... nawet bardzo wielu lat, bo policja z Nebraski po ponad 50 latach zamknęła właśnie sprawę zbiegłego z więzienia mordercy.

Możliwości współczesnej technologii sprawiają, że organy ścigania rozwiązują coraz więcej zagadek sprzed lat... nawet bardzo wielu lat, bo policja z Nebraski po ponad 50 latach zamknęła właśnie sprawę zbiegłego z więzienia mordercy.
Zamordował rodziców, uciekł z więzienia i zamieszkał w Australii. Do śmierci nie został złapany /US Marshall Service /domena publiczna

Kochający ojciec okazał się mordercą i zbiegiem z USA

Wydaje się wam, że wiecie wszystko o swoich najbliższych? Historia pewnego mężczyzny z Australii pokazuje, że niczego nie można być pewnym, a pozory bywają mylące. Przypadkiem dowiedział się, że jego ojciec tak naprawdę nie nazywał się John Vincent Damon, a do tego nie był wcale dobrym człowiekiem.

Badanie DNA pokazało, że w rzeczywistości nazywał się William Leslie Arnold i był amerykańskim zbiegiem, który jako 16-latek w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku zamordował swoich rodziców, bo nie chcieli mu pożyczyć samochodu na wypad do kina i zakopał ich w ogrodzie, za co otrzymał dwa wyroki dożywocia.

Reklama

Co ciekawe, przez blisko 10 lat był podobno wzorowym więźniem i nic nie wskazywało na to, że pewnego dnia wraz z innym osadzonym ucieknie z więzienia stanowego w Nebrasce. A że systemy policyjne nie działały jeszcze tak sprawnie jak obecnie, bez większych problemów ukrył się w Chicago, wziął ślub, rozwiódł się, a następnie wyprowadził się do Australii.

DNA nie kłamie. Prawda przypadkiem wychodzi na jaw

Tam aż do śmierci w 2010 roku żył, pracował i z drugą żoną wychowywał dzieci jako John Vincent Damon, a jego rodzina nie miała pojęcia o jego przeszłości - wiedzieli wprawdzie, że był sierotą, ale z pewnością nigdy nie przyszło im do głowy, że tylko dlatego, że sam odebrał rodzicom życie i to z powodu błahostki. 

I pewnie nigdy by się nie dowiedzieli, gdyby jeden z synów nie zdecydował się udostępnić swojego DNA w bazie danych służących do szukania przodków. Traf chciał, że była to ta sama baza danych, do której wcześniej trafiły próbki DNA młodszego brata Williama Leslie Arnolda.

Nietrudno więc wyobrazić sobie zdziwienie policjantów, kiedy dostali informację o zgodności DNA, która pozwoliła w końcu zamknąć sprawę sprzed kilkudziesięciu lat. Co jednak ciekawe, syn Arnolda przekonuje, że chociaż prawda jest trudna, to cieszy się, że poznał prawdę:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy