Dał się zamrozić. Liczy, że kiedyś medycyna przywróci go do życia
Pewien Australijczyk poddał się krioprezerwacji w nadziei na to, że w przyszłości uda się go przywrócić do życia. "Usługa" kosztowała 170 tys. dolarów, a realizująca ją firma oczywiście nie daje żadnych gwarancji powodzenia.
Bohater zostaje zamrożony, a po wielu latach budzi się w najlepszej formie życia i spieszy ratować ludzkość - to koncepcja dobrze znana z filmów sci-fi, ale czy możliwa w rzeczywistości? Pewien 80-letni mieszkaniec Sydney postanowił to sprawdzić i to w wersji najtrudniejszej do realizacji, a mianowicie mężczyzna zmarł w połowie maja, więc w jego przypadku mówimy nie o zachowaniu funkcji życiowych, ale ich przywróceniu.
Mamy tu do czynienia z krioniką, czyli techniką głębokiego ochładzania ciała i przechowywania w temperaturze ciekłego azotu (-196 °C), która zatrzymuje wszelkie reakcje chemiczne (ten stan nazywa się kriostazą), z intencją przywrócenia do życia w przyszłości. Zwolennicy tej koncepcji są zdania, że medycyna może w końcu rozwinąć się wystarczająco, żeby przywrócić do życia osoby, których obecnie nie jest w stanie przy nim utrzymać.
80-latek jest pierwszym pacjentem australijskiego Southern Cryonics, która dokładnie wyjaśniła, jak wyglądał proces krioprezerwacji "Pacjenta 1". Jak dowiadujemy się z oficjalnego oświadczenia, zaraz po śmierci ciało zostało zapakowane w lód i przeniesione z chłodni szpitalnej do domu pogrzebowego, a po wstępnych przygotowaniach przetransportowane do placówki firmy w Holbrook.