Historia prostytucji cz. II
Nauki kościoła, który pochwalał małżeńską wstrzemięźliwość seksualną, przyczyniały się do rozwoju prostytucji. Dziś przedstawiamy drugą część tekstu poświęconego historii najstarszego zawodu świata.
Przeczytaj część pierwszą artykułu nt.: historii prostytucji
Spotkania z kurtyzanami, które sypiały z elitą ówczesnego świata (Camilla da Pitigliano za klienta miała kardynała, a Portia, koleżanka po fachu Camilli, biskupa), były bezpieczniejsze niż stosunki z ulicznymi prostytutkami, jednak dużo droższe. Z uciech w domach kurtyzan korzystali więc najbogatsi i najbardziej wpływowi Włosi, którzy nie mieli interesu w delegalizacji prostytucji.
W XVII-wiecznej Francji prostytucja nie była co prawda zakazana, ale podlegała częstym kontrolom policji. Stąd wiemy, w jakim wieku były dziewczęta, kiedy stawiały swoje pierwsze kroki w zawodzie. Jednym najsłynniejszych kronikarzy nocnego życia Paryża był inspektor Louis Marais, którego raporty trafiały na biurko samego Ludwika XV. Za sprawą skrupulatnego funkcjonariusza dowiadujemy się, że pierwszym kochankiem 15-letniej Francoise Brar był kanonik katedry Le Mans, a Sabatina, córka oficera francuskiego, została "oddana do dyspozycji" dowódcy szwajcarskiego regimentu w wieku lat 13. Rodzice nie sprzeciwiali się tak wczesnej inicjacji córek, ponieważ większość pierwszych "klientów" dziewcząt zapewniała im edukację, a ta pozwalała mieć nadzieję na lepszy zawód w przyszłości.
Prostytutki, które pracowały wiele lat, nazywano putidae (łac. szlifibrukami), ponieważ panie te były mocno "przechodzone". Restif znalazł też określenie dla kobiet, które "były odrażające jeżeli chodzi o wygląd, jak i o woń", a jednak nadal pracowały. Kronikarz paryskiego życia seksualnego nazywał je z szacunkiem "weterankami".
W XVII-wiecznej Anglii również istniały dobrze prosperujące domy publiczne. Jednym z najciekawszych był lokal o nazwie "Osobliwości", gdzie kierowali swe kroki panowie słynący z nietypowych upodobań seksualnych. Dla mężczyzn mających słabość do młodych kobiet przeznaczona była "Świątynia Aurory" (przed zatrudnieniem na etat panienki musiały dobyć tam nowicjat).
O tym, jak wyglądała prostytucja na ziemiach polskich dowiadujemy się z odkrytego w 1957 roku w Państwowym Archiwum Historycznym Ukraińskiej SRR w Kijowie, XVIII-wiecznego "Przewodnika warszawskiego" Antoniego Felicjana Nagłowskiego. Przewodnik był w istocie katalogiem okolicznych prostytutek, który zawierał informacje o adresie, urodzie, sprawności fizycznej i przebytych chorobach. Wszystko to zapisane było wierszem:
Maleńka wdówka, zowie się Machnicka'/Mieszka na trzecim piętrze na Rydzinie'/Przyznać jej można, że jest wygodnicka./Troszkę nad stan swój teraz jest przydroga,/Monety nie chce, ale tylko złota,/Lecz chorowała na tryper nieboga,/Zaraziwszy się od pana Deszota.
Zasilały budżet miasta
Przewodnik skierowany był dla fryców, zawierał więc także informacje na temat higieny (autor szczególnie poleca nowicjuszom ocet jako środek antykoncepcyjny i dobry na choroby weneryczne). Autor katalogu zdradzi też nazwę szpitala, gdzie leczono entuzjastów przygodnego seksu z prostytutkami. Był to szpital św. Łazarza, jednak leczenie nadal "opierało się bardziej na wierze w cud, który wskrzesił patrona szpitala, niż przeciwdziałaniu chorobie".
W XVII i XVIII wieku prostytucja nie była zakazana, a część dochodów prostytutek często zasilała budżety miast. Jednak prawdziwy przełom, w postaci odkrycia antybiotyków i masowej produkcji prezerwatyw, miał dopiero nastąpić...
Już wkrótce trzecia, współczesna część historii prostytucji.
Katarzyna Pruszkowska
Cytaty pochodzą z książek "Córy Wenus. Kurtyzany XIV-wiecznego Rzymu" Moniki Kurzel- Runtscheiner oraz "Najstarszy zawód świata. Historia prostytucji" Marka Karpińskiego