King Kong żył naprawdę. Co się z nim stało?

Jak to możliwe, że mniejsze małpy były w stanie przetrwać próbę czasu, a te mierzące blisko trzy metry wzrostu - największe, jakie kiedykolwiek chodziły po naszej planecie - tego nie potrafiły? Naukowcy przekonują, że w końcu poznali odpowiedź.

Współczesne goryle to przy Gigantopithecus blacki "maluchy"
Współczesne goryle to przy Gigantopithecus blacki "maluchy"123RF/PICSEL

Prawdziwy King Kong nie przetrwał próby czasu

Największa zarejestrowana małpa miała prawie trzy metry wzrostu i ważyła nawet 300 kg, czyli prawie dwa razy więcej niż goryl, co z miejsca przywodzi na myśl skojarzenia z King Kongiem. A mowa o Gigantopithecus blacki, którego ok. 100 lat temu zidentyfikował paleontolog G.H.R. von Koenigswald.

Co ciekawe, badacz natknął się na niego, a konkretniej jego duże zęby, w pewnej aptece w Hongkongu, gdzie były sprzedawane jako lecznicze "kości smoka". Od tego czasu w jaskiniach w południowych Chinach odkopano około 2000 skamieniałych zębów i cztery szczęki tego wymarłego gatunku.

Ale jak to w ogóle możliwe, że tak ogromne i potężne stworzenie nie było w stanie przetrwać próby czasu, podczas gdy inne naczelne przystosowały się i przeżyły? To jedna z największych zagadek paleontologii, którą naukowcy próbują rozwikłać od wielu lat.

I wygląda na to, że są na dobrej drodze, bo jak przekonują autorzy nowego badania opublikowanego w czasopiśmie naukowym Nature, w końcu udało się rzucić na sprawę więcej światła. Wszystko za sprawą rekonstrukcji środowiska, w którym żył G. blacki około 2 mln lat temu, kiedy po raz pierwszy pojawił się w zapisie kopalnym oraz późnego środkowego plejstocenu, kiedy to wyginął.

Myślę, że dziecko w nas chce wiedzieć o tych niesamowitych stworzeniach i o tym, co się z nimi stało
mówi współautor badania, prof. Renaud Joannes-Boyau z Uniwersytetu Southern Cross w Australii.

Jak wyjaśniają naukowcy, zapisy kopalne nie są w stanie definitywnie odpowiedzieć na pytanie o przyczyny wymarcia gatunku, ale mogą przynieść wskazówki na temat zmian środowiskowych i behawioralnych, które towarzyszyły zjawisku.

Mówiąc krótko, solidne datowanie pozwala szukać odpowiedzi we właściwych miejscach. Badacze przeanalizowali więc skamieniałości i próbki osadów z 22 jaskiń w południowych Chinach, z których połowa zawierała szczątki G. blacki - to największy zbiór dowodów na istnienie tych naczelnych.

Następnie na podstawie 157 dat radiometrycznych wygenerowanych przy użyciu sześciu różnych technik datowania ustalili, że Gigantopithecus blacki wyginął między 295 000 a 215 000 lat temu. Warunki środowiskowe w lasach południowych Chin mocno się wtedy zmieniły, tzn. z gęstych i obfitujących w wodę i owoce w bardziej suche, podatne na pożary i ze zwiększoną sezonowością.

I to właśnie ta zmienność klimatyczna była ich zdaniem zgubą G. blacki, bo analizy dentystyczne wykazały, że nie przystosował się dobrze do zmian środowiskowych. W miarę zbliżania się końca gatunku na zębach G. blacki pojawiają się oznaki chronicznego stresu, co wynika z mniejszego zróżnicowania diety (małpy były uzależnione od owoców bogatych w składniki odżywcze) i wysychania lasów.

Liczba przedstawicieli gatunku stopniowo malała, jego zasięg geograficzny kurczył się, a ostatecznie "prawdziwy King Kong" wymarł. I chociaż miało to miejsce bardzo dawno temu, naukowcy podkreślają znaczenie tego typu analiz, które mogą pomóc w lepszym zrozumieniu naszej obecnej sytuacji:

W obliczu grożącego nam szóstego masowego wymierania istnieje pilna potrzeba zrozumienia przyczyn wymierania gatunków
podsumowują.
Kobiety biorą do ręki karabin. Chcą być gotoweDeutsche Welle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas