Las deszczowy w pobliżu bieguna południowego?
Tak! Choć dzisiaj może ciężko w to uwierzyć, dawniej Antarktydę porastały lasy podobne do dzisiejszej Nowej Zelandii. Naukowcy właśnie odkryli po nich ślad w postaci żywicy. Ale zawiera ona coś jeszcze.
Aż trudno w to uwierzyć, ale badania wskazują, że Antarktydę mógł dawniej pokrywać gęsty las deszczowy. Brytyjsko-niemiecki zespół badaczy znalazł po nim ślad w postaci bursztynu. Świadczy on o obecności drzew wytwarzających żywicę, które rosły na najbardziej wysuniętym na południe kontynencie między 92 a 83 milionami lat temu.
Antarktydę porastał dawniej gęsty las. Są dowody
Jest to jeden z najlepszych (obok skamieniałości korzeni pyłków i zarodników) dowodów na to, że w okresie środkowej kredy w region okołobiegunowy istniał bagienny las podobny do dzisiejszych lasów Nowej Zelandii czy Patagonii.
Klimat na Ziemi sukcesywnie zmieniał się przez miliony lat, dzięki czemu różne regiony świata mogły być porastane przez roślinność zupełnie odmienną do dzisiejszej. Obecne zmiany klimatu sprawiają, że Antarktyda jest jednym z najszybciej zmieniających się regionów. Jest ponad dziesięciokrotnie bardziej zielona niż 35 lat temu. Topniejące lodowce odsłaniają tym samym dawne siedliska, wystarczająco ciepłe i wilgotne, aby mogły na nich rosnąć produkujące żywicę drzewa.
Uświadomienie sobie, że na wszystkich siedmiu kontynentach w pewnym momencie ich historii panowały warunki klimatyczne, pozwalające na przetrwanie drzewom produkującym żywicę było niezwykle interesujące. Teraz chcemy więcej dowiedzieć się o ekosystemie leśnym – jeśli spłonął, to czy możemy znaleźć ślady zawarte w bursztynie. To odkrycie pozwala na podróż w przeszłość w jeszcze bardziej bezpośredni sposób.
Należy jednak zaznaczyć, że to nie pierwsze odnalezione ślady, które świadczą o bujnej roślinności przed milionami lat. Już wcześniej udawało się odkopać skamieniałe drewno czy liście na Antarktydzie z czasów, gdy była ona częścią superkontynentu o nazwie Gondwana. Jednak gdy zaczęła się ona oddzielać od Ameryki Południowej i Australii, a następnie przemieszczać w kierunku bieguna południowego, nie do końca wiadomo, co stało się z lasami.
Odkrycie sięga jeszcze 2017 r. Wówczas odbyła się wyprawa naukowca, podczas której pobrano próbki. Ich analiza zajęła kilka lat. W 2020 r. ogłoszono, że zawierają one fragmenty skamieniałych korzeni datowane na środkową kredę. Obserwacje mikroskopowe ujawniły także obecność pyłków i zarodników. A teraz jeszcze doszły kolejne dowody na to, że Antarktydę porastały drzewa produkujące żywicę.
Chodzi o niewielki kawałki bursztynu w barwie od żółtej do pomarańczowej, o wielkości 0,5 – 1,0 mm, znalezione w 3-metrowym profilu mułowca. Mają też charakterystyczną powierzchnię świadczącą o wycieku żywicy, w celu uszczelnienia kory zniszczonej ogniem lub owadami. Kreda była jednym z najcieplejszych okresów w historii Ziemi. Osady w obszarze Arktyki świadczą o częstych pożarach lasów w tym czasie. Wydzielania żywica zachowała się przez miliony lat prawdopodobnie dzięki zalaniu jej wodą, chroniąc przed promieniowaniem UV i utlenianiem.
Naukowcy podejrzewają, że wewnątrz bursztynu są fragmenty kory drzewa. Ale potwierdzenie tej hipotezy to kwestia kolejnych badań.
Literatura: Klages, JP i in (2024) „Pierwsze odkrycie bursztynu antarktycznego”, Antarctic Science, s. 1–2. doi:10.1017/S0954102024000208.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!