Naukowcy odkryli Atlantydę. Jest na dnie u wybrzeży Afryki
W pobliżu zachodniego wybrzeża Afryki Północnej znajduje się duża góra z trzema nieaktywnymi wulkanami. Choć zatonęła miliony lat temu, to według naukowców mogła stać się inspiracją dla legendy o Atlantydzie.
Potwór z Loch Ness, Yeti (w Ameryce Północnej Wielka Stopa), Atlantyda i kosmici. Ten tajemniczy zestaw od lat rozpala wyobraźnię poszukiwaczy tajemnic, licznych autorów książek i twórców popkultury. Gdybyśmy odkryli, udowodnili istnienie tylko jednej z tych zagadek, nasze postrzeganie świata zmieniłoby się o 180 stopni.
W przypadku Atlantydy wiele osób wyobraża sobie zatonięte pozostałości dawnej zaawansowanej cywilizacji, które po odkryciu być może ujawnią nieznaną nam wiedzę. A co gdyby prawda okazała się... nieco inna, choć wcale nie mniej spektakularna?
Nowe wyspy nazwane na cześć zaginionej cywilizacji
U wybrzeży Lanzatore, wyspy należącej do archipelagu Wysp Kanaryjskich, nieopodal północno-zachodniego wybrzeża Afryki hiszpańscy naukowcy odkryli zaginione wyspy. Mimo że zatonęły miliony lat temu, to niektóre z nich do dziś zachowały nienaruszone plaże.
Luis Somoza, szef projektu badawczego dotyczącego aktywności wulkanicznej u wybrzeży Wysp Kanaryjskich uważa, że "to może być początek legendy o Atlantydzie". Wyspy zostały odnalezione na podwodnym wzniesieniu, które zawiera trzy obecnie nieaktywne wulkany. Ma ono średnicę około 50 kilometrów, a jego podstawa znajduje się około 2,3 kilometra pod powierzchnią oceanu. Zespół badaczy nazwał to miejsce Mount Los Atlantes na cześć opisanej przez Platona legendarnej cywilizacji, która w wyniku trzęsienia ziemi i potopu zatonęła.
Czy wyspy Los Atlantes rzeczywiście mogą być zaginioną Atlantydą?
Tajemniczy obszar został odnaleziony w ramach projektu Atlantis, którego celem jest lepsze zrozumienie podwodnej aktywności wulkanicznej i hydrotermalnej w regionie. W tym celu od 27 czerwca do 6 sierpnia za pomocą bezzałogowego pojazdu podwodnego typu ROV badano dno morskie na głębokości od 100 do 2,5 tys. metrów.
Los Atlantes były serią wysp w eocenie (56 milionów do 34 miliony lat temu). Po tym, jak wulkany przestały wybuchać, lawa stwardniała i stała się gęstsza, a co za tym idzie cięższa. To ostatecznie doprowadziło do zatonięcia obszaru. Niezwykłe jest jednak to, że choć same wyspy zniknęły, niektóre ich cech pozostały. Naukowcy zidentyfikowali plaże, klify, a nawet wydmy na płaskim szczycie. Jednak Luis Somoza zaznacza, że pokrywający wyspy piasek mógł się osadzić w procesie zatapiania terenu. Niewykluczone jednak, że stosunkowo niedawno część obszaru ponownie ujrzała światło dzienne.
Niektóre plaże są zaledwie 60 metrów pod powierzchnią wody. Podczas ostatniej epoki lodowcowej, gdy poziom mórz był niższy, nieaktywne wulkany ponownie mogły stać się wyspami porośniętymi roślinnością. Wraz z końcem tego okresu, gdy poziom wody wzrósł, te ponownie zostały zatopione. To tym bardziej niezwykłe, gdy przypomnimy sobie, że zakończenie ostatniej epoki lodowcowej datuje się na 12 tys. lat p.n.e., a zatopienie Atlantydy miało się wydarzyć w IX tysiącleciu p.n.e. Ale tę zagadkę badacze spróbują rozwiązać dopiero podczas kolejnej wyprawy zaplanowanej na 2025 rok.
Źródło: csic.es / LiveScience