Naukowcy: Składnik filtrów przeciwsłonecznych w mrożonej pizzy i cukierkach
Naukowcy zwracają uwagę na potencjalnie szkodliwe skutki zdrowotne obecności dwutlenku tytanu (TiO2) w żywności. To powszechny składnik filtrów przeciwsłonecznych, który jak się okazuje trafia również do... mrożonek, pieczywa i słodyczy.
Dwutlenek tytanu (TiO2) to syntetycznie wytwarzana substancja, która nie jest klasyfikowana jako niebezpieczna i tym samym stosowana w szerokiej gamie towarów przemysłowych i konsumenckich. Znajdziemy ją m.in. w większości kremów do opalania, bo jest składnikiem filtrów przeciwsłonecznych, kosmetykach, farbach, tworzywach sztucznych, a także papierze i tapetach ze względu na jej niepalne i nierozpuszczalne właściwości.
Brzmi smakowicie? Najwyraźniej powinno, bo w niektórych miejscach na świecie trafia również do żywności. Amerykańska Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) pozwala na stosowanie dwutlenku tytanu jako barwnika spożywczego, np. twarogu, sosów sałatkowych i kolorowych słodyczy (znajdziemy go choćby w popularnych kolorowych Skittlesach), o ile jego ilość nie przekracza 1 proc. masy żywności.
Posmaruj się przed opalaniem, a potem posmakuj
Unia Europejska zakazała wprawdzie stosowania tej substancji w 2022 roku, ale w obliczu wolnego handlu międzynarodowego i swobody podróżowania, w sklepach internetowych czy na platformach zakupowych bez problemu możemy kupić importowane produkty spożywcze zawierające TiO2. I nawet o tym nie wiedzieć, bo amerykański urząd regulacyjny wymaga jedynie oznaczenia takiej żywności jako zawierającej "sztuczny barwnik", bez konieczności wymieniania nazwy substancji na liście składników.
Tymczasem od lat docierają do nas kolejne alarmujące informacje o skutkach zdrowotnych spożywania tej substancji. Eksperci zwracają uwagę, że TiO2 zawiera nanocząstki, które ze względu na swój niewielki rozmiar mogą przedostać się do wnętrza komórek i wyrządzić szkody narządom wewnętrznym. David Julian McClements i Hang Xiao z University of Massachusetts Amherst już w 2017 roku, a konkretniej artykule opublikowanym na łamach Nature/Science and Food, zwracają uwagę na badania przeprowadzone na zwierzętach, które wykazały, że spożycie nanocząsteczek dwutlenku tytanu prowadzi do uszkodzenia wątroby, układu odpornościowego i rozrodczego, a także DNA.
Szkodzi, ale wciąż jest dozwolony
Inne badania prowadzone przez duży zespół badawczy tego samego uniwersytetu, opublikowane w ubiegłym roku w czasopiśmie akademickim Environmental Research, wykazały, że oprócz takich uszkodzeń cząsteczki mogą hamować też rozprzestrzenianie się pożytecznych bakterii jelitowych.
Badanie z lutego tego roku przeprowadzone przez naukowców University of Massachusetts Lowell na 35 zdrowych osobach dorosłych, którego wyniki opisano na łamach NanoImpact, wykazało zaś, że osoby z wyższym poziomem TiO2 w kale miały również wyższy poziom niektórych stanów zapalnych jelit.
Jego autorzy wskazują także na oznaki zwiększonej przepuszczalności jelit, co może zwiększać ryzyko problemów zdrowotnych, w tym niedoborów składników odżywczych czy nawet raka okrężnicy. Lekarze wskazują też na szczególne zagrożenie u dzieci, które zazwyczaj jedzą więcej tak barwionej żywności, głównie słodyczy, więc bardzo łatwo mogą przekroczyć dopuszczalne "bezpieczne" normy.
Mimo to nie brakuje organizacji, które głośno sprzeciwiają się radykalnemu zakazowi stosowania TiO2 w żywności, a jednym z nich jest Consumer Healthcare Products Association (CHPA), przekonujące, że takie regulacje miałaby "daleko idące konsekwencje". I trudno się z tym nie zgodzić, tyle tylko, że organizacji nie chodzi najpewniej o te pozytywne dla konsumentów, tylko straty branży spożywczej.